John Heitinga skarży się na stan życia po zakończeniu kariery. Skala problemu jest poważna

John Heitinga bankructwo zakończenie kariery
(Zdjęcie: PROSHOTS)

Koniec kariery to dla wielu piłkarzy trudny moment. Co robić dalej? Zostać przy piłce? Zainwestować? Za co żyć, kiedy skończą się oszczędności? To tylko kilka pytań z ogromnej puli, ale John Heitinga już musi się mierzyć z tymi problemami, choć z piłką pożegnał się raptem rok temu. Skala problemu jest poważna.

Krzysztof Stanowski w swojej książce „Stan futbolu” słusznie zauważył, że znaczna część piłkarzy sięga dna już w kilka lat po zawieszeniu butów na kołku. Patrząc na wysokość ich pensji, trudno w to uwierzyć, ale zarabiając więcej, więcej wydajesz. Kiedy w pewnym momencie kurek się zakręca i na koncie znika jedno zero, piłkarze doznają szoku. Coś podobnego właśnie spotkało holenderskiego obrońcę, czym podzielił się w wywiadzie dla Thesun.co.uk:

– Kiedy jeszcze grałem w piłkę, zarabiałem dużo więcej pieniędzy. Moje wydatki również były odpowiednio większe. Teraz z żoną staramy się dostosować do nowej sytuacji. W przeszłości lataliśmy wyczarterowanym samolotem, ale teraz już tego nie robimy. Na święta wciąż wynajmujemy willę, ale już nie tak fantazyjną jak kiedyś. Teraz już nie jest nam łatwo pojechać do Paryża, Mediolanu czy Nowego Jorku na zakupy. Staramy się do tego przyzwyczaić, ale czasami jest trudno – opowiadał emerytowany piłkarz.

Choć wypowiedź Heitingi dla przeciętnego zjadacza chleba może brzmieć nieco komicznie, dobrze, że już teraz zwraca on uwagę na szczególnie ważny po zakończeniu kariery aspekt przetransferowania się do innej rzeczywistości. Holender postanowił robić to stopniowo i może to nawet dobrze, bo jak widać, nie przychodzi mu to z łatwością. Nie ma się co dziwić, skoro przez lata po miesiącu pracy mógł wyruszać na podbój świata.

Kluczowe w takich przypadkach jest przygotowanie się do nowej rzeczywistości odpowiednio wcześnie. Mając trzydziestkę na karku warto odwiedzić psychologa, ale jeszcze lepiej od kilku lat inwestować, zakładać firmy. Doskonale potrafią to piłkarze nowej generacji, którzy już dziś pomnażają swój wciąż rosnący majątek. Mogłoby się wydawać, że to wejście na szczyt i zdobycie wysokiego kontraktu jest wyczynem, ale nie. Jeszcze trudniej jest bowiem utrzymać się na powierzchni, kiedy rozpoczynasz życie na nowo, a światła jupiterów gasną. To trochę tak jak z Leicester – trudniej mu to mistrzostwo obronić, niż przyszło zdobyć (tak, tak, każdy to wiedział przed sezonem, nie zaprzeczamy).

Przed Heitingą wciąż sporo życia, wszak ma dopiero 33 lata. Holender musi nauczyć się funkcjonowania w nowej rzeczywistości i poszukać zajęcia, które zapewni mu nie tylko zdrowie psychiczne, ale i spokojny żywot. Na szczęście pewien poziom reprezentował i ma tyle znajomości, że ktoś na pewno wyciągnie pomocną dłoń. Inni tyle szczęścia nie mieli.