Dziennikarze prestiżowych „L’Equipe” i „France Football” umieścili po dwóch zawodników Paris Saint-Germain w najlepszej jedenastce 14. kolejki Ligue 1. Choć byli zgodni co do liczby zawodników, to przy nazwiskach znacznie się różnili. Nikt nie wskazał jednak na Kyliana Mbappe. I słusznie, bo 18-letni Francuz nie wyrządził żadnej krzywdy AS Monaco, choć miał ku temu kilka okazji. Powoli staje się normą, że Mbappe zawodzi w najważniejszych meczach na krajowym podwórku.
Rzut oka na tabelę Ligue 1 nie pozostawia najmniejszych wątpliwości. Jest wyraźny lider w postaci PSG, a następnie grupka goniąca (choć PSG szybciej ucieka, niż peleton goni), w której skład wchodzą Olympique Lyon, AS Monaco i Olympique Marsylia. O reszcie w zasadzie można zapomnieć. Trzeba wykazać się bowiem wyjątkowo bujną wyobraźnią, by wieszczyć Nantes lub Montpellier nawiązanie walki z wcześniej wymienionymi drużynami, które od początku wymieniane były w gronie faworytów do zajęcia najwyższych miejsc. Za nami dopiero 14 kolejek Ligue 1, ale kalendarz rozgrywek ułożył się w taki sposób, że paryżanie zdążyli zmierzyć się ze wszystkimi najgroźniejszymi rywalami. Unai Emery za każdym razem stawiał na Kyliana Mbappe, a ten niczym konkretnym mu się nie odpłacił. Starcia z Lyonem, Marsylią i Monaco zakończył bez choćby jednej bramki lub asysty na koncie.
Czemu tylko 2:1? Czemu doszło do nerwowej końcówki? Tego typu pytania mogą sobie zadawać osoby związane z PSG po wczorajszej batalii z obecnymi mistrzami Francji. Nie ma co się silić na szukanie kwadratowych jaj. Zawiódł Kylian Mbappe. 18-latek postanowił oszczędzić swoją byłą drużynę i trzeba mu przyznać, że zrobił naprawdę wiele, by rozmiary zwycięstwa nie były większe. Oto dowody:
Argh @KMbappe ? #ASMPSG pic.twitter.com/H6lRXuSX1c
— Tommy Pat' (@tommy_patte) November 26, 2017
Mbappe !!!!! #ASMPSG #PSG pic.twitter.com/MyZwYamde4
— Soccer LENS (@Soccer_Lens1) November 26, 2017
A to nie wszystko. Był też lob, którym Mbappe w kolejnej sytuacji sam na sam próbował pokonać Subasicia. To o tyle nietrafiony pomysł, że golkiper gospodarzy nie miał zamiaru kłaść się pod nogi rywala i czekał na jego ruch, a kiedy ten posłał piłkę nad głową, Subasić błyskawicznie wyciągnął ręce i zażegnał niebezpieczeństwo. Wszystkie trzy przedstawione sytuacje miały miejsce przed kontaktowym trafieniem AS Monaco. Najmłodsza gwiazda z paryskiej konstelacji mogła wbić przysłowiowy gwóźdź do trumny, ale miała wyjątkowo źle nastawiony celownik.
Ale czy na pewno wyjątkowo, czy może jest to coś, do czego nas przyzwyczaił? Piłkarz warty niemal 200 milionów euro właśnie w najważniejszych meczach powinien udowadniać, że był wart każdego wydanego banknotu. O ile na arenie europejskiej spisuje się bez zarzutu, o tyle w lidze francuskiej dopadła go niemoc. Najlepiej spisał się w starciu z Olympique, ale wtedy też oczekiwania nie były tak duże. Wówczas Unai Emery dopiero po raz drugi mógł skorzystać z boskiego tria Neymar–Mbappe–Cavani. W Marsylii Mbappe został natomiast stłamszony przez Jordana Amaviego, który nieśmiało puka do pierwszej reprezentacji Francji. Został uznany przez media za najsłabszy punkt tamtego widowiska, a po kilku tygodniach historia się powtórzyła. Tym razem na scenie w Monaco.
Trudno wytłumaczyć, z czego wynika niemoc 18-latka. Być może jest tak pewny siebie, że żaden rywal we Francji nie robi na nim większego wrażenia, co z kolei skutkuje utratą koncentracji. Wydaje się, że problem leży właśnie w głowie zawodnika, bo kto jak kto, ale Kylian Mbappe wychodząc sam na sam z bramkarzem, powinien skierować piłkę do siatki nawet z zamkniętymi oczami. Jedno jest natomiast pewne. Takie mecze jak ten wczorajszy potwierdzają, że Unai Emery na razie ma w swoich rękach diament, któremu daleko jeszcze do brylantu. Proces szlifowania wciąż trwa.