Harry Kane nie lubi sierpnia, a Tottenham grać na Wembley

Harry Kane
Harry Kane

Harry Kane nie zaliczy minionego weekendu do udanych. Tottenham w meczu u siebie uległ mistrzowskiej Chelsea, a sam Anglik nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Tym samym Kane musi jeszcze poczekać na swojego setnego gola w barwach Tottenhamu. Czy uda mu się to jeszcze w sierpniu?

No właśnie, sierpień. Nie jest to ulubiony miesiąc napastnika „Kogutów”, wszak w całej swojej klubowej karierze nie zdołał jeszcze wpisać się na listę strzelców w tym właśnie miesiącu. W tym roku kalendarzowym Anglik dostanie jeszcze jedną szansę, by wymazać tę nieszczęśliwą statystykę. W niedzielę bowiem Tottenham zmierzy się na Wembley z prowadzonym przez Seana Dyche Burnley.

Sam zainteresowany zapewnia, że nie odlicza dni do września. Z zasady takie dziwaczne statystyki nie zaprzątają piłkarzom myśli, jednak kiedy mówi się o tym tak często i tak głośno, gdzieś z tyłu głowy musi pojawiać się głos mówiący: „o nie, mój drogi, w tym miesiącu to ty strzelać nie będziesz”. Wierzymy, że sam Kane do września nie odlicza – inaczej jest jednak z graczami Fantasy Premier League, którzy siłę zespołu oparli właśnie na nim. Nie martwcie się moi drodzy – niżej podpisany łączy się w bólu i, w przeciwieństwie do napastnika „Kogutów”, do września odlicza.

Tak, to coś, o czym ludzie mówią, jednak nie zaprzątam sobie tym głowy. Po prostu w każdym meczu staram się dawać z siebie wszystko. Czasami piłka po prostu nie chce wpaść do siatki, tak jak było to w meczu z Chelsea. Taki jest futbol. Wierzę, że gole jeszcze przyjdą.

Ci bardziej przesądni wierzą, że uderzenie Kane’a w meczu przeciwko Chelsea, które zatrzymało się na słupku, miało związek właśnie z sierpniową niemocą. Trzeba dodać, że to nie tylko ten bogu ducha winien sierpień, ale i Wembley, na którym – co tu dużo mówić – Tottenhamowi wiedzie się średnio. Od 2008 roku Tottenham wygrał na angielskim stadionie narodowym zaledwie jeden mecz, z dziesięciu rozegranych. Na temat rozgrywania meczów na Wembley wypowiedział się szkoleniowiec Tottenhamu, Mauricio Pochettino, który uważa, że to nie ma większego znaczenia: – Rozumiem, że trzeba o czymś mówić, jednak nie sądzę, by „efekt Wembley” miał tu jakiekolwiek znaczenie. Nie przegraliśmy, bo graliśmy na Wembley. Dla mnie to jedno z najlepszych miejsc świata do grania w piłkę nożną. Jeśli kochasz futbol i śledzisz go, to wiesz, że Wembley nie może być przyczyną porażek.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy