Relacja doskonała. Czy Guardiola rzeczywiście wychował swojego następcę?

Rola asystenta Pepa Guardioli nie sprowadza się jednie do poklepywania obecnego menedżera Manchesteru City po plecach. Wręcz przeciwnie – dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów oczekuje wymiany poglądów, zwarcia i burzy mózgów na każdy temat. Idealnie do tej posady pasował Mikel Arteta. Dziś szkoleniowiec Arsenalu postara się pokazać swojemu mentorowi, że ponad trzy lata współpracy nie poszły na marne.

Naturalnie porównywanie obu drużyn pod kątem kadrowym nie ma sensu. Na Etihad od wielu lat obserwujemy krainę mlekiem i miodem płynącą, podczas gdy szefowie „Kanonierzy” bacznie spoglądają na każdego wydanego funta. Ostatnie lata pod kątem zdobytych pucharów doskonale to potwierdzają. Do zniwelowania tej straty jednak nie są potrzebne tylko nakłady finansowe, ale także pomysły na rozwój klubu. Liverpool za Juergena Kloppa udowodnił, że da się to zrobić.

Jest progres

Na ten moment Arteta rzeźbi w tym co ma. A posiada – w stosunku do Guardioli – niewiele. Mimo to można zauważyć lekki progres w stosunku do tego, co kibice mogli zauważyć pod rządami Emery’ego. W 2020 roku na krajowych boiskach klub ze stolicy nie zaznał porażki. Istnieje wiele znaków, które sugerują, że Hiszpan wie co robi. Oprócz braku porażek w oczy rzuca się liczba czystych kont. Przykładowo, jego mentorowi nie udało się w pierwszym sezonie ustabilizować defensywy. Tymczasem Arsenal na 11 spotkań w tym roku zaliczył w lidze oraz na krajowym pucharze aż 6 razy czyste konto.

Mimo to, pojawiają się głosy, że rozwój nie jest na tyle szybki, jaki rzeczywiście mógłby być. Pewną plamą pozostaje wpadka przeciwko Olympiakosowi w Lidze Europy, gdzie drużyna wyglądała w obu spotkaniach dość topornie. Poniekąd ta porażka raz na dobre zakończyła marzenia zarządu Arsenalu, że zagrają w przyszłym sezonie na poziomie Ligi Mistrzów. Taki awans byłby przede wszystkim ważnym krokiem do wydania większej liczby pieniędzy podczas letniego okienka.

Pep zostanie jeszcze rok?

Wstrzymanie rozgrywek wcale nie zmieniło optyki fanów „Obywateli” na ten sezon. W lidze zostali kompletnie zdeklasowani przez Liverpool, ale forma „The Reds” jest zaprzeczeniem jakichkolwiek zasad. Na ironię losu obecną kampanię można uratować dzięki Lidze Mistrzów, w której Pep w ostatnich latach regularnie dostaje po głowie. Czy po ewentualnym sukcesie przyjdzie pora zatem na nowy kontrakt?

Trudno to sobie wyobrazić. Guardiola rzekomo planuje swoje odejście na 2021 rok. Txiki Begiristain, dyrektor sportowy City, uważa, że ​​tylko sześciu menedżerów na świecie jest w stanie pewnego dnia zastąpić aktualnego menedżera. Przez ostatnie miesiące przewijały się nazwiska Mauricio Pochettino, Juliana Nagelsmanna czy także wspomnianego Artety. Jedno jest pewne – nowy trener musi wykazywać odpowiedni styl gry, co pokazało już zatrudnienie Pellegriniego. Chilijczyk często był niedoceniany, ale to on powoli budował tożsamość zespołu, na który patrzyło się z radością. Hiszpan miałby o wiele trudniej objąć drużynę np. po Conte czy Allegrim, a proces zmian trwałby zapewne dłużej.

Czy wśród tej magicznej szóstki jednak rzeczywiście znajduje się Arteta? Na ten moment raczej nie. Tylko efektowny styl gry nie da przepustki do objęcie angielskiego hegemona. Możemy tylko przypuszczać, czy szefowie City nie poszukają także menedżera, który będzie potrafił wprowadzać młodych piłkarzy, tak jak zrobił to chociażby Klopp.

Przyjaciel graczy

Na ten moment w kontekście Mikela znajduje się dużo znaków zapytania.  Podczas pracy na Etihad był bardzo lubiany przez graczy i odegrał kluczową rolę w przekazywaniu pomysłów Guardioli drużynie. Podkreślają to sami zawodnicy. Przykładowo to on współpracował z Fabianem Delphem oraz Oleksandrem Zinchenką, aby dostosować ich do pozycji lewego defensora podczas kontuzji Benjamina Mendy’ego.

Do zespołu wprowadzał także Rodriego. Byłego pomocnika Atletico nieco przerosła Premier League tuż po zmianie otoczenia, lecz z miesiąca na miesiąc wyglądał coraz lepiej.

– Ludzie zawsze pytają mnie o trening z Pepem, ale wielu rzeczy nauczyłem się od Mikela Artety – stwierdził jakiś czas temu Sane.

Podobnie wypowiadał się Raheem Sterling. Przed przyjściem Guardioli, Anglik na boisku wyglądał jak kurczak z odrąbaną głową. Tymczasem zaledwie jeden sezon pracy hiszpańskiego duetu sprawił, że skrzydłowego wymieniano w dziesiątce najlepszych piłkarzy na świecie. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia.

Być może tej pary nie można porównywać do duetu Burgos – Simeone, ale z pewnością nadają na tych samych falach. Guardiola przykładowo uważa, że ​​jego były asystent ma niesamowity talent do stwierdzenia już przed meczem czy jego drużynę czekają kłopoty, po tym jak gracze rozgrzewają się przed spotkaniem.

Dodatkowo Arteta nieoficjalnie miał już doświadczenie w prowadzeniu zespołu. W swoim pierwszym sezonie w City, Pep powierzył swojemu asystentowi odpowiedzialność za mecz z Arsenalem. Była to dość ciekawa zagrywka, ponieważ Guardiola niejako walczył wtedy o posadę. Taka decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. „Obywatele” wygrali, a Kevin de Bruyne został ustawiony w roli fałszywej dziewiątki. Takie rozwiązanie doskonale się sprawdziło i przyniosło trzy punkty.

Oferta z Newcastle

Tak naprawdę 38-latek mógł opuścić Manchester już zeszłego lata, kiedy po zwolnieniu Rafy Beniteza zainteresowało się nim Newcastle. Hiszpan grzecznie jednak odmówił i oczekiwał na telefon od Arsenalu albo przedwczesne odejście Pepa. Tymczasem wszystko na to wskazuje, że jego były już szef zostanie jeszcze na jeden rok w Manchesterze, a Mikel zwyczajnie nie miał zamiaru na to czekać.

Mimo to ich relacja pozostaje niezmienna. Oprócz związku zawodowego, często spotykali się także prywatnie, a towarzyszył im Domenec Torrent, także asystent szkoleniowca. Zwykle rozmawiali o futbolu w jednym z lokali należącym do rodziny Juana Maty. Dyskutowali z zapałem o futbolu, który dla całej trójki jest największą pasją.

Uwielbiali go także kibice, którzy zawarli jego nazwisko w przyśpiewce upamiętniającej zdobycie trypletu na krajowych boiskach:

„Follow, follow, follow

Man City have won the treble

And there’s nobody better

Than Pep and Arteta

They’re the best pair of Spaniards we know…”

Następca Artety

Miejsce Arety zajmie już niebawem Juanma Lillo. Dla wielu to postać niejako anonimowa. Jednak ten ma za sobą rolę asystenta między innymi Jorge Sampaoliego w reprezentacji Chile oraz Sevilli. Jako pierwszy szkoleniowiec pracował ostatnio  w Azji. Mimo to kiedy zadzwonił Pep, to postanowił przenieść się do Manchesteru. Póki co obserwuje całą sytuację w klubie nieco z boku, aby w następnym sezonie pomóc drużynie w osiągnięciu lepszych wyników.

Guardiola także brał pod uwagę zatrudnienie na tej pozycji Vincenta Kompany’ego, Xabiego Alonso, a także Alberta Celadesa. Ten ostatni jednak objął już wcześniej Valencię. Lillo jednak posiada znacznie większe doświadczenie w stosunku do wspomnianych kandydatów. W ubiegłym wieku prowadził wiele hiszpańskich klubów na różnych poziomach rozgrywkowych. Podczas przygody w Meksyku po raz pierwszy spotkał Guardiolę jako zawodnika i natychmiast znaleźli wspólny język.

Jakie są jego największe atuty? Przede wszystkim interakcja z graczami. Pod pewnym względem będzie miał tutaj utrudnione zadanie, ponieważ nie zna na tyle języka angielskiego, aby swobodnie się nim posługiwać. Mimo to 54-latek ma też „popchnąć” Pepa do jeszcze większego wysiłku i przeżycia pewnego rodzaju katharsis. W Bayernie czy Barcelonie wypalenie przyszło po trzech latach. Patrząc na obecny sezon, można wysnuć podobne wnioski. Mimo to szefowie City nie zamierzają się poddawać i kluczowy będzie kolejny rok.

Lillo ma przede wszystkim sugerować nowe pomysły, a także kwestionować decyzje swojego szefa. W skrócie: być na kontrze. Arteta i Torrent pracowali nieco inaczej. Pomimo swoich autonomicznych pomysłów, mieli dość podobne spojrzenie na futbol jak Guardiola. Tym razem do sztabu dojdzie osoba z nieco innym zdaniem. Pytanie tylko, czy taki model pracy wypali tak samo, jak w przypadku Artety. Na efekty będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy.

Komentarze

komentarzy