Kolejne wyróżnienie dla Kuby Błaszczykowskiego. I na pewno nie ostatnie

kuba

W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie, w którym, aby zabłyszczeć, musisz pokazać wszem i wobec własne cztery litery lub wykazać się inną głupotą, coraz bardziej zaczynamy tęsknić za kimś normalnym, spokojnym, niezmanierowanym. Dziewczyną bądź chłopakiem z sąsiedztwa – takim jak Kuba Błaszczykowski, który po raz kolejny został nagrodzony za pomoc innym.

Order Uśmiechu już samą swoją nazwą może wzbudzić u niektórych śmiech, bo cóż to za nagroda w tych czasach, kiedy liczą się głównie statuetki ze szczerego złota lub gigantyczne puchary? Poza tym wręczenie niniejszego odznaczenia nie odbywa się przy blasku setek kamer, zaś laureaci nie stąpają dumnie po czerwonym dywanie ubrani we fraki lub suknie zaprojektowane przez Armaniego, Lagerfelda czy innego Diora. Ale mimo to Order Uśmiechu ma wielką wartość i jest czymś szczególnym w świecie odznaczeń, ponieważ w głównej mierze o jego przyznaniu decydują najsurowsi i zarazem najbardziej szczerzy jurorzy, czyli dzieci.

Kuba Błaszczykowski nigdy nie pozostawał obojętnym na ich los zapewne dlatego, że sam jako małolat przeżył coś, z czym nie potrafiłoby poradzić sobie wielu dorosłych. Zamordowanie matki przez ojca na jego oczach musiało pozostawić w nim głęboki ślad, ale też sprawiło, że chłopak szybko dojrzał i dziś wyróżnia się na tle pozostałych futbolistów. Nie lansuje się na siłę w mediach, od lat pozostaje wierny żonie Agacie, a zamiast trwonić czas na kolejnych imprezach, woli poświęcić go najbardziej potrzebującym. Krótko mówiąc – wie, co w życiu najważniejsze, i często bywa za to nagradzany, choć na pewno nie pomaga dzieciom po to, by było o nim głośno.

Były już kapitan reprezentacji Polski musiał poczuć się bardzo doceniony, kiedy okazało się, że Międzynarodowa Kapituła Orderu Uśmiechu postanowiła nagrodzić właśnie jego. Miłe doznanie wzmógł w nim na pewno dodatkowo fakt, że wniosek o przyznanie Kubie nagrody złożyli mali pacjenci kilku szpitali, podopieczni domów dziecka czy zakładów poprawczych. To właśnie oni docenili fakt, iż „Błaszczu” regularnie przeznacza na pomoc im duże sumy pieniędzy, ale też podbudowuje ich swoim zachowaniem.

Ktoś może powiedzieć, że akurat biedy nie klepie i może sobie pozwolić na finansowe wspieranie potrzebujących, ale z drugiej strony wiadomo, że bogatsi bywają też zazwyczaj w większym stopniu chytrzy niż biedniejsi. Wystarczy popatrzeć na zagraniczne gwiazdy na czele z Messim, które tylko kombinują, jak oszukać fiskusa i zaoszczędzić tysiące na niepłaceniu podatków. O tego typu aferach z udziałem Kuby dotąd chyba nie słyszano, co akurat dobrze o nim świadczy. Podobnie zresztą jak jego boiskowa postawa.

Pamiętam, jak dekadę temu młody Błaszczykowski biegał po polskich, rozoranych boiskach, a co niektórzy twierdzili, że nie zrobi wielkiej kariery za granicą, ponieważ tylko w ojczyźnie może nabierać przeciwników na swój firmowy wówczas zwód, czyli kopnięcie piłki prawą nogą i obiegnięcie rywala z lewej. Czas pokazał, że jednak nie mieli racji, a gwiazdor kadry Adama Nawałki, mimo że pozostał skromnym, naturalnym chłopakiem, nie zginął na Zachodzie, a wręcz go zawojował. Już nie biega po boiskach, na których strach postawić stopę, lecz po pięknych zielonych dywanach. Przeciwników też ma ze zdecydowanie wyżej półki, ale wciąż nabiera ich na swoje zwody. A przy tym jest uwielbiany przez miliony swoich fanów.

Otrzymanie Orderu Uśmiechu świadczy dobrze o nim jako człowieku, ale też przecież w ostatnim czasie nie szczędzono mu dowodów sympatii także na niwie sportowej. Nikt z Polaków nie miał zamiaru wieszać na nim psów, kiedy nie zdołał pokonać Rui Patricio w serii rzutów karnych w ćwierćfinale tegorocznego Euro z Portugalią. Wszyscy rodacy stanęli za nim murem, zdając sobie sprawę, że tak niewiele zabrakło, by „Orły” Nawałki awansowały do najlepszej czwórki Starego Kontynentu. Kibice Borussii także go uwielbiają, co udowodnili, pisząc na jego cześć piosenki i wystosowując listy do władz klubu, w których prosili, by te nie pozwoliły mu odejść do innego zespołu.

Dlaczego poświęcam felieton akurat dokonaniom Kuby? Bo miło jest słyszeć, jak naszego rodaka doceniają dzieci, ale też fani z Niemiec. Wszyscy doskonale wiemy, że akurat z zachodnimi sąsiadami wciąż mamy niekiedy na pieńku, ale ich sympatia do pomocnika Wolfsburga świadczy o tym, że nie liczy się, z jakiego jesteś kraju, ale to, co sobą reprezentujesz. A Kuba reprezentuje nie tylko polski futbol, lecz cały nasz kraj. I – co najważniejsze – czyni to nad wyraz godnie. I oby było tak dalej, ponieważ potrzebujemy dziś szczególnie takich (nie)zwykłych bohaterów.