Wicemistrzowie świata z 2010 roku, brązowi medaliści cztery lata później. Posiadający świetny system szkolenia, który dał im genialne pokolenia lat 70., 90. oraz początku XXI wieku. Oglądając Holandię obecnie, nie można przestać przecierać oczu ze zdumienia i niestety w tym przypadku nie ma to pozytywnego znaczenia.
Jak podnieść ciśnienie Holendrowi? Zacząć mówić „Sneijder, van Persie, van Nistelrooy, van der Vaart, van Bommel…”. Na 90% dostaniecie w twarz. Holandia przez lata była rozpieszczana gwiazdami światowej piłki, które w reprezentacji może nie potrafiły postawić kropki nad i, ale zawsze było co oglądać. Ostatnie lata wskazywały na zbliżające się problemy – gwiazdy się starzały, a następców na najwyższym poziomie nie było widać. „Oranje” mimo tego potrafili wygrywać, co zaprezentowali na ostatnim mundialu pod wodzą van Gaala. Ostatnie tchnienie formy, autorytet trenera… Cokolwiek to było, zniknęło.
Van Basten, van Marwijk, van Gaal – przez niemal równą dekadę pod wodzą tych selekcjonerów Holandia rozegrała 156 spotkań. Przegrała jedynie szesnaście. Co ciekawe (patrząc tylko teoretycznie), była to najlepsza dekada w historii reprezentacji Holandii. W jej okresie każdy z wymienionych trenerów przekroczył granicę 60% wygranych meczów. Ani wcześniej, ani tym bardziej później nikomu się to nie udało. Jak dołączyć ten obrazek do sytuacji po 2014 roku? Guus Hiddink, który zastąpił odchodzącego do United rodaka, uciekł po niecałym roku – dziesięć spotkań, cztery wygrane, pięć porażek. Nie trzeba tego komentować, wystarczającą odpowiedzią jest brak „Pomarańczowych” na Euro 2016.
Była to jednak „zasługa” nie tylko Hiddinka. Na cztery mecze przed zakończeniem eliminacji kadrę objął Danny Blind (dla nieco młodszych: ojciec Daley’a, legendarny obrońca Ajaksu lat 90.). Przy dobrych wiatrach mógł mieć wejście smoka, odbudować ducha drużyny, wygrać pozostałe spotkania i zostać bohaterem. W scenariuszu filmowym byłoby to prawdopodobne zakończenie, ale życie to nie film. Holandia poległa u siebie z Islandią, następnie na wyjeździe z Turcją, wygrała z Kazachstanem, by znów dostać u siebie lanie od Czechów. Ostatecznie Holendrzy zajęli czwarte miejsce w eliminacyjnej Grupie A, wyprzedzając takie potęgi jak Kazachstan i Łotwa.
Blind, nie wiedzieć czemu, posadę zachował. Być może federacja uznała, że jest tak beznadziejnie, że gorzej być już nie może, a zawsze może coś zaskoczyć. W tym momencie można zażartować z angielskiego znaczenia nazwiska Danny’ego, przez które czasem obrywa się też synowi – federacja była po prostu ślepa i liczyła na cud. Ten wydawał się całkiem możliwy – sparingowy początek 2016 roku przyniósł porażkę z Francją, a następnie m.in. wygrane z Anglią, Polską i Austrią. Formę miały zweryfikować wyniki w meczach o stawkę, ale już ostatni, wrześniowy sparing, zwiastował problemy. Domowa porażka 1:2 z Grecją nie może zapowiadać nic dobrego.
Tak też się stało. Obecnie w eliminacjach Holandia ma bilans 2–1–2, a wygrać nie potrafiła m.in. ze Szwecją i Francją. Gwoździem do trumny posady Blinda był jednak ostatni mecz z Bułgarią. Już samo wystawienie w nim 17-letniego Matthijsa de Ligta skłaniało do refleksji nad sensem wyborów selekcjonera. Być może liczył, że będzie to strzał w dziesiątkę, było jednak ogromne pudło. Młody zawodnik Ajaksu popełnił błędy przy obu trafieniach Deleva, a wstydliwa porażka stała się faktem.
Co dalej? Kandydatów na razie brak. We wtorkowym sparingu z Włochami kadrę poprowadzi dotychczasowy asystent, Fred Grim. Były bramkarz Ajaksu doświadczenie trenerskie ma niewielkie, więc trudno się spodziewać, żeby samodzielnie prowadził drużynę w przyszłości. Jedno jest pewne – Holandia musi uniknąć błędów z ostatnich lat i w końcu przeprowadzić porządną analizę kandydatów. Jej sytuację można niemal jak kalkę przyłożyć do reprezentacji Polski. Wielka gwiazda (Robben), do tego dużo zawodników jeszcze nie na światowym poziomie, ale grających w mocnych europejskich zespołach, dodatkowo zdolna młodzież. Jak ważnym elementem jest trener, pokazała przemiana kadry po przyjściu Adama Nawałki. Skoro udało się nam, może również im. W końcu nie można powiedzieć, że mają beznadziejny zespół pogrążony w konfliktach i nikomu nie chce się grać. Mądry wybór Holendrów może jeszcze uratować sytuację – obecnie mają na koncie siedem oczek i zajmują czwarte miejsce w grupie.