Czterech piłkarzy Chelsea i Tottenhamu, po jednym zawodniku Manchesteru United, Evertonu oraz Liverpoolu. Jedenastka sezonu w Premier League ujrzała dziś światło dzienne.
Tak jak w przypadku wszelkich rankingów i najlepszych jedenastek turniejów lub całego sezonu, nie obyło się bez kontrowersji. Największą zagwozdką jednak nadal pozostaje fakt, dlaczego wspomniane wyróżnienia są przyznawane na sześć kolejek przed końcem sezonu, kiedy nie znamy jeszcze chociażby oficjalnie mistrza Anglii.
Po komentarzach angielskich dziennikarzy, jedną z największych kontrowersji jest umiejscowienie w tej jedenastce Gary’ego Cahilla. Anglik oczywiście to podstawowy obrońca liderującej Chelsea, ale w tej kampanii zdecydowanie lepiej prezentował się jego kolega – Cesar Azpilicueta, który od tego sezonu pełni rolę środkowego defensora. Nie wspominając już nawet o Tobym Alderweireldzie, prawdziwym szefie defensywy „Spurs”, która w obecnych rozgrywkach straciła 22 bramki, czyli o pięć mniej niż Chelsea. Warto wspomnieć także o fakcie, że „The Blues” od stycznia nie potrafili zanotować czystego konta w ligowych bataliach, co tez powinno rzutować na wynik. Obok Cahilla, w jedenastce znaleźli się także David Luiz, Kyle Walker (choć doskonały sezon zalicza także Antonio Valencia) oraz Danny Rose. Tutaj obyło się bez większej sensacji.
Żadnych kontrowersji nie ma natomiast w pomocy. Sadio Mane, N’Golo Kante, Dele Alli oraz Eden Hazard. Tutaj ta czwórka od początku była uważana za faworytów do zajęcia wszystkich miejsc. Kogo brakuje? Przede wszystkim Christiana Eriksena, który rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w karierze. Można także wymienić Alexisa Sancheza, jeśli rozpatrujemy jego kandydaturę w kwestii skrzydłowego. Wówczas Sadio Mane być może powinien ustąpić mu miejsca. Odnośnie Edena Hazarda – Belg znalazł się w najlepszej jedenastce sezonu po raz siódmy w ostatnich ośmiu latach. Trzy razy miało to miejsce w Ligue 1, zaś czterokrotnie dokonał tego już na angielskich boiskach.
Jeśli chodzi o napastników – bez wątpienia Romelu Lukaku oraz Harry Kane zasłużyli na to wyróżnienie, nie tylko patrząc na zdobycze bramkowe. Obaj ciągną swój zespół za uszy, z tą różnicą, że Belg robi to w pojedynkę, zaś Kane ma u boku o wiele bardziej klasowych kompanów.
Pozostała kwestia bramkarza. Tutaj zdecydowanie byliśmy świadkami największej niespodzianki, czyli wyboru Davida de Gei. Był to jednak wybór, który ma prawo się obronić. Hiszpan od wielu sezonów jest pewnym punktem „Czerwonych Diabłów” i regularnie pomaga swojemu zespołowi. Czy tym razem jednak był najlepszy? Thibaut Courtois, Hugo Lloris czy Tom Heaton także śmiało zasługiwali na to wyróżnienie. Bez wątpienia, gdyby nie o wiele słabsza druga połowa sezonu w wykonaniu defensywy Chelsea, to zapewne triumfowałby Belg, także z powodu liczby tzw. czystych kont. Ostatecznie wyróżnienie przypadło Hiszpanowi, którego klub ma drugą obok „Spurs” najsolidniejszą defensywę w lidze.