Hipsterska niedziela

Dochodziła 14:30, gdy Janusz brał do ust ostatni kęs golonki z niedzielnego obiadu. Żona, wiedząc o jego zamiłowaniu do złotego napoju, specjalnie polała mięso trzy razy większą ilością piwa, niż było w przepisie. To jednak tylko jeszcze bardziej spotęgowało chęć męża na poobiadowego browara. Spojrzał na zegar, przypomniał sobie, że mniej więcej o tej porze zawsze jest do obejrzenia jakiś dobry mecz. Przecież ostatnio oglądał po zjedzonym schabowym pewnie wygrywającą Chelsea, a jeszcze wcześniej Liverpool. Zapamiętał nawet dwóch zawodników, bo komentatorzy często o nich mówili, jeden był Suarez, a drugi miał takie trudne angielskie nazwisko. Od czasu kiedy w Teleexpressie zachwycali się Jerzym Dudkiem, stał się wielkim fanem jego drużyny i do tej pory widział nawet w telewizji kilka meczów Liverpoolu. Zaczął więc działać i przygotowywać stanowisko. Poszedł po kapcie, dosunął sobie pufa pod nogi i dopiero wtedy zauważył, że ma na sobie strasznie uwierającą koszulkę. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej swój galowy strój – biały podkoszulek. Usadowił się wygodnie w fotelu, lecz zapomniał o najważniejszym. Wykrzyknął:

-Grażyna! Przynieś mi browara! – wiedział, że żona nie będzie specjalnie zadowolona.

-Już będziesz chleć?! – kobieta z obrzydzeniem sięgnęła do lodówki po ulubiony trunek męża. Niech się nacieszy weekendem – pomyślała.

W międzyczasie Janusz zaczął przełączać kanały sportowe w poszukiwaniu obrazu zielonej murawy. Znalazł kilka, ale żadna mu nie pasowała. Zrobił krótką przerwę, bo żona przyniosła butelkę piwa, którą z namaszczeniem otworzył. Pociągnął z niej kilka łyków i skojarzył, że z telewizora dobiega głos komentatorów, którzy zawsze komentowali mecze Manchesteru United i całej reszty. Stacja musiała być więc dobra, ale coś mu nie pasowało, bo piłkarzy jakoś nie kojarzył. Nagle mignął mu przypominający kogoś z twarzy wyrzucający piłkę bramkarz, wtedy aż wykrzyknął do żony:

-Barcelona gra!

W tym momencie na ekranie pojawiła się grafika: Sunderland – Middlesbrough/ 10. minuta/ 0:0. Gdy to zobaczył, zmarszczył czoło, odłożył tracącego na chwilę smak browara i aż sam do siebie powiedział:

-Co to jest za Mid… Midles… co to jest za gówno?!

—————————————————————-

Premier League przyzwyczaiła nas do przesuwania najciekawszych spotkań na inne dni lub godziny, niż początkowo ustalona jako główna, godzina 16 w sobotę. Przez to najczęściej mecze derbowe lub starcia drużyn z góry tabeli możemy oglądać w niedzielę lub poniedziałek. Ma to związek z prawami telewizyjnymi. Dlatego też nie zawsze przesuwane są najciekawsze mecze, a po prostu te, w których biorą udział drużyny mające najwięcej kibiców. To właśnie dlatego osoby nieinteresujące się ligą, wiedzą, że na odpowiedniej stacji o odpowiedniej porze mogą się natknąć na mecz Manchesteru City, Chelsea czy Arsenalu. Jednak nie tym razem, nie dziś. Jesteśmy świadkami prawdziwej hipsterskiej niedzieli. 

Takie spotkania obejrzą tylko najwięksi fani angielskiego futbolu. Nie będzie to co prawda najczęściej podawana w takich momentach bitwa pomiędzy starym, dobrym Stoke a West Bromem, ale poziom piłkarski na pewno będzie utrzymany, przynajmniej w pierwszym spotkaniu. W nim o 14:30 zmierzą się Sunderland z Middlesbrough. Dwie i pół godziny później na murawę Stadionu Olimpijskiego wybiegną drużyny West Hamu i Bournemouth. Tu już poziom powinien być nieco wyższy, ale umówmy się, nie będzie to pojedynek o mistrzostwo Anglii.

Na pewno nikt nie będzie oglądał tych spotkań z nudów. Gdy stacja transmitująca pierwsze dzisiejsze spotkanie zobaczy ile osób je oglądało, będzie wiedziała ile jest w Polsce prawdziwych fanów Premier League. Takich, dla których nieraz popisy Sebastiana Larssona są ciekawsze od dryblingów Mesuta Özila, a wbicie piłki głową do bramki przez Alvaro Negredo lepsze, niż nożyce Zlatana Ibrahimovicia. Pikanterii dodaje fakt, że wszystkie cztery grające drużyny zdobyły w pierwszej kolejce łącznie jeden punkt. A z kim zdobywać punkty, jak nie z mniej więcej równym wagowo rywalem? Za tydzień znowu będzie trzeba jechać na Stamford Bridge lub przyjąć u siebie Tottenham i szansa na punkty będzie nikła, mobilizacja jest więc podwójna.

Gracze Fantasy będą mogli oglądać dzisiejsze zmagania z względnym spokojem. Jedynymi zawodnikami, (z wszystkich czterech drużyn) których ma ponad 10% z was, są Alvaro Negredo i Dimitri Payet. Nie będziecie więc mimowolnie kibicować którejś ze stron. No bo umówmy się, nawet fani Chelsea lub Arsenalu, mając na kapitanie Zlatana lub Aguero i widząc jak podchodzą do karnego, trzymają za nich kciuki.

Komentarze

komentarzy