Powołania Adama Nawałki mają to do siebie, że trudno spodziewać się w nich niespodzianek. Do reprezentacji Polski trudno jest się dostać, ale jeszcze trudniej z niej wypaść… Przykładem niech będzie Grzegorz Krychowiak, który najpierw miał osiem miesięcy wakacji, a teraz wystarczyły trzy wrześniowe mecze i z powrotem staje się pełnoprawnym członkiem drużyny narodowej.
Nikt nie kwestionuje możliwości Grzegorza Krychowiaka w reprezentacji, bo każdy, kto śledzi jej mecze, wie, że dawał albo dużo, albo bardzo dużo. Zwłaszcza gdy był w wysokiej formie sportowej i fizycznej. Kłopot w tym, że mimo wszystko trzy mecze na przestrzeni tak długiego czasu to trochę mało i rodzi się wątpliwość, czy – tak dla zwykłej zasady – nie ominąć jeszcze raz Krychowiaka? Dając mu tym samym do zrozumienia, że skoro ma zostać powołany do reprezentacji, która jest na 6. miejscu w rankingu FIFA i za moment może być na mundialu, w którym będzie losowana z pierwszego koszyka, to jednak należy zrobić coś więcej, aniżeli rozegrać trzy mecze w średniaku Premier League.
Poza powrotem Krychowiaka w zasadzie nie ma żadnych niespodzianek i raczej wiadomo, kto dołączy do reprezentacji z zawodników ligowych. Spodziewajmy się Michała Pazdana, Artura Jędrzejczyka, Krzysztofa Mączyńskiego i Macieja Makuszewskiego. Wśród bramkarzy nie ma miejsca, podobnie z napastnikami, a szkoda, bo można dać szansę Marcinowi Robakowi.
Niestety jak zwykle dochodzi do paradoksów, że powołanie dostaje średniak z Serie B, Thiago Cionek, a nieźle radzący sobie w beniaminku Serie A Bartosz Salamon nadal musi obejść się smakiem. Podobnie jak Maciej Wilusz, który zbiera bardzo pozytywne recenzje za swoje występy w FK Rostow. Dziwi po raz kolejny powołanie dla trzech prawych obrońców, z których jedynie Łukasz Piszczek ma szansę na grę, co pokazał mecz z Danią, gdy schodził z dolegliwościami żołądkowymi, a jego miejsce nie zajęli ani Bartosz Bereszyński, ani Tomasz Kędziora, ale… stoper Cionek. No i tradycji stało się zadość – brak nominalnego, klasycznego lewego obrońcy. Tutaj zapewne będzie grał Maciej Rybus, choć nie sposób nie odnieść wrażenia, że jemu dużo lepiej grałoby się wyżej – czy to w roli skrzydłowego, czy nawet wahadłowego.