Historia Futbolu: Legendarny gol Zidane

Są takie bramki, które przechodzą do historii z kilku powodów. Jedne „tylko” dlatego, że są piękne, a inne padają w kluczowych momentach. Co jednak, gdy połączy się przyjemne z pożytecznym? Wtedy wychodzi połączenie idealne, a takim wydaje się być wolej Zinedine’a Zidane z 2002 roku dający Ligę Mistrzów Realowi Madryt.

Kilka dni temu rozpoczęliśmy cykl #HistoriaFutbolu, w którym chcemy przypomnieć wszystkim legendarne turnieje, mecze i bramki. Na początek trafiła pierwszy finał LM w XXI wieku(link na dole), a teraz czas na drugą edycję, w której niewiele zabrakło, by wystąpiła drużyna z Polski. Tym razem zabrakło szczęścia w losowaniu.

Gigant na przeszkodzie

Kolejna edycja i kolejne podejście polskiego zespołu do Ligi Mistrzów. W drugiej rundzie Wisła Kraków dwukrotnie ograła łotewskie Skonto Ryga, ale to było tylko preludium do decydującej walki i… pierwszego dwumeczu z Blaugraną w XXI wieku. 8 sierpnia 2001 Wisła grała przy Reymonta z FC Barceloną. Data symboliczna, wszak dokładnie dziewięć lat wcześniej na Camp Nou polska reprezentacja olimpijska przegrała pechowo finał IO z Hiszpanią.

Tym razem jednak czekało starcie z wielką Barcą. Do Krakowa przyjechali Rivaldo, Kluivert, Luis Enrique i wiele innych gwiazd katalońskiej ekipy. Tyle że goście nie mieli pojęcia o czekającej ich przeprawie. Wiślacy za sprawą Grzegorza Patera – dwukrotnie – oraz Tomasza Frankowskiego, trzy razy wychodzili na prowadzenie, z którym schodzili na przerwę(3:2). W drugiej połowie jednak wspomniany Kluvert i Rivaldo zapewnili gościom wygraną. Dwa tygodnie później skończyło się jedną bramką Luisa Enrique i marzenia przepadły.

Trzeba jednak przyznać, że w erze Ligi Mistrzów, to była chyba najpiękniejsza z porażek polskich drużyn, bo tak heroicznego boju z gigantem światowej piłki w eliminacjach nie było.

Męczarnie Porto i powtórzony mecz

Co ciekawe w drugiej rundzie FC Porto grało z walijskim Barry Town. W pierwszym meczu bez niespodzianki, ale Deco i spółka wygrali 8:0, ale rewanż na Wyspach, mimo że nie miał większego znaczenia, to jednak przyniósł kompromitacje Smoków – 1:3. To zwiastowało kłopoty z ostatniej rundy. Porto najpierw zremisowało 2:2 w domu, a później ledwo pokonało w Zurychu Grasshopper 3:2 i awansowało do fazy grupowej.

Jednak z najciekawiej było w parze Lokomotiwu Moskwa z Tirolem Innsbruck. Wśród Austriaków o LM walczyli Radosław Gilewicz i Jerzy Brzęczek, który strzelił nawet gola w… trzecim meczu! Dwa spotkania padły łupem Rosjan – 3:1 i 1:0, ale kłopot w tym, że w rewanżu zawodnik Loko Rusłan Pimenow dostał dwie żółte kartki, a sędzia zapomniał pokazać mu jeszcze czerwoną. Dlatego rozegrano powtórkę, w której nasz obecny selekcjoner strzelił gola. To było jednak zbyt mało i w grupie zagrali kolejarze z Moskwy.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Faza grupowa i pucharowa

Gdyby spojrzeć na skład poszczególnych grup, można byłoby znaleźć sporo ekip z topowych lig, które dzisiaj raczej mogą pomarzyć o takich występach. Nantes i Boavista znalazły się w dwójce szczęśliwców i awansowały do drugiej fazy grupowej, gdzie obie ekipy spotkały się z Manchesterem United oraz Bayernem i pożegnały się z dalszą grą. Mallorce zabrakło jednego gola, by wyprzedzić w bezpośrednim starciu Arsenal, a kolejny rok udane występy Deportivo La Coruna zakończyły się dopiero w fazie pucharowej.

W niej po raz kolejny kilka hitów. Takim było chociażby starcie Realu z Bayernem Monachium. Z dzisiejszej perspektywy sensacją byłby występ w 1/4 finału Panathinaikosu, a Grecy dopiero tam musieli uznać wyższość Barcelony, choć wielu z nich jeszcze nie wiedziało, że za dwa lata będą bohaterami jednej z największych piłkarskich sensacji XXI wieku.

Blaugrana już wspominana w eliminacjach dotarła do półfinału, gdzie rozegrała pierwsze El Clasico w europejskich pucharach. Mecz, który kilkanaście lat później był rozgrywany niemal, co chwilę, wówczas był ewenementem. W drugiej parze 1/2 Bayer ograł Manchester United po dwóch remisach, na Old Trafford(2:2) i BayArena(1:1), więc zdecydowała znienawidzona – przez wielu – zasada bramek na wyjeździe.

Legendarny gol

Glasgow kojarzy się z Ibrox i Celtic Park oraz Old Firm Derby. Tyle że 15 maja 2002 roku o żadnym z tych obiektów oraz spotkaniu Celtiku z Rangersami nikt nie mówił. Wtedy liczyło się tylko starcie Bayeru Leverkusen z Realem. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie Aptekarzy w finale LM, ale wówczas to była naprawdę mocna ekipa. W bramce bramkostrzelny Hans-Jorg Butt, przed nim Lucio czy Diego Placente, a w pomocy Michael Ballack oraz filigranowy Yildiray Basturk. Na szpicy brylował Oliver Neuville, którego polscy kibice zapamiętali na dobre cztery lata później, po pamiętnym golu w Dortmundzie podczas mundialu 2006.

Real był już w erze Galacticos. Luis Figo, Zinedine Zidane, Roberto Carlos czy Raul, ale na ławce choćby Iker Casillas, którego w końcówce sezonu wygryzł ze składu Cesar. Tyle że doświadczony golkiper miał pecha w finale, bo w drugiej połowie musiał zejść z kontuzją. Dzięki temu Casillas, który jeszcze tydzień musiał poczekać na 21. urodziny mógł zaliczyć już swój drugi finał Ligi Mistrzów w tak młodym wieku.

Szybki start i zabójczy cios

Wszystko rozstrzygnęło się w pierwszej połowie. Najpierw sprytny strzał Raula i – wydaje się – błąd Butta. Kilka minut główka Lucio po rzucie wolnym. Później atakowali jedni i drudzy aż przyszła 45. minuta i gol, który przeszedł do historii piłki nożnej. Roberto Carlos w pogoni za piłką kopie ją do góry i wydaje się, że trudno cokolwiek z takiej „świecy” będzie zrobić jego kolegom. Być może tak by było, gdyby nie fakt, że futbolówka poleciała w kierunku Zizou. Francuz w kapitalny sposób złożył się do woleja i, jak się później okazało, zapewnił zwycięstwo Realowi. Nie pomogły wypalane przez Klausa Topmollera papierosy na ławce trenerskiej i Bayer musiał obejść się smakiem w swoim debiutanckim finale.

Końcówka sezonu dla Bayeru to była prawdziwa katastrofa. Przegrany finał Ligi Mistrzów, chwilę wcześniej przegrany Puchar Niemiec (2:4 z Schalke). Na początku maja „dokonali” jednego czegoś niesamowitego w lidze. Na trzy kolejki przed końcem mieli 5 punktów przewagi nad Borussią Dortmund, ale na nic się to zdało. Porażki z Werderem i Norymbergą dały prowadzenie Borussii Dortmund, która nie wypuściła już tytułu z rąk. Ekipa Topmollera była przegranymi sezonu, a dwa miesiące później kilku jego podopiecznych spotkało się w finale mundialu w Korei i Japonii. Niemieccy zawodnicy po raz czwarty w sezonie musieli obejść się smakiem, jedynie Lucio wygrał mistrzowski tytuł.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

***

Poprzednie odcinki cyklu:

Pierwszy finał XXI wieku