Walka Manchesteru City z Liverpoolem trwa w najlepsze już nie tylko na boisku. „The Reds” postanowił podgryźć nieco Pep Guardiola. Hiszpan zabrał głos w sprawie wczesnego odpadnięcia ekipy Kloppa z obu krajowych pucharów.
Matematyka jest niepodważalna. W tym miesiącu „Obywatele” zagrają łącznie osiem spotkań, przy czym Liverpool aż o trzy mniej. Jak to wygląda na dłuższym dystansie, np. całego sezonu? Zakładając obecne wyniki, „Obywatele” wezmą udział w pięciu spotkaniach więcej, a jeśli awansują do finałów FA Cup oraz EFL Cup, ta liczba wzrośnie do dziesięciu.
To jednak tylko krajowe boiska. Pozostała jeszcze Liga Mistrzów, gdzie zespół z Anfield zmierzy się z trudniejszym rywalem aniżeli mistrz Anglii.
Pomimo występów na czterech frontach, Guardiola jest uradowany z obecnej sytuacji. 47-latek dodatkowo wierzy, że ma odpowiednią kadrę, która zdoła sobie poradzić z takim obciążeniem, o ile nie dopadną ich urazy.
– Nie wiem czy mniejsza liczba gier daje Liverpoolowi jakąś przewagę. Jeśli wszyscy gracze są sprawni, możemy sobie z tym poradzić. Problem pojawia się wówczas gdy masz dziesięciu kontuzjowanych piłkarzy. Wolę być zaangażowany we wszystkie rozgrywki. Lubię docierać najdalej, jak tylko się da. Kiedy w poprzednim sezonie Wigan wyrzuciło nas z Pucharu Anglii, byłem bardzo smutny. Każdy puchar biorą na poważnie.
– Nie interesuję się tym, co robią moi rywale. Rzeczywistość przemawia sama za siebie.
To niejako pierwsza aluzja w stronę Liverpoolu od hiszpańskiego szkoleniowca w tym sezonie. Czy Klopp na nią odpowie?