Koszulki? Przecież to banery reklamowe. I oby nimi pozostały

Koszulki Chojniczanki
Jakiś czas temu Chojniczanka zaprezentowała koszulki z okazji 90-lecia powstania klubu i zawrzało. Zresztą nie pierwszy raz, ponieważ liczba reklam na trykotach pierwszoligowca zwiększa się niemal co sezon. I dobrze, bo oznacza to, że klub z małego miasteczka na Pomorzu nadal nie musi żebrać w budynkach ratusza, czy bankach prosząc o kredyt. 

Koszulki Chojniczanki

Jakiś czas temu Chojniczanka Chojnice zaprezentowała koszulki z okazji 90-lecia powstania klubu i zawrzało – „słup ogłoszeniowy, a nie koszulka”! Zresztą nie pierwszy raz, ponieważ liczba reklam na trykotach pierwszoligowca zwiększa się niemal co sezon. I dobrze, ponieważ oznacza to, że klub z małego miasteczka na Pomorzu nadal nie musi żebrać w budynkach ratusza, czy bankach prosząc o kredyt. Miasto co prawda zainwestowało ostatnio kilka milionów złotych, ale w miejski stadion, a nie w stypendia dla 30-letnich Słowaków. Czy od lat nie alarmujemy, że tak to właśnie powinno wyglądać?

Gdyby sponsorów było mniej, koszulka prezentowałaby się super

Pewnie, z całą pewnością zostałaby doceniona przez kibiców, którzy uczęszczają na mecze Okręgówki. Oczywiście Chojniczanka jest ewenementem w skali naszego kraju, a może nawet Europy, bo który klub piłkarski ma 150 sponsorów? A to jeszcze nic, ponieważ 13 z nich znajduje się na koszulkach, a dwóch na spodenkach. Tym samym cały strój jest obrandowany logami firm z regionu. Można powiedzieć, że nie wygląda to estetycznie, ale lepiej grać w niezbyt pięknym trykocie, niż latać za radnymi po sesjach, by dorzucili bańkę, gdyż dwie pierwsze dane na początku sezonu już dawno zostały przepalone w kominku.

Tymczasem żartom nie ma końca, ponieważ ludzie pytają, czy Chojniczanka sprzedaje miejsce na koszulkach na cm²? Albo czy będzie grała w siatkówkę? No właśnie, a czemu w siatkówce, czy żużlu tyle reklam nie jest obśmiewane, a w piłce nożnej już bardzo? Moja teoria jest taka, że kluby piłkarskie w Polsce przyzwyczaiły się do tego, że po kasę chodzi się do miasta, a nie do sponsorów.

Bez sponsorów Chojniczanka grałaby kilka poziomów niżej

Na początek trochę liczb. Budżet Chojniczanki na sezon 2019/2020 wynosi około 4 000 000 milionów złotych. I rozkłada się w następujący sposób:

Miasto – 600 000 złotych w ramach stypendiów dla zawodników

Telewizja, PZPN, Fortuna – około 1 mln złotych

Sponsorzy – około 2,4 mln złotych (około 75% od sponsorów, którzy znajdują się na koszulkach)

Łatwo policzyć, że prawie 50% z całego budżetu podchodzi od sponsorów, którzy znajdują się na tych nieestetycznych koszulkach. Z całą pewnością klub mógłby z nich zrezygnować, gdyby kilku entuzjastów pięknych koszulek dawało Chojniczance trzy bańki co sezon. Tak się jednak nie stanie. Nie przyjdzie też jeden sponsor, który pokryje całość, ponieważ takich firm w tym regionie najzwyczajniej w świecie nie ma. Zresztą nie wiem nawet, czy Chojniczanka byłaby chętna na taką zmianę, ponieważ od lat utrzymywana jest przez wiele lokalnych firm i należy im się za to jakiś szacunek i lojalność. A druga sprawa, że w promieniu 60 km od Chojnic leży miasteczko podobnej wielkości, Bytów, w którym był jeden wielki sponsor Drutex. Wyciągnął bytowską drużynę do 1. Ligi i ślizgał się w niej przez kilka sezonów, aż Leszek Gierszewski (właściciel Drutexu – przyp.red) uznał, że nie chce mu się już bawić w piłkę na tym poziomie. Zrezygnował, a Bytovia od tamtego czasu walczy o przetrwanie.

Polityka Chojniczanki ma swoje plusy

Chyba Paweł Zarzeczny mówił kiedyś, że warto mieć kilku pracodawców, ponieważ jeśli zwolnią cię z jednej firmy, zamiast czterech pensji dostaniesz trzy i twoje życie wiele się nie zmieni. Gdy jesteś uzależniony od jednej, po wypowiedzeniu umowy możesz już martwić się o to, co włożysz do garnka. I tak samo działa to ze sponsorami. Bytovia była uzależniona od Drutexu i rok temu bardzo długo nie było wiadomo, czy wystawi drużynę w II lidze. Ostatecznie się udało, ale sytuacja finansowa w klubie – łagodnie mówiąc – nadal nie jest najlepsza. Prawda jest taka, że gdyby nie kilku pasjonatów, tego klubu by już nie było. W przypadku Chojniczanki, nawet gdy zrezygnuje kilku sponsorów, nadal są inni, a co za tym idzie po zaciśnięciu pasa możesz normalnie funkcjonować. Mówiąc w skrócie klub jest stabilny i niezależny od widzimisię jednej osoby lub radnych, a to warte pochwały, a nie szydery. I jeśli ceną za stabilność ma być koszulka przypominająca słup reklamowy, to moim zdaniem ta cena jest bardzo niska.

Sponsorzy płacą za miejsce na koszulce, ale nikt ich nie kojarzy?

Padają i takie argumenty, ponieważ jak skojarzyć lub dostrzec konkretną firmę, jeśli na samej koszulce znajduje się logo 13 przedsiębiorstw? Chojniczanka nie oferuje jednak, że zbuduje komuś markę w całej Polsce, ale regionie. Dokładnie tak samo podchodzą do tego prezesi firm, którzy sponsorują klub od wielu lat. Około 97% przedsiębiorstw sponsorujących chojnicki zespół pochodzi z regionu. Płacą by budować swoją markę w Chojnicach, a nie Opolu albo Głogowie. Przecież nikt z Mielca nie zamówi kafelek do łazienki ze sklepu w Chojnicach. I płacą również dlatego że kibicują drużynie od dziecka. Każdy może dołożyć cegiełkę, jeśli go stać, a tym samym poczuć się częścią klubu. W Chojnicach budują marketing regionalnie, a nie globalnie. I bez wątpienia jest to jedyna słuszna druga w przypadku klubów z małych miast, gdzie nie ma obok kilku grubych ryb. Zresztą nawet jak są, to nie zawsze wiąże się to z silnym klubem, a najlepszym przykładem tego jest Nowy Sącz.

Fot. Twitter Chojniczanki