Nadszedł czas na koniec pewnej ery. John Terry opuści Stamford Bridge po zakończeniu obecnego sezonu. Nieuniknione, ale nadal wyjątkowo smutne pożegnanie dla zarówno fanów Chelsea, jak i całej Premier League.
Wiadomość o jego odejściu nie może nikogo zaskakiwać. Poprzednią decyzję, czy Terry otrzyma nowy roczny kontrakt wraz z przybyciem do klubu Antonio Conte w lipcu ubiegłego roku, omawiano niemal do ostatnich chwil. Już wówczas Anglik przygotowywał się na odejście, niemalże żegnając się ze swoimi kibicami podczas ostatniego ligowego spotkania w Premier League. Teraz to pożegnanie będzie o wiele bardziej efektowne i okazałe. Oczywiście pod warunkiem, że Chelsea ostatecznie wygra ligowy tytuł, aby świętować go po ostatnim spotkaniu z Sunderlandem.
John Terry opuści klub ze Stamford Bridge jako bezsprzecznie jego największa legenda, która z opaską na ramieniu zdobyła najwięcej w historii Chelsea. Można go nazwać człowiekiem, który dla wielu urzeczywistnił Chelsea i robił to od dwóch dekad. Jego odejście pozostawi ogromną pustkę, być może nawet taką przez pewien czas nie do zastąpienia.
Wygrał wiele, nawet trudno byłoby nam to wszystko wymienić, ale zdobył przede wszystkim najważniejsze: szacunek. Każdego w klubie – od trenera po sprzątaczkę. Był ikoną Stamford Bridge i całej angielskiej piłki, wielokrotnie występując na mistrzowskich imprezach w barwach reprezentacji Anglii. Oczywiście oprócz zaszczytnych chwil bywały także te gorsze, jak między innymi ta z Antonem Ferdinandem, kiedy to Terry miał w jednym ze spotkań obrzucić brata Rio Ferdinanda rasistowskimi obelgami.
W barwach „The Blues” zadebiutował niemalże 20 lat temu. Od tego czasu zaliczył 713 występów we wszystkich rozgrywkach i zdobył 40 bramek w samej Premier League, co czyniło go najskuteczniejszym defensorem w całej historii ligi. Zdobywanie bramek to był jednak dodatek, ponieważ klasa na boisku, przegląd pola – dosłownie wszystko miał ze światowego TOP. Brakowało mu tylko szybkości, ale jak sam wspomina – nadrabia to ustawieniem.
Z wypowiedzi Anglika można wywnioskować, że decyzję podjął klub, a nie on sam. To podobny przypadek do Franka Lamparda, który także trzy lata temu nie otrzymał propozycji przedłużenia kontraktu od klubu z Londynu i ostatecznie wylądował w Manchesterze City. Terry jednak od jakiegoś czasu wspominał, że nie zamierza występować dla ligowego rywala „The Blues” i w styczniu odrzucał oferty wypożyczenia do Bournemouth czy Sunderlandu. Najpewniejszym kierunkiem wydają się Chiny lub Stany Zjednoczone.
Ten sezon był bezsprzecznie jego najgorszym w dotychczasowej karierze, biorąc pod uwagę liczbę minut. U Antonio Conte został zrzucony z piedestału i po odejściu Jose Mourinho natychmiast wylądował na ławce. Łącznie w angielskiej ekstraklasie w obecnych rozgrywkach wykręcił 366 minut, częściej występując w pucharach.
Po odejściu z klubu Petra Cecha, Franka Lamparda oraz Didiera Drogby, Terry jest ostatnim elementem z tak zwanej starej gwardii, który pozostawi Stamford Bridge. Klub nie tylko traci swojego najlepszego w historii obrońcę, ale także jej wieloletniego kapitana – nie tylko na boisku. Być może będzie to dziura, której w żadnym stopniu Antonio Conte oraz jego klub nie będą w stanie załatać.