Tottenham zanotował prawdziwy comeback w rewanżowym spotkaniu z Ajaksem. Drużyna Pochettino strzeliła trzy gole w drugiej części meczu, tym samym gwarantując sobie miejsce w finale. Niektórzy kibice zapewne nie wierzyli w końcowy sukces angielskiej ekipy. Co więcej, znaleźli się tacy, co myśleli, że mecz kończy się… po pierwszej połowie!
James Perkins, Michael Perkins oraz Will Perkins – to trójka kibiców „Kogutów”, która wybrała się na mecz swojej ulubionej drużyny do Amsterdamu. Jak wiadomo, przy tego typu wydarzeniach, alkohol jest nieodłącznym elementem zabawy. Wspominani sympatycy wypili kilka piw, a następnie obserwowali zmagania Tottenhamu.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Pod koniec pierwszej połowy, zespół z Londynu przegrywał 0-2. Sytuacja angielskiej ekipy była wręcz dramatyczna. Niewielu kibiców wierzyło w końcowy sukces. Zasada jest jednak jedna. Trzeba zachować resztki nadziei praktycznie do końcowego gwizdka. Problem pojawia się w momencie, gdy pomylisz sobie zakończenie pierwszej połowy z ostatnim gwizdkiem sędziego w meczu.
Koniec połowy = koniec meczu
Takie doświadczenie przeżyli wspomniani sympatycy Tottenhamu. James, Michael i Will pod mocnym wpływem alkoholu opuścili stadion po pierwszych 45. minutach ze świadomością, że jest to koniec spotkania – Byliśmy przekonani, że nie mamy już szans. Opuściliśmy obiekt przed zakończeniem połowy, gdyż myśleliśmy, że jest to koniec całego meczu. Nikt nie dyskutował na ten temat, każdy był przekonany, że rywalizacja się zakończyła. Uważaliśmy, że wychodzimy w idealnym momencie, przed wyjściem wszystkich kibiców –oznajmił James.
Zwrot akcji nastąpił na peronie stacji metra. Do Jamesa podczas drugiej połowy zadzwonił przyjaciel, a w trakcie rozmowy padła pierwsza bramka dla Tottenhamu. Trójka kibiców zdała sobie sprawę, że opuściła stadion po pierwszej połowie – Staliśmy czekając na pociąg. Zadzwonił do mnie przyjaciel. Nie mógł uwierzyć, że opuściliśmy stadion. Przecież mecz nadal trwał. Poinformował nas o pierwszej bramce, byłem zdezorientowany. Zrozumieliśmy jednak nasz błąd, ponieważ nikt nie stał na peronie czekając na pociąg.
Cały finał tej historii nie kończy się najgorzej. Trójka kibiców Tottenhamu wróciła do hotelu i obejrzała ostatnie 30 minut w barze – Oczywiście chcielibyśmy zobaczyć to na stadionie, jednakże jest to niesamowite doświadczenie i nauczka dla nas. Świętowaliśmy awans w taki sposób, jakbyśmy tam byli.