Defensywa w rozsypce – cień „Starej Damy” sprzed roku

Obrona Juventusu słynęła ze swej szczelności. W ubiegłym sezonie to właśnie głównie ze względu na defensywę „Stara Dama” zawędrowała tak wysoko – zarówno w lidze, jak i w rozgrywkach europejskich. Wczoraj mit o obronie zespołu z Turynu został jednak całkowicie skruszony na Camp Nou.

W zeszłym sezonie Juventus grał jak z nut, a jego formacja defensywna podbijała serca kibiców, utrudniając jednocześnie rywalom życie jak żadna inna obrona na świecie. W ciągu całej drogi do finału Ligi Mistrzów, na przestrzeni dwunastu spotkań, „Stara Dama” straciła zaledwie trzy bramki – dwie jeszcze w grupie, trzecią natomiast w meczu półfinałowym. Średnia 0,25 straconej bramki na mecz musiała robić wrażenie.

Szczególnie że Juventus nie grał przecież z byle kim. Zaledwie po jednej bramce mistrzowie Włoch tracili w rywalizacjach z Lyonem, Sevillą i AS Monaco. Bez szwanku wychodzili zaś z pojedynków z Dynamem Zagrzeb, FC Porto czy FC Barcelona.

Podopieczni Massimiliano Allegriego zdołali wyeliminować właśnie „Blaugranę” już na etapie ćwierćfinału. W pierwszym meczu wygrali na własnym stadionie 3:0. Na mecz rewanżowy na Camp Nou pojechali zatem po remis. A gdy Juventus w zeszłym sezonie jechał dokądś po remis, to ten remis przywoził – niemal zawsze bezbramkowy. A wszystko dzięki takim popisom obrońców:

I choć wiele osób lwią część zasług za grę obronną „Juve” przypisywało Gianluigiemu Buffonowi, wczoraj przekonaliśmy się dobitnie, jak niewiele może sam bramkarz, gdy nie czuje chemii z obrońcami. W zeszłym roku „Gigi” miał przed sobą Alexa Sandro, będącego w życiowej formie Daniego Alvesa oraz nieprawdopodobnie zgrany duet stoperów – Leonardo Bonucciego i Giorgio Chielliniego.

Tymczasem w tym momencie w zespole nie ma już Alvesa i Bonucciego, a Chiellini jest kontuzjowany. Z ówczesnej obrony pozostał zatem tylko Alex Sandro. Wczoraj w formacji defensywnej dołączyli do niego pamiętający dokładnie poprzedni sezon Barzagli oraz nowicjusze – De Sciglio i Benatia.

Od początku gra defensywy nie wyglądała najlepiej. Wszystko trzymało się jednak w odpowiednich ryzach do momentu, gdy murawy nie musiał opuścić kontuzjowany De Sciglio, a w jego miejsce pojawił się Sturaro. Od tego czasu nie było czuć żadnej chemii ani wzajemnie między defensorami, ani między obrońcami a bramkarzem.

Brak komunikacji i wzajemnego zrozumienia na boisku sprawiły, że w momencie, gdy w 45. minucie Messi otrzymał piłkę przed polem karnym, bez żadnego problemu zrobił kilka kroków, mijając rywali jak tyczki, by w decydującym momencie dokładnie przymierzyć, nie dając Buffonowi najmniejszych szans.

Podobne błędy defensorom przydarzyły się również później. Zarówno przy drugiej, jak i trzeciej bramce obrońcy mistrza Włoch wpatrywali się w Messiego jak w obrazek, zamiast powstrzymać go w takim stylu, jak w ubiegłym sezonie. Dodatkowe zastrzeżenia może wzbudzić również pozostawienie Ivana Rakiticia zupełnie bez opieki (przy bramce na 2:0) oraz cała seria szkolnych błędów, które nie zostały jednak przez Barcelonę wykorzystane.

„Duma Katalonii” nie rozegrała wczoraj kosmicznego meczu. Na tle defensywy rywali rzeczywiście wyglądała jednak nieziemsko. Tak grająca obrona Juventusu sama prosiła się o kłopoty. I chociaż trzybramkowe zwycięstwo w takim spotkaniu jest imponującym wynikiem, wydaje się, że wczoraj było najniższym wymiarem kary.

„Stara Dama” już w pierwszym meczu Ligi Mistrzów w obecnym sezonie straciła więc tyle samo bramek, ile w poprzednim roku w kolejnych dwunastu starciach. Limit aż do finału został zatem wykorzystany i teraz będzie tylko lepiej? Śmiem wątpić. Massimiliano Allegri stoi przed niezwykle trudnym zadaniem ponownego złożenia formacji defensywnej w monolit, który będzie zdolny przetrwać każde uderzenie. W innym wypadku przy poważniejszych starciach, takich jak wczoraj, „Juve” będzie cierpieć. Sam bramkarz, nawet taki jak Gianluigi Buffon, bez wsparcia ze strony obrońców nie jest bowiem w stanie utrzymać czystego konta.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

 

Komentarze

komentarzy