Wizyty selekcjonera w pubach, granie w śnieżycy i cieszynki Stjarnanu, czyli islandzka piłka w całej okazałości [WYWIAD]

Po co selekcjoner reprezentacji Islandii na kilka godzin przed meczem chodzi do pubu? Dlaczego baby boom to jedna, wielka ściema? Jak wyglądało życie Islandczyków w trakcie Euro 2016? Który piłkarz z ligi islandzkiej mógłby grać w LOTTO Ekstraklasie? Jak Islandczycy radzą sobie z graniem zimą i dlaczego mieliby problem z grą w Lidze Mistrzów? Ile zarabiają piłkarze na Islandii? Dlaczego łatwiej spotkać Sigurdssona w samolocie niż na mieście? O to wszystko i jeszcze więcej zapytaliśmy Piotra Giedyka z Piłkarskiej Islandii, czyli człowieka, który tamtejszą piłkę ma w małym palcu.

Jak na Islandii traktowano przygodę Stjarnan w eliminacjach do Ligi Europy? Pamiętamy te mecze z Lechem Poznań.

Na Islandii euforia zaczęła się już podczas dwumeczu ze szkockim Motherwell. Później był Lech, ale nie było tak, że obawiano się pogromu. No i Stjarnan wygrał, potem trafił przecież na Inter Mediolan, w tamtych kwalifikacjach klub z najwyższej półki. I w tamtym momencie już cała Islandia się zmobilizowała. Kibice reprezentacji ściągnęli kibiców innych klubów. Może też dlatego, że Stjarnan to młody klub i sympatycy nie zdążyli się poróżnić z innymi ekipami jak kibice KR Rejkjavik czy FH Hafnarfjordur. Potem kibice polecieli w 500 osób do Mediolanu, a to był niezły wynik. Kolejna ciekawa przygoda islandzkiego klubu, choć Stjarnan dał się poznać już wcześniej. Teraz jego piłkarze odpuścili sobie te wymyślne cieszynki, ale za czasów gry w niższych ligach cały świat się tym zachwycał.

Biorąc pod uwagę islandzki klimat, piłka nożna raczej nie jest tam najpopularniejszym sportem, choć po awansie na Euro pewnie zainteresowanie wzrosło. Jakie więc sporty Islandczycy najchętniej uprawiają?

No właśnie piłkę nożną. (śmiech) Nie wiem, z czego to wynika, że w innych częściach Europy postrzega się, że futbol na Islandii jest traktowany pobocznie. Racja, klimat przez wiele lat nie pozwalał na uprawianie tego sportu przez cały rok, ale teraz powstały zadaszone pełnowymiarowe boiska i futbol zdecydowanie króluje. Wcześniej bywało różnie, ale piłka zawsze była ważna. Może nie tyle reprezentacja, to bardziej na zasadach ciekawostki. Taka moda na kadrę panuje od zaledwie kilku lat, kiedy weszły do niej owoce systemu szkolenia młodzieży, który został wprowadzony 15 lat temu. To zwiększyło apetyty Islandczyków.

No to mnie zaskoczyłeś i chyba nie tylko mnie. Piłka nożna na pierwszym miejscu, a co dalej?

Piłka ręczna. To zwłaszcza zimą, kiedy ludzie mogą się oderwać od futbolu, podobnie z koszykówką. O dziwo, takie sporty zimowe jak hokej czy skoki narciarskie na Islandii nie są zbyt popularne.

Dlaczego zainteresowałeś się akurat islandzką piłką? To sprawka Eidura Gudjohnsena?

Piłka nożna przyszła z fascynacją całą Islandią wiele lat temu. Z czasem zacząłem się uczyć języka i tak poszło. Pierwszy raz poleciałem w 2012 roku. Teraz bywam tam dość często, a za rok planuję wyjechać na stałe. Na ten kraj nie patrzyłem zarobkowo, jak większość imigrantów z Polski, ale turystycznie. Jednak od sześciu lat, od kiedy piszę o tamtejszej piłce dla islandzkich i polskich mediów, to wykorzystuję swój pobyt tam również do celów związanych z pracą.

Bardziej niż gra Eidura, zainspirował mnie klimat tamtejszego futbolu. Te stadiony, amatorska wówczas liga i cała ta otoczka, która bardzo się różni od tego, co mamy w Polsce.

Co zrobiłeś, kiedy pierwszy raz poleciałeś na Islandię?

Między innymi odwiedziłem najbliższy możliwy stadion oczywiście.

Po jakim czasie nauczyłeś się czytać wszystkich te nazwy, które dla Polaków czasem wyglądają jak kombinacja przypadkowych kilkunastu literek? Czytając je, można sobie połamać język.

Trochę to trwało, zanim zacząłem normalnie wymawiać te słowa. Mimo nauki języka musiałem się z tym osłuchać. Tak szczerze mówiąc, dopiero od około sześciu lat przychodzi mi to bez większego problemu. Choć nie zawsze, bo nawet dziś nazwy niektórych klubów z niższych lig sprawiają mi problemy. Nie myśl jednak, że Islandczycy posługują się na co dzień pełnymi nazwami. Taki Fimleikafelag Hafnarfjordur często wymawia się i zapisuje jako FH Hafnarfjordur, a częściej po prostu jako FH. Tak to działa w większości przypadków, nie ma więc tragedii.

Jakiś czas temu na Piłkarskiej Islandii informowałeś, że do Pepsi-deild, czyli islandzkiej ekstraklasy, trafił Robert Menzel, występujący wcześniej m.in. w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Od niedawna jego nowym klubem jest IA Akranes. Dobra zmiana?

Zespół z Akranes ostatnio podupadł względem tego, co było wcześniej. Zajmuje miejsca w dole tabeli, kilka lat temu nawet spadł z ekstraklasy. Ma znakomitą szkółkę młodzieżową, nawet docenioną przez UEFA, ma bogatą historię, ale jeśli chodzi o teraźniejszość, to klub walczy o powrót do lat świetności. Czy Robert zrobił dobrze? Sam jestem ciekawy, ale myślę, że nie będzie mu łatwo z miejsca wejść do pierwszego składu. Może to chwilę potrwać, choć trudno mi powiedzieć, bo z formą tej ekipy było w zeszłym roku słabo, odeszło stamtąd kilku kluczowych zawodników.

(Zdjęcie: ICELAND NEWS)
(Zdjęcie: ICELAND NEWS)

Ilu ogólnie Polaków występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej na Islandii?

Jest jeszcze jeden obrońca, Tomasz Łuba, z Vikingur Olafsvik oraz bramkarz, Maciej Majewski, z Grindaviku.

Radzą sobie?

Tomek Łuba jest legendą w swoim klubie, często otrzymuje nagrody dla najlepszego zawodnika. Natomiast Maciej Majewski borykał się z kontuzją w poprzednim sezonie i stracił sporo czasu. Jego zespół jest beniaminkiem, więc czeka go trudniejsze zadanie.

Polska to wciąż w tamtejszej piłce egzotyczna nacja?

Zdecydowanie. Odkąd wyjechał Rafał Ulatowski, było kilka lat posuchy. To dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że Polacy stanowią największy procent imigrantów na Islandii. Teraz się to zmienia i jest wielu Polaków grających w niższych ligach, ale to od roku, może dwóch lat.

A skąd jeszcze przyjeżdżają na Islandię, żeby pokopać?

Najwięcej zagranicznych zawodników grających w islandzkich klubach to Szkoci, Anglicy, Holendrzy, a później obywatele krajów skandynawskich. Są też zawodnicy z takich miejsc jak Brazylia, kraje afrykańskie, jest kilku Węgrów.

To teraz weźmy dowolnego piłkarza z tamtejszych rozgrywek, najlepiej gwiazdę i przenieśmy ją do Polski. Kto by to był i jak mógłby sobie tu poradzić? W jakim klubie, w której lidze?

Taką gwiazdą jest na pewno Steven Lennon, szkocki napastnik z FH. Dokąd bym go polecił? Mógłby grać w tych słabszych drużynach ekstraklasy, myślę, że tam by sobie poradził.

Ale wiesz jak to jest w Polsce? Piast Gliwice w zeszłym roku był wicemistrzem, a teraz do końca będzie walczył o utrzymanie. (śmiech)

No tak. Polecił bym go m.in. Piastowi właśnie. Kluby tego pokroju mogłyby z jego usług korzystać, a na poziomie I ligi byłoby jeszcze lepiej.

A jakiś Islandczyk?

Chociażby młody Holmbert Aron Fridjonsson ze Stjarnan, który był już w Celticu i Broendby. Nie wiem, czy już ma na tyle doświadczenia, żeby z powodzeniem grać w pierwszej drużynie, ale z pewnością, zaczynając od rezerw, z czasem przebijałby się wyżej. Zresztą, kilka lat temu Legia testowała trzech zawodników z Islandii (Sverrir Ingi Ingason – dziś Granada – Arni Vilhjalmsson, Andri Rafn Yeoman – przyp. red.). Nie wiem, czy Legia ma czego żałować, bo wtedy samych piłkarzy przerastać mogła ta sytuacja. Byli wyrwani z innego systemu ligowego, z innej piłkarskiej epoki, bo u nas stadiony i cała otoczka stoją na wyższym poziomie.

Pierwsza liga ma stopień profesjonalnej? Piłkarze mogą utrzymać się z samej gry?

Nie jest jeszcze w pełni profesjonalna, ale kluby Pepsi-deild są półzawodowe. Nie ma więc amatorów, ale przybywa piłkarzy z kontraktami co najmniej półprofesjonalnymi. Klubem, który może się pochwalić w pełni profesjonalnych sposobem działania, jest wspomniane FH, które ma większy budżety i może sobie pozwolić na kontrakty w pełni zawodowe z co najmniej częścią piłkarzy.

A jak wygląda system grania w tamtejszej lidze? Jaki wpływ ma na to klimat?

Na Islandii sezon zaczyna się tak naprawdę w styczniu. Wtedy startują rozgrywki o puchary regionalne, oczywiście w zadaszonych obiektach. Jest Puchar Rejkjaviku, Puchar Północy czy Fotbolti.net Cup – turniej organizowany przez największy serwis piłkarski na Islandii. Z tych trzech tylko Puchar Rejkjaviku ma status oficjalnego i tylko on liczy się do statystyk.

Po pucharach lokalnych zaczyna się Puchar Ligi, który dzieli się na trzy kategorie. W pierwszej mierzą się zespoły 1. i 2. Ligi, w drugiej 3. i 4. liga, a w trzeciej 5. Te rozgrywki startują w połowie lutego i również są uznawane przez Knattspyrnusamband Íslands, czyli po prostu KSI (islandzki związek piłkarski – przyp. red.).

Potem przychodzi marzec i sytuacja jest nieco skomplikowana. Od około ośmiu lat islandzkie kluby latają na zagraniczne zgrupowania. Jeszcze dekadę temu tylko nieliczni mogli sobie na to pozwolić i to nie zawsze. Teraz rok w rok latają do Hiszpanii, Portugalii i tam przygotowują się do sezonu. To powoduje, że terminarz Puchar Ligi musi być dostosowany pod takie wyjazdy, ale to nie zawsze rozwiązuje problem. Dochodzi więc do tego, że niektóre kluby wystawiają w meczach pucharowych rezerwy, a pierwszy zespół leci na zagraniczny obóz.

I pewnie wpływa to na końcowy wynik…

W zeszłym roku była taka sytuacja, że Stjarnan, mając pierwsze miejsce w swojej grupie, wyleciał na zgrupowanie, a w zamian w pucharze zagrały rezerwy. Ostatecznie klub zaprzepaścił szanse na jakikolwiek sukces. Było też tak, że klub wylatywał i nie wystawiał nikogo, co skutkowało dyskwalifikacją i wstawieniem w jego miejsce innej drużyny.

Ten puchar trwa do połowy kwietnia, potem jest jeden mecz w ramach Superpucharu Islandii i zaczyna już sezon ligowy, który cieszy się zdecydowanie większą popularnością. W tym roku startuje pod koniec kwietnia.

Wtedy już jest taka pogoda, że można grać na zewnątrz?

Tak, wtedy już można grać na otwartych stadionach. Sezon trwa do października, aczkolwiek trzy lata temu była taka sytuacja, że już pod koniec września niektóre kluby musiały uciekać do hal, co nie podobało się i zawodnikom, i kibicom, bo hale nie maja takiej pojemności. Teraz jednak sezon kończył się na zewnątrz na początku października, więc powoli te rozgrywki są wydłużane.

no
(Zdjęcie: archiwum Piłkarskiej Islandii)

Liga kończy się w październiku i co potem?

Zaczyna się oficjalna przerwa, która trwa do połowy listopada. Piłkarze mają wtedy urlopy…

Zaraz, zaraz. A co, jeśli któraś z drużyn zakwalifikuje się do europejskich pucharów i gra w grupie Ligi Mistrzów lub Ligi Europy?

Nie było jeszcze takiej sytuacji. Rozmawiałem niedawno z Islandczykami, co by w takiej sytuacji zrobili, ale nie ma jasnej odpowiedzi. Myślę, że jeśli któryś doszedłby do fazy grupowej, to organizowaliby sparingi z ekipami z Norwegii czy Danii. To jest jeden ze sposobów, jak można by z tego wyjść, bo do przesuwania mety Islandczycy nie są chętni. Choć budują boiska ze sztuczną nawierzchnią, co z kolei nie podoba się niektórym zawodnikom.

Kiedy wracają do treningów po tej przerwie?

Zgrupowania zaczynają się od połowy listopada i w tym okresie odbywają się pierwsze sparingi. W klubach, w których nie ma profesjonalnych kontraktów, dużo zawodników z zagranicy wraca do siebie na święta i przyjeżdżają dopiero po nowym roku. Często jednak nawet w tych styczniowych pucharach zagraniczni piłkarze czy nawet ci lepsi z Islandii wciąż przebywają na urlopach i wracają później.

Ile jest drużyn w ekstraklasie?

W Pepsi-deild dwanaście. Grają systemem mecz i rewanż, ale bez podziału punktów. Jeszcze kilka lat temu grało tylko dziesięć drużyn, ale kolejnych zmian na razie nie planują. Dziennikarze sportowi często proponują, żeby zrobić system w wymiarze trzech rund, tak jak na Wyspach Owczych. Motywują to rozgrywaniem większej liczby spotkań.

Jak wygląda sprawa z awansem do europejskich pucharów?

Mistrz Islandii zaczyna od drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Kolejne dwa miejsca premiowane są grą w eliminacjach LE. Do tych rozgrywek ma szansę też awansować zdobywca Pucharu, a jeśli jest nim ktoś z miejsc 1-3, to gra kolejna drużyna.

Kilka lat temu, chyba w 2011 roku, była taka śmieszna sytuacja z zespołem Tor Akureyri. Wszystko przez system ligowy, stąd wicemistrz 2011 jest brany pod uwagę do eliminacji latem dopiero 2012 roku. A wtedy awans w przypadku zdobycia pucharu przez mistrza kraju wywalczał przegrany z finału. Tor grał w nim z KR Rejkjavik, przegrał ten mecz i jeszcze spadł z ligi. Ostatecznie w eliminacjach LE występowała więc drugoligowa drużyna. Co ciekawe, poradził sobie całkiem nieźle. W pierwszej rundzie rozbił Bohemian FC z Irlandii, wygrywając u siebie 5:1. Później trafił na Mladę Boleslav z Czech, no i tam już odpadł.

Opłacały się takie wojaże, biorąc pod uwagę, że przecież grał w drugiej lidze? UEFA na tym poziomie eliminacji nie płaci kokosów, a czasem kluby wręcz dokładają.

Był to jakiś wydatek, ale nie ukrywajmy, że Islandia jest obecnie bogatym krajem. Nie było to więc bardzo kosztowne, ale trzeba wziąć też pod uwagę, że kluby ligowe, ale i reprezentacja Islandii latają normalnymi rejsowymi samolotami. To nie są żadne czarterowe loty, tylko normalnie z innymi pasażerami. Po prostu odpowiednio wcześniej robiona jest rezerwacja. Pomijając Euro 2016, kiedy kadra poleciała swoim samolotem, to nawet ona latała publicznymi liniami.

A to ciekawe. W ten sposób można było nawet łatwiej spotkać piłkarzy niż na ulicach.

Dokładnie, często tak było.

Mówiłeś o tych boiskach, sztucznych murawach. Większość klubów ma już takie zadaszone boiska?

Jeżeli chodzi o te zadaszone obiekty, to one nie są własnością klubów. Należą do miasta, a kluby je dzierżawią. Co ciekawe, w Rejkjaviku jest tylko jeden taki obiekt nadający się do użytku na wyższym poziomie.

A ile jest drużyn?

Oj, bardzo dużo.

I korzystają z niego wszystkie?

Tak, tylko czasowo wszystko jest zaplanowane. Dla przykładu, kiedy zimą rozgrywany jest Puchar Ligi, to jeden klub ma „dla siebie” dwie godziny, a potem wchodzą kolejni. Podobne hale są jeszcze w Keflaviku, w Kopavogur są nawet dwa takie obiekty, po jednym mają na wschodzie kraju i na północy.

Jaka jest w tych halach nawierzchnia?

Sztuczna, nie ma innego wyjścia. Gdyby była naturalna, to po jednym dniu zostałoby tam błoto. W halach są sztuczne nawierzchnie, a na stadionach dopiero są takie instalowane. Teraz KR rozbudowuje swój obiekt i właśnie będzie zmieniał murawę na sztuczną, podobnie FH, który ma największy ligowy stadion.

Jaką ma pojemność?

Prawie 6800. Tam dwa lata temu padł rekord frekwencji na meczu ligowym. Było to spotkanie decydujące o tytule, FH grał ze Stjarnan i przyszło aż 6450 widzów. To był pierwszy taki mecz, na którym można było poczuć europejską atmosferę, byli zorganizowani kibice gości, były nawet ekscesy, bo niektórym puściły nerwy. Dwadzieścia lat temu była kiedyś taka sytuacja w Akranes, że na mecz przyszło 5000 kibiców, a miasto liczyło 4500 mieszkańców.

Czy te siedem tysięcy widzów to jest dużo na Islandii?

Bardzo dużo. Biorąc pod uwagę np. miasto stołeczne Rejkjavik, gdzie obecnie mieszka 150 tysięcy mieszkańców. Tam akurat jest dużo klubów i wszystko rozkłada się dzielnicowo. Niemal każda ma swój klub i tak kibicują. A już w Akranes na stadion chodzi średnio 1000 widzów, więc jest to spory procent mieszkańców. Mogłoby być ich nawet więcej, ale od zeszłego roku w telewizji można obejrzeć nawet trzy mecze danej kolejki.

17201187_1060488347390901_3787892725252839825_n
(Zdjęcie: archiwum Piłkarskiej Islandii/Raggi Óla)

W Polsce przeciętny budżet klubu to 15-20 milionów euro, a piłkarze zarabiają na poziomie 300 tysięcy euro rocznie i to nie ci najlepsi. Jakimi pieniędzmi operują kluby islandzkie?

Po pierwsze trzeba wziąć pod uwagę to, że na Islandii niechętnie mówią o pieniądzach. Rzadko kiedy są przecieki, jeśli chodzi o kwoty transferowe, o pensje piłkarzy. Nie podam więc konkretnych kwot, ale jeśli chodzi o zarobki, najlepsi inkasują od 6,5, do 10 tysięcy euro miesięcznie.

Miesięcznie? To nie jest tak mało, powiedziałbym, że na poziomie przeciętnego piłkarza ekstraklasy.

No nie mało, ale to dotyczy graczy z profesjonalnymi umowami. Ci z półzawodowymi zarabiają odpowiednio mniej. Wiadomo, większość z nich sobie dorabia, ale duże grono piłkarzy utrzymuje się tylko z grania. Na pewno nie jest tak, że piłkarz islandzkiej ekstraklasy jest najpierw zwykłym pracownikiem, a dopiero potem gra w piłkę. Piłkarze dorabiają tylko wtedy, kiedy tego potrzebują. Wiadomo, inaczej jest w niższych ligach, gdzie są mniejsze pieniądze.

A klubowe budżety?

Jeśli chodzi o budżety transferowe klubów, będzie to około pół miliona euro w skali roku. Może FH ma trochę więcej, do 900 tysięcy euro, ale nie są to duże pieniądze. Rzadko przeprowadza się droższe transfery. Ściąga się tańszych zawodników z zagranicy i trzeba ich jeszcze utrzymać.

Wyobraźmy sobie taką sytuację, że przyjeżdża zagraniczny klub, niech będzie Aston Villa, w której gra Birkir Bjarnason. Płacą za niego kilka milionów euro i co się dzieje z takimi pieniędzmi? Na co są przeznaczane?

Najczęściej przeznaczane są na rozwój klubu, na akademię i na obiekty. Mniejszy procent z transferów przeznaczany jest na inne transfery czy na pensje zawodników.

A jak mogą trenować dzieci? Jest dostęp do takiej infrastruktury jak w Polsce? Są orliki, akademie?

Najlepiej ze szkoleniem młodzieży stoi FH, czyli ten największy klub, który cztery lata temu otworzył dobrą akademię. Dobrze szkoli też Stjarnan i Breidablik, skąd każdego roku za granicę wyjeżdża po kilku młodych piłkarzy. Stamtąd byli zawodnicy testowani przez Legię i stamtąd pochodzi też najwięcej reprezentantów kadr młodzieżowych. Ponadto nadal realizowany jest ten program szkolenia wymyślony lata temu przez związek piłkarski, z którego wzięły się znane dziś islandzkie gwiazdy typu Gylfi Sigurdsson, Kolbeinn Sigthórsson.

Rosną następcy obecnych gwiazd?

Jasne, jest chociażby młody Finnbogason i wielu innych, którzy lada dzień zastąpią obecne gwiazdy. To nie jest tak, że obecni kadrowicze się zestarzeją i islandzka piłka znów wróci do czasów, kiedy od każdego dostawała baty po 0:6. Będzie może nawet lepiej. Zresztą nawet kadra U-21 ma lepsze wyniki. Co do młodych piłkarzy, teraz kluby islandzkie są dużo sprytniejsze niż kiedyś. Już nie wystarczy, że przyjedzie przedstawiciel Ajaksu i pomacha czekiem. Kiedyś odbywało się to w ciągu kilku tygodni i za mało korzystne warunki zabierali gracza do Holandii. Teraz te kluby potrafią przytrzymać zawodników, częściej odmawia się Holendrom, Belgom, którzy oferują po 200, 300 tysięcy euro.

Cieszy też to, jak do gry podchodzą islandzkie dzieci. Grają od świtu do nocy, jak są zaśnieżone boiska, to zbiera się grupka, która je sobie odśnieża, a potem przy włączonych jupiterach biega za piłką. Grają nawet przy zamieciach śnieżnych, determinacji nie można im odmówić.

Skoro większość gwiazd islandzkiej piłki gra zagranicą, to którą ligę najchętniej oglądają Islandczycy?

Zdecydowanie Premier League. Zresztą, dziś prawie każdy Islandczyk kibicuje któremuś z klubów angielskiej ekstraklasy i nie muszą być to ekipy czołowe. Nawet niższe ligi angielskie są bardzo popularne, z tego też względu, że grają tam Islandczycy. Dopiero później jest Bundesliga i inne europejskie ligi.

Wcześniej wspominałeś o tym, że nawet reprezentacja podróżuje publicznymi liniami lotniczymi. Panuje tam taki kult gwiazd reprezentacji jak u nas z Lewandowskim i spółką? Kibice zabijają się o ich podpisy, zdjęcia? Bo ten numer z lotami w Polsce by nie przeszedł.

Na Islandii tak to nie wygląda. Trzeba też wziąć pod uwagę, że te gwiazdy rzadziej bywają na Islandii. Jeśli jednak już do takiego spotkania dojdzie, to zamiast szału jest sympatyczna pogawędka. Kiedy ktoś robi z tego sensację, to wiadomo, że są to turyści bądź imigranci.

Mimowolnie przechodzimy do tematu reprezentacji. Skąd wziął się ten sukces na Euro 2016? Jak Lagerbäck w cztery lata z drużyny zajmującej miejsce w drugiej setce rankingu FIFA zrobił najpierw uczestnika mistrzostw Europy, a potem ich ćwierćfinalistę?

Na to złożyły się dwa czynniki. Po pierwsze ten system szkolenia, z którego wyrośli naprawdę utalentowani piłkarze i osoba Larsa. Lagerbäck, choć wcześniej z Islandią nie był związany, potrafił złożyć z wyspiarzy klasowy zespół. Nie wiem, czy obecny selekcjoner potrafiłby samodzielnie coś podobnego stworzyć, ale na pewno sam dużo się nauczył. Dzięki temu teraz samodzielnie może prowadzić ten zespół i myślę, że zostanie na długie lata.

A rzeczywiście było tak, że na czas meczów ulice kompletnie pustoszały? Islandczycy żyli tym turniejem tak, jak pokazywano to w mediach?

Cała ekscytacja zaczęła się jeszcze w eliminacjach. Wtedy powoli rozwijał się ten szał na reprezentację, a samo Euro było już tego apogeum i faktycznie we wszystkich miasteczkach ludzie udawali się razem do pubów i tam oglądali mecze, rzadziej w domach. Ze statystyk, które były wtedy prowadzone, wynika, że ponad 90% populacji, czy to młodzież czy starsi, aktywnie interesowało się kadrą na mistrzostwach. Bardzo dużo osób poleciało też do Francji, gdzie rozsławiło islandzki doping.

Podczas meczu z Portugalią w fazie grupowej kamery monitoringu miejskiego zarejestrowały obrazki, gdzie na ulicach nie było prawie żadnego samochodu, choć na co dzień w tych samych miejscach panował niemały ruch.

1

Ile czasu po Euro utrzymywała się ta atmosfera sukcesu?

Trwało to bardzo długo, nawet do dwóch miesięcy po turnieju można było spotkać wśród Islandczyków świętowanie tego sukcesu, bo tak to było traktowane. Jednak ta euforia trwa nadal i jak rozmawiam z Islandczykami, to tylko czekają na kolejne mecze.

Kilka dni temu polskie media pisały o islandzkim baby boom, ale to nie ma nic wspólnego z prawdą. Wszystko przez to, że jakiś lekarz napisał coś na Twitterze, jednak później się wycofał. Islandzkie media już zaprzeczyły tym doniesieniom, bo nawet nie istnieją żadne oficjalne statystyki.

Po turnieju od kadry odszedł Lagerbäck, zostawiając ją dotychczasowemu asystentowi Heimirowi Hallgrimssonowi. Sam mówił o spokojnej emeryturze, ale wytrwał tylko kilka miesięcy i objął reprezentację Norwegii! Co na to Islandczycy, dla których ten człowiek był symbolem sukcesu?

Reakcje były podzielone. Na początku znosili to bardzo trudno, bo przecież Lars zapowiadał koniec kariery, a tu nagle objął Norwegię. Była też część kibiców, choć mniejsza, która po prostu życzyła mu powodzenia. Dopiero po jakimś czasie wszystko się uspokoiło i teraz wszyscy obserwują, co Lars osiągnie z Norwegią.

Czy Islandczyków stać na powtórkę wyniku z Euro? Kibice wywierają na nich presję?

Zakwalifikowanie się na mundial jest bardzo prawdopodobne, Islandia wciąż ma drugie miejsce w grupie. Na samych mistrzostwach już będzie trudniej, ale obecny selekcjoner może powtórzyć osiągnięcie Lagerbäcka. Bardzo jednoczy się ze społeczeństwem. Przed meczami spotyka się z ludźmi w pubach, jest duża więź. Nie wiem, czy gdziekolwiek indziej zdarza się coś takiego, że na kilka godzin przed meczem selekcjoner reprezentacji spotyka się z kibicami w knajpie i rozmawia z nimi o spotkaniu. Kibice chcieliby, żeby przede wszystkim obecny poziom został utrzymany, żeby mieli powody do świętowania. Zdają sobie sprawę z siły tej kadry.

Rozmawiał: Tomek Witas