Hit na Anfield nie zawiódł. Nie obyło się oczywiście bez kontrowersji

To miała być wielka bitwa o Anglię. Oczywiście – dostaliśmy fenomenalny mecz, z wieloma zwrotami akcji, ale niestety zakończony kilka minut po przerwie. Liverpool zdemolował Manchester City i dziś nikt nie wyobraża sobie, że podopieczni Kloppa mogą stracić prowadzenie w ligowej tabeli do końca sezonu.

Obie ekipy przystępowały do tego meczu z problemami w linii defensywnej. „Obywatele” borykają się z kontuzją Aymerica Laporte’a, a z kolei „The Reds” rzadko kiedy w ostatnich spotkaniach zachowują czyste konto. Mimo to faworytów upatrywano w gospodarzach, którzy tylko raz stracili punkty podczas obecnej kampanii – konkretnie przeciwko Manchesterowi United.

Ten mecz niejako zdeterminowała jedna sytuacja, kiedy to w piątej minucie Trent Alexander-Arnold zagrał piłkę ręką w polu karnym. Sędzia jednak nie podyktował rzutu karnego, a kilkadziesiąt sekund później Fabinho ukarał protestujących rywali pięknym strzałem zza pola karnego. Piłkarze City zamiast grać, skupili się na arbitrze i nie przeszkodzili Brazylijczykowi w oddaniu strzału. Czy rzeczywiście arbiter powinien podyktować jedenastkę? Po analizie VAR widać, że futbolówka rzeczywiście trafiła Anglika w rękę.

Kilka minut później przyszedł kolejny cios, tym razem od Salaha (ponownie pojawiły się kontrowersje związane z linią spalonego) a po przerwie mecz zamknął świetny w tym sezonie Mane. Guardiola miał nietęgą minę i doskonale wiedział, że tutaj już nie może nic zdziałać. Mleko się rozlało, a Liverpool odleciał mu na 9 punktów. Honorową bramkę wbił Bernardo Silva. Goście po tym trafieniu jeszcze próbowali gonić wynik, lecz zwyczajnie zabrakło im czasu.

Czy to koniec marzeń hiszpańskiego szkoleniowca o trzecim tytule z rzędu? Rok temu ekipa z Ethad odrobiła podobną stratę. Teraz jednak zespół Kloppa wygląda na wyrachowane zwierzę, które wie jak upolować swoją ofiarę. Ostatnie spotkania potwierdziły ich moc w końcówce spotkań. Tym razem postanowili działać od początku, ale nie obyło się bez kontrowersji. Kto jednak będzie o tym pamiętał za tydzień lub dwa?

Tymczasem Manchester City spadł na czwarte miejsce w Premier League i ogląda także plecy Leicester oraz Chelsea. W tle czai się Sheffield…