Niemal każdego tygodnia jesteśmy bombardowani newsami o powiększaniu stadionów przez kolejne angielskie drużyny. West Ham przeniósł się na Stadion Olimpijski, pojemność trybun powiększył Liverpool, nowe stadiony będą miały Tottenham i Chelsea, a Everton także nie chce być gorszy i ogłasza budowę nowego obiektu. Hull idzie w drugą stronę i zapowiada… pomniejszenie stadionu.
Nie od dziś wiadomo o konflikcie kibiców z właścicielem klubu Assemem Allamem. Wszystko zaczęło się cztery lata temu, kiedy tenże dżentelmen zapowiedział, że koniec z Hull City i zmienia on nazwę na „Hull Tigers”. To przelało czarę goryczy i kibice zapowiedzieli otwartą wojnę z Allamem, który nie miał zamiaru z czegokolwiek się wycofywać. Co więcej, dokładał do pieca. A to powiedział wszystkim swoim wrogom, że „mogą nawet umrzeć, kiedy tylko chcą”, a to przyznał, że tak naprawdę to nawet nie lubi piłki nożnej. Niezbyt przejmował się też sytuacją z lata ubiegłego roku, kiedy Hull zostało bez trenera i ze zbyt wąską kadrą, żeby wystartować w Premier League, do której właśnie awansowało. Wszystko to składało się na niechęć kibiców, którzy buntowali się i nie chodzili już tak licznie na mecze swoich ulubieńców.
Pan Allam nie miał zamiaru zawracać sobie tym głowy i posunął się jeszcze dalej. Przed startem trwającego sezonu wycofał wszelkie zniżki, jakie wcześniej oferował klub. Od sierpnia wszystkie bilety kosztują tyle samo – czy mowa o dzieciach, czy niepełnosprawnych. Co więcej, w Hull właśnie zapowiedzieli, że i w kolejnym sezonie również zniżek nie będzie. Może i bilety nie są tak drogie jak choćby na The Emirates, ale to nie zmienia postaci rzeczy.
Takie ruchy Allama sprawiły, że kibice są na niego wściekli, co pokazują poniższe obrazki.
Kibice nie chcą go w Hull, ale niewiele mogą. Jedyne, co w tej sytuacji są w stanie zrobić, to bojkotować mecze. A Mr. Allam niczym się nie przejmuje i wciąż robi swoje, przecież i tak nie lubi piłki nożnej. Od lata 2017 nie będzie można też wejść na najwyższy sektor trybuny zachodniej, który może pomieścić pięć tysięcy widzów. O tyle więc spadnie pojemność KCOM Stadium od sezonu 2017/2018. Średnia w trwających rozgrywkach to niewiele ponad 20 tysięcy kibiców na mecz, wolnych zostaje więc właśnie te pięć tysięcy.
Prezes Hull z każdym sezonem brnie coraz dalej w konflikt z kibicami. Ci jeszcze są cierpliwi, ale jeśli będzie tak dalej, to kto wie, czy już wkrótce klub Kamila Grosickiego nie będzie musiał stosować tricków znanych z włoskiej Serie B. Występująca tam Trestina w taki sposób zagwarantowała sobie 100% frekwencję na meczach.