Jeśli ktoś uważał, że polityka i sport są obok siebie, ten od niedzieli ma dobitny przykład, że obie sprawy mogą być aż nadto wymieszane i połączone, a ważne wydarzenia polityczne mogą mieć przełożenie na mecze ligowe czy reprezentacyjne. Tym razem poruszamy kwestię Gerarda Pique, który stanął przed bardzo trudną sytuacją, choć po części sam jest sobie winien. Jak to się wszystko odbije na reprezentacji Hiszpanii?
Pisaliśmy w podsumowaniu kolejki o niedzielnym meczu Barcelona–Las Palmas, który odbył się za zamkniętymi drzwiami. Widzieliśmy kilka dużych stadionów, na których były rozgrywane mecze ligowe, ale Camp Nou z Messim na boisku oraz wolnymi krzesełkami wyglądało nadto dziwnie. To jednak nie koniec reperkusji referendum, bo po meczu wtrącił swoje trzy grosze i oliwy do ognia dolał Gerard Pique. Naczelny prowokator kraju ogłosił wszem i wobec – Jestem Katalończykiem. Wszystko fajnie, ma prawo się nim czuć, jeśli tam się urodził, ale w takim razie jest absolutnie niekonsekwentny. Skoro czuje się Katalończykiem, skoro zagłosował za ogłoszeniem niepodległości regionu i oderwania jego od Hiszpanii, to dlaczego gra w reprezentacji Hiszpanii?… Zainteresowany odpowiedział, że „pozwala mu na to paszport i obywatelstwo”. Kłopot w tym, że takie tłumaczenie mogą przyjąć dzieci z podstawówki, nie rozumiejące zbyt wiele. Kibice zgromadzeni na otwartym treningu w ośrodku federacji Las Rozas mieli jednak nieco inne zdanie na temat wypowiedzi Pique.
Sale Piqué pic.twitter.com/F61hBh1mYk
— Eduardo J. Castelao (@EJCASTELAO) October 2, 2017
Kilka lat temu w Barcelonie grał taki piłkarz jak Oleguer. Żaden geniusz piłkarski, ot, zwykły wyrobnik. W pamięci zapisał się jednak swoimi przekonaniami politycznymi, które były bardziej wyraziste od Pique. M.in. z ich powodu utracił kontrakt sponsorski z firmą produkującą sprzęt sportowy Kelme, choć w tym przypadku chodziło o ujęcie się za członkiem ETA, Inakim de Juana. Firma Kelme wtedy wydała komunikat, w którym poinformowała, że miała zamiar sponsorować piłkarza/sportowca, a nie polityka.
Ale jedną z najważniejszych decyzji sportowych Oleguera była rezygnacja z gry w kadrze Hiszpanii. Jeszcze za czasów Luisa Aragonesa zawodnik spotkał się z selekcjonerem i przyznał mu, że nie czuje się na tyle zaangażowany emocjonalnie, by grać w reprezentacji Hiszpanii i lepiej, by powołanie otrzymali inni zawodnicy. To był rok 2005, więc jeszcze kilka lat przed złotą erą kadry. Oleguer kilkukrotnie był przedstawiany w mediach jako „nacjonalistyczny oszołom”, który ideologie przedkłada nad sport i karierę, ale prawda jest taka, że mowa o piłkarzu z wyższym wykształceniem. Skończył ekonomię na Barcelona Universitat Autonoma, a więc miałby o czym porozmawiać z Giorgio Chiellinnim.
Oleguer sześciokrotnie zagrał w barwach reprezentacji Katalonii. Symboliczne było spotkanie z kadrą Kraju Basków, ale po raz ostatni wystąpił w zwycięskim meczu – 4:2 – przeciwko Argentynie, a trenerem Katalończyków był wtedy… Johann Cruyff, czyli Holender, któremu kataloński nacjonalizm nie był obcy.
Była też afera związana z Markelem Susaetą, który na konferencji przed meczem z Panamą – miał w nim debiutować – nie był w stanie wydusić z siebie, że będzie reprezentował Hiszpanię. Później zacząć się proces prześwietlania jego życiorysu i szybko sprowadzono „niesfornego” – według jego przeciwników – reprezentanta na ziemię.
Oba przypadki – Oleguera i Susaety – były inne, ale wspólny był mianownik jakości piłkarzy. Nigdy nie byli i nie będą wirtuozami, którzy mogli być pierwszym wyborem w kadrze. Sytuacja z Pique jest odmienna. W końcu mowa o podstawowym środkowym obrońcy, zawodniku zbierającym wszelkie możliwe nagrody oraz trofea, a zatem kluczowej postaci. Najgorsze jest w tym, że Pique zapowiedział koniec reprezentacyjnej kariery po mundialu w Rosji. A zatem do jego ostatniego meczu w barwach „La Furia Roja” pozostało kilka miesięcy i na ostatniej prostej może definitywnie pogrzebać swój wizerunek w oczach wielu kibiców.
Głos w całej sprawie zabrała najważniejsza osoba w całym zamieszaniu, a więc selekcjoner Julen Lopetegui. – Nie będę analizował wpisów Pique na Twitterze. Mam swoje zdanie na ten temat, ale zachowam je dla siebie, gdyż muszę być ponad sprawami politycznymi – powiedział Lopetegui. Baskijski trener dodał ponadto, że każdy kibic ma prawo do swojego zdania i krytyki, ale martwi go lżenie reprezentanta, który jest w pełni zaangażowany i przygotowany pod względem mentalnym, o czym przekonał się po rozmowie z Gerardem Pique.
Według hiszpańskich mediów niezadowolony z całej sytuacji jest Sergio Ramos, wszak za moment ostatnie mecze eliminacji – prawie wygranych – a taka afera wokół reprezentacji nie służy zespołowi w spokojnych przygotowaniach, jednocześnie burząc koncentrację zespołu.
Ciekawe, jak się zakończy cała sprawa. Trudno przypuszczać, by casus Gerarda Pique miał wpływ na wyniki meczów z Albanią i Izraelem. Najprawdopodobniej za kilka dni Hiszpania będzie oficjalnie uczestnikiem mistrzostw świata w Rosji, tylko pytanie, czy na ten turniej pojedzie obrońca Barcelony? Gdyby chodziło jedynie o kwestie sportowe, to musiałby strzelić kilkanaście samobójów w sezonie, żeby nie pojechać. Ale że chodzi o politykę, która dostarcza jeszcze bardziej niezdrowych emocji niż sport, to różnie może być. Dla samego Pique lepiej by było, gdyby wszystko wydarzyło się trochę później, a najlepiej po jego karierze. Precedens jest taki, że wiele w jego przypadku zależy od kolejnych decyzji rządu w Madrycie oraz rządu autonomii Katalonii, więc uważnie śledzący wiadomości z Półwyspu Iberyjskiego będą wiedzieć nieco szybciej, co może się zdarzyć w sprawie Pique.