Kolebka Futbolu: Mówili: “Wracaj do siebie, nie jesteś Polakiem, jesteś Arabem”

O Majdim Moumnim było głośno na przełomie września i października. Zawodnik B-Klasowego Tarpana Mrocza wówczas brutalnie zaatakował sędziego, za co otrzymał zakaz uczestnictwa w oficjalnych rozgrywkach przez najbliższe trzy lata. Sprawa miała drugie dno – napastnik wcześniej był obrażany na tle rasowym, a jeden z rywali napluł mu prosto w twarz.

Prawie trzy miesiące później, porozmawialiśmy z Majdim Moumnim o powyższym incydencie i jego następstwach. Dowiedzieliśmy się również, jak się znalazł w Polsce i co go zaskoczyło na miejscu. Okazało się również, że choć w Polsce grał amatorsko, w Tunezji miał styczność z zawodowym futbolem.

***

Jak wyglądała z twojej perspektywy sytuacja, o której media rozpisywały się na przełomie września i października ubiegłego roku?

Przypomnijmy sobie, co wówczas się wydarzyło – [KLIK].

Podczas tego meczu było kilka kontrowersyjnych decyzji arbitra. Najpierw Tarpan zdobył bramkę, ale sędzia uznał, że był spalony. Podszedłem do niego i się zapytałem, dlaczego? Przeprosiłem i wróciłem do gry. Po pewnym czasie gola zdobyli nasi rywale, potem wyrównaliśmy. Później trafiłem do siatki i sędzia znowu odgwizdał spalonego, kolejny raz podszedłem do niego, by się spytać, czy dobrze widział tę sytuację. Wkurzyłem się i powiedziałem do niego, żeby dał mi kartkę. I tak właśnie zrobił.

Następnie jeden z zawodników rywali, grający z dziesiątką, podszedł do mnie i napluł mi prosto w twarz. Już pominę to, czy jestem Tunezyjczykiem, czy nie. Każda osoba po tym, jak ktoś napluje jej w twarz, musi jakoś zareagować.

Powiedziałem arbitrowi, żeby dał mu kartkę i nie zareagował. Zapytałem, dlaczego, co on robi? Wkurzyłem się, ściągnąłem koszulkę i dostałem czerwoną kartkę. Zasłużyłem na nią, ale fakt, że rywal nie został ukarany, po prostu mnie zdenerwował.

Jednak większą uwagę zwrócono na to, co działo się później. Gdy niczym Bruce Lee albo Steven Seagal powaliłeś sędziego na ziemię…

Opuściłem boisko i zaczęli mnie wyzywać, od Arabów, Afrykanów, śmiali się ze mnie. Mówili: “wracaj do siebie, nie jesteś Polakiem, jesteś Arabem”. A potem doszło do tego, co było widać na nagraniach. Spytałem się potem trenera, czy ktoś udokumentował to, co działo się zanim otrzymałem czerwoną kartkę, ale niestety nikt tego nie zrobił.

Skandal na meczu B klasy! Oto co zawodnik zespołu Tarpan Mrocza zrobił z sędzią spotkania… To nie mieści się w głowie. Oby ten "zawodnik" już nigdy więcej nie pograł w piłkę.Brawa dla gospodarzy – TKP Tuchola, którzy bronili sędziego przed agresorem.

Gepostet von Zawód – Sędzia am Montag, 30. September 2019

Klub próbował cię bronić, zanim otrzymałeś karę? Po tym zdarzeniu rozmawiałem z prezesem Tarpana Mrocza i powiedział, że sprawa zostanie wyjaśniona.

Nie, klub w ogóle nie zareagował, a prezes powiedział, że od sprawy umywa ręce. W Tunezji jest nieco inaczej niż w Polsce. Tam klub wszystko załatwia za ciebie – dokumenty, adwokatów, jeśli trzeba. Powiedzieliby mi: “Nie rób nic, nasz adwokat wszystkim się zajmie”. Tutaj klub nie miał swojego prawnika, ale mogliśmy tak to załatwić, że klub poszuka osoby, która by mnie reprezentowała, a ja zapłaciłbym za wszystko. A w Polsce nie zrobili nic, żeby mi pomóc.

Poza tym, było mi przykro, jak widziałem posty, w których koledzy z drużyny wypowiadali się o mnie, używając wyzwisk. Pisali, że to ja muszę zapłacić tysiąc złotych kary, która została nałożona na klub. Drużyna powinna być zgrana, a tutaj niestety było inaczej.

Ale chyba klub musiał zabrać w twojej sprawie jakieś stanowisko?

Dopiero wtedy, gdy byliśmy na przesłuchaniu w Okręgowym ZPN-ie. Były tam osoby z klubu, które musiały zeznawać.

Jak przebiegło przesłuchanie?

Całe szczęście, że żona ze mną pojechała, bo ja jeszcze słabo mówię po polsku. Zresztą Judyta kłóciła się z arbitrem, ponieważ na nagraniu nie widać, że uderzyłem go w twarz z otwartej ręki, jak zapisano w końcowym oświadczeniu. Zarejestrowano tylko szarpnięcie za koszulkę i potem arbiter nie miał żadnych śladów na twarzy. Najlepsze, że trener przeciwnej drużyny powiedział, że nie ma nic do zarzucenia sobie ani swojej drużynie – nie było żadnego rasizmu. A potem nas przeprosił. Skoro nic takiego nie miało miejsca, to po co on mnie przepraszał?

Nie będę teraz grał przez trzy lata. Co mam zrobić, żeby znów zagrać w piłkę? Wracać do Tunezji, grać we Francji albo w Niemczech? Tutaj mam żonę i dzieci. Pomimo wszystko nie chcę wyjeżdżać z Polski.

Uważasz, że kara jest adekwatna do popełnionego czynu?

Biorę odpowiedzialność za to, co zrobiłem, wiem że postąpiłem źle i zasłużyłem na to, by mnie ukarać. Byłem jednak u prawnika i powiedział mi, że kara trzech lat jest za wysoka. Żona czytała w internecie, że za gorsze wykroczenia były niższe restrykcje. Wszędzie było maksymalnie pół roku, maksymalnie rok i kara finansowa.

Naprawdę szkoda, że zostało nagrane tylko moje agresywne zachowanie, a nikt nie zarejestrował tego, co działo się wcześniej. Uważam jednak, że zostałem pozostawiony sam sobie i musiałem się bronić bez pomocy klubu.

Spotkałeś się również z wieloma negatywnymi komentarzami, gdyż sytuacja z twoim udziałem dość szybko rozeszła się w sieci. Otrzymałeś jakieś pogróżki?

Jeszcze przez kilka tygodni po tym wydarzeniu dostawałem mnóstwo wiadomości od osób, z którymi nigdy wcześniej nie rozmawiałem. Pojawiły się groźby, wyzwiska. Moja żona odpisywała z mojego konta na kilka z nich.

Mógłbyś mi pokazać kilka wiadomości?

(Majdi Moumni wyciągnął telefon i włączył Messengera) “Ciekawe, kiedy kurduplu brudasie w ryj wyłapiesz”, “Ciapaty kozojebco, następnym razem trafisz na kogoś, kto tak ci odda, że nigdy w piłkę nie zagrasz”.

Spotkałeś się wcześniej w Polsce z rasizmem?

Nie, zresztą nawet nie miałem kiedy, ponieważ moje życie polega głównie na pracy i treningu. Praca-dom-trening-dom – tak wyglądało moje życie po przyjeździe tutaj. Nie mam tutaj jeszcze zbyt wielu przyjaciół.

Z tego, co widzę w polskiej telewizji, to nie lubi się islamu. Większe miasta są bardziej tolerancyjne od mniejszych. Choćby Bydgoszcz – są tam ludzie z państw arabskich, Turcji, Wietnamu, Ukrainy.

Niektóre źródła przedstawiają, że jesteś Turkiem, a jesteś Tunezyjczykiem, skąd to się wzięło?

Przy rejestracji w Tarpanie Mrocza doszło do kilku pomyłek. Ktoś zrobił błąd w moim imieniu i zapisał mnie jako “Mahdiego” oraz przekręcił moją narodowość. Później czytaliśmy z żoną różne informacje na lokalnych stronach i wszędzie podpisywali mnie jako Turka. A ja przecież z Turcją nie mam nic wspólnego.

A jak to się stało, że trafiłeś do Mroczy?

Sprowadziła mnie tu moja żona.

Jak się poznaliście?

Przez Facebooka, pewnego dnia napisałem do niej. Rozmawialiśmy trochę, pisałem o tym, że pracuję w hotelu. Po jakimś czasie zapytałem się, kiedy przyjedzie do Tunezji. Rozmawialiśmy o naszych rodzinach, wysyłaliśmy zdjęcia. Chciałem ją zobaczyć na żywo, ona mnie na początku tak nie za bardzo… (śmiech).

W 2017 roku Judyta w końcu przyleciała do mnie i tak już zostało. Przyjechała do mojej rodzinnej miejscowości, Tabarki. Mogła zauważyć, że bez przerwy pracuję – pochłaniały mnie praca w hotelu i futbol.

Po jakimś czasie postanowiliśmy, że przylecę z żoną na stałe do Polski. Najpierw zapłaciłem za wyrobienie paszportu, a później załatwiliśmy pozwolenie na pracę. Najwięcej zamieszania było z wyrobieniem wizy, która jest w Polsce potrzebna Tunezyjczykom, gdyż nie nie ma tu zbyt wielu przyjezdnych z państw arabskich, jak w Niemczech czy Francji.

Czym się zajmowałeś w Tunezji? 

Pracowałem w hotelu i byłem przewodnikiem turystycznym. Stąd znam kilka języków – francuski, angielski, hiszpański, a teraz dzięki żonie coraz lepiej poznaję polski. I przede wszystkim grałem w piłkę.

Grałeś amatorsko, tak jak w Polsce? 

Zacząłem grać w piłkę, gdy miałem dziesięć lat. Gdy byłem nastolatkiem, grałem w zespole Esperance…

Esperance Tunis? To jeden z czołowych zespołów ligi tunezyjskiej. Widziałem, że wstawiasz dużo postów na Facebooku związanych z tym klubem, ale nie wiedziałem, że tam grałeś. Przed spotkaniem z tobą sprawdziłem, że grał tam niegdyś Ben Radhia, który występował przez jakiś czas w Polsce, w Widzewie. 

Souheil Ben Radhia? Tak, pamiętam go, przez jakiś czas trenowaliśmy razem w Esperance. Pamiętam, że miał potem epizod w kadrze Tunezji. Zresztą było u nas wtedy kilku reprezentantów. Radhi Jaidi, Khaled Badra…

Długo grałeś w Esperance?

Nie przebiłem się na dłużej do pierwszego zespołu, ale gdy miałem 17 lat, zagrałem w dwóch meczach ligowych. Po Esperance występowałem w klubie z Tabarki, gdzie kontrakt był niższy i musiałem dodatkowo pracować. Ale czułem się tam dobrze, nie robili mi żadnych problemów, gdy powiedziałem, że chcę wyjechać do Polski. Klub wtedy zaoferował mi kontrakt, ale ja już byłem zdecydowany, że chcę wyjechać wraz z żoną.

Od razu po przyjeździe zostałeś zawodnikiem Tarpana?

Grałem w piłkę przez lata w Tunezji i spytałem się żony, czy mógłbym grać również w Polsce. Mój brat Wajdi zresztą gra od pięciu lat w Niemczech i od niedawna jest w sztabie szkoleniowym klubu z Saarlouis. Ma już czterdzieści pięć lat, ale wciąż występuje. Naprawdę go podziwiam i łączy nas bliska więź, mimo kilometrów. U nas jest tak, że jak masz coś do mojego brata, to do mnie też.

Gdy chciałem podjąć grę w Polsce, najpierw konsulat musiał skontaktować się z Tunezją. Dowiedzieć się, czy mój kontrakt z Tabarką jest jeszcze ważny, czy mam pozwolenia i kartę piłkarza.

W końcu się udało wszystko załatwić i mogłeś grać w Polsce.

Chciałem tutaj grać dla samej pasji. Wiedziałem, że kluby na tym poziomie nie płacą piłkarzom, ale pieniądze nie miały dla mnie większego znaczenia. Zgłosiłem się do lokalnego klubu, choć żona mi wcześniej to odradzała. Zapytałem trenera, czy muszę zrobić jakieś testy sportowe albo medyczne, tak jak w Tunezji. Powiedział, że nic nie trzeba robić, tylko wystarczy, żebym przyszedł do nich na trening, podczas którego zagrają mecz.

Pograłem z nimi, zdobyłem pięć goli. Trener od razu zaprosił mnie do drużyny i chciał mnie zgłosić do rozgrywek. Musiałem dać mu dwa zdjęcia, kartę stałego pobytu w kraju i potem zostałem zarejestrowany.

Na co zwróciłeś uwagę po pierwszych spotkaniach w Tarpanie?

Polska piłka na poziomie B-Klasy jest dość agresywna, o czym się przekonałem już na treningach. Szczególnie, że jestem napastnikiem. Zresztą sędziowie pozwalają na dość dużo – nie dają zbyt wielu kartek, często puszczają grę.

Jak wyglądały treningi w Tarpanie?

Trenowaliśmy jeden raz w tygodniu, w czwartki wieczorem. Kto nie przyszedł na trening, ten nie zagrał w meczu. Szkoda, że treningi odbywały się tak rzadko, ale większość zawodników miała inną pracę. Gdy miałem czas, sam przychodziłem na boisko pokopać piłkę.

Będziesz chciał wrócić do futbolu nawet, jeśli ta przerwa faktycznie potrwa trzy lata?

Brat mnie zapraszał, żebym przyjechał do Niemiec, gdzie mógłbym grać, poza tym jest tam dużo zawodników z państw arabskich. Tutaj mam jednak żonę, dzieci – córkę Anię i syna Aarona, jedno imię polskie, drugie arabskie.

Po tej sytuacji z atakiem na sędziego, kilka osób napisało, że chce mi pomóc. Wśród nich był Darek, który zaprosił mnie do gry w lidze powiatowej Bydgoszczy.

To rozgrywki na wzór Playareny?

Tak, z tego co się dowiedziałem. Nie mogę grać przez najbliższe trzy lata w oficjalnych meczach, a ja kocham futbol. Dlatego jestem wdzięczny Darkowi za taką propozycję. Już zacząłem treningi w tym zespole.

Czyli nie możesz wytrzymać bez piłki?

Kiedyś komuś powiedziałem, że jak kochasz futbol to ja kocham ciebie (śmiech). Zresztą każdą wolną chwilę spędzam z piłką. Gram, oglądam mecze, czasami coś obstawiam. Mam w domu kilka arabskich kanałów, dzięki czemu mogę oglądać rozgrywki z komentarzem w moim języku.

Śledzę na bieżąco ligę angielską, gdzie kibicuję Manchesterowi United i trochę Arsenalowi ze względu na sentyment do Thierry’ego Henry i Marouane’a Chamakha. Jestem też sympatykiem Realu Madryt, co się zaczęło, gdy grali tam Zinedine Zidane, Ronaldo, Roberto Carlos. Lubię też ligę francuską, grało tam dużo reprezentantów Tunezji.

Nawiązując do tego, że trochę opowiedziałeś o swoich klubowych sympatiach, jak wygląda kibicowanie w Tunezji? Zdarzają się jakieś brutalne incydenty z udziałem fanów?

Na meczach Esperance z Club Africain i Etoile du Sahel zawsze jest dużo służb porządkowych, które pilnują kibiców. Nie ma tam, tak jak w Polsce, środków pirotechnicznych. Tunezyjscy kibice jednak bywają agresywni podczas takich spotkań, dlatego czasem potrzeba policji, żeby powstrzymać fanów przed większymi zadymami. Ogólnie jednak, porównując Esperance z zespołami z innych krajów afrykańskich, jesteśmy chyba dość spokojni.

Esperance i Club Africain – są to najbardziej utytułowane kluby Tunezji, w dodatku pochodzą z jednego miasta, Tunisu. Mówi się nawet, że całe państwo jest podzielone na kibiców tych dwóch zespołów. U mnie w domu było tak – bracia, mama, tata, siostra byli za Club Africain, … Tylko ja jeden za Esperance. Kiedy brat grał w Club Africain, nie mieliśmy jednak okazji, by grać przeciwko sobie – albo ja nie grałem, albo on.

Futbol to jednak nie wszystko. Czym się zajmujesz na co dzień?

Obecnie pracuję w budowlance. Podobają mi się zresztą domy w Polsce – są często dowodem na to, że można wybudować coś fajnego za nieduże pieniądze. Inaczej niż w Tunezji – moja siostra ma duży dom, ale zapłaciła zdecydowanie więcej niż wynoszą ceny w Polsce.

Co jeszcze poza cenami i jakością domów spodobało ci się w Polsce?

Jest taniej niż w Tunezji. Jest więcej sklepów, niższe ceny ubrań i jedzenia. A od strony sportowej, podoba mi się futsal, który w zasadzie dopiero tutaj poznałem, bo w Tunezji nie gramy w salach, jedynie na boiskach. Zaskoczyło mnie, że tutaj jest nawet liga.

Poza tym, odbywa się tu dużo maratonów – Bydgoszcz, Poznań. Kiedyś chciałem już wziąć udział, ale najpierw chciałbym wszędzie móc dojechać autem. A na razie nie mam prawa jazdy, gdyż moje, tunezyjskie nie jest tu uznawane.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. Z archiwum Majdiego Moumni

***

1. Pierwszy odcinek Kolebki Futbolu – Emerytura czy życie po życiu?