Koszmarna kontuzja i dramat zawodnika Barcelony

Zaledwie trzy dni temu Barcelona i Deportivo Alaves dowiedziały się, że zagrają ze sobą w finale Pucharu Króla. Kalendarz rozgrywek zrządzeniem losu ułożono tak, że już dzisiejszego popołudnia obie drużyny zmierzyły się w ramach 22. kolejki La Liga. Świetny ostatnio beniaminek kontra potrzebująca punktów jak tlenu Barcelona, przetarcie przed finałem… Przed meczem pytań było wiele, ale po jego zakończeniu nie mówi się o żadnym z nich. Na nic zdała się goleada i ostateczny wynik 6:0 dla Barcelony, będący rewanżem za wrześniową porażkę na Camp Nou. Wszystko to przysłonił pechowo zakończony faul i kontuzja Aleixa Vidala.

Nie ma chyba piłkarza, który poprzedni rok miał równie trudny, jak Hiszpan. Najpierw stracone pół sezonu przez zakaz transferowy Barcelony, potem upragniony debiut na początku stycznia 2016 i… popadnięcie w niełaskę trenera już w marcu. Po czternastu występach w tym okresie (i trzech asystach), do końca sezonu na placu gry nie pojawił się już na ani minutę. Po wakacjach schemat się powtórzył. Dwa występy na początku sezonu, poprzedzające blisko trzy miesiące, w czasie których tylko dwukrotnie znalazło się dla niego miejsce na ławce rezerwowych.

Zdecydowana większość piłkarzy w takiej sytuacji żądałaby odejścia, oczerniała trenera w mediach, buntowała się, złościła… Jednak nie Hiszpan. Trener mówił o nim ciepło, po czym regularnie odsyłał na trybuny, a mimo to Vidal potrafił odnaleźć determinację i siłę do walki o swoje na treningach. I wywalczył, mimo że wszyscy w niego wątpili. Miesiąc temu pisaliśmy o pięknym powrocie, w którym zawodnik pokazał trenerowi, że bije się o grę z całych sił. Dzisiejsze spotkanie było jego piątym ligowym występem z rzędu, przez co zmalała nieco rola świetnego na początku sezonu Sergiego Roberto. Vidal zaliczył nawet asystę i zdobył dwie bramki, co chwilę świetnie pokazując się w akcjach ofensywnych. W końcu, po ponad roku cierpień, mógł się poczuć piłkarzem…

Wszystko było na dobrej drodze do wdarcia się do jedenastki na stałe i już w niedalekiej perspektywie ponownego przedstawienia się Europie w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Piękny sen skończył się jednak równie szybko, co zaczął. W ostatnich minutach rozstrzygniętego już meczu z Alaves Hiszpana zaatakował Theo Hernandez. Wejście nie było ostre, ale zakończyło się fatalnie.

Musimy oczywiście wspomnieć, że za to zagranie sędzia nie odgwizdał faulu, nie mówiąc już o jakiejś kartce. Rozpisywać się na ten temat jednak nie będziemy, hiszpańskie sędziowanie było już omawiane tak wiele razy, że już po prostu szkoda strzępić szkoda słów. Urazy stawu skokowego to w piłce codzienność, jednak nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że po zwykłym zwichnięciu stopa nie pozostaje w aż tak nienaturalnej pozycji. A właśnie o zwichnięciu więzadła stawu skokowego wstępnie informuje „Marca”, jednak patrząc na poniższe zdjęcie, trudno wierzyć w takie szczęście w nieszczęściu piłkarza.

Od razu po meczu głos w sprawie swojego zawodnika zabrał Luis Enrique: – Wszystko dzieje się jeszcze na gorąco… Kiedy wchodziliśmy do szatni, on właśnie wychodził w lekarzami. Trzeba poczekać, ale wydaje się, że to coś poważnego. Jeśli w stopie zawodnika doszło nie tylko do zwichnięcia, będzie czekała go bardzo długa pauza. Zawodnik, który w ostatnich dziewięciu spotkaniach zanotował pięć asyst i dołożył dwie bramki, znów będzie musiał z całych sił walczyć. Ostatni rok pokazał jednak, że ma to we krwi, więc o jego powrót jesteśmy spokojni. Pytanie brzmi jednak, kiedy to nastąpi. Bliżej poznania odpowiedzi będziemy już za kilka godzin, kiedy klub wyda oficjalne oświadczenie na temat stanu zdrowia Vidala. Trzymamy kciuki.

EDIT: koniec sezonu dla Aleixa. Klub około godziny 23:00 wydał oficjalne oświadczenie – zawodnik przeszedł operację prawej kostki po skręceniu stawu skokowego z przemieszczeniem. Przewidywana przerwa w grze to ok. 5 miesięcy.

Komentarze

komentarzy