Kubeł zimnej wody. Zmiany potrzebne, ale nie popadajmy w paranoję…

Typowe pompowanie baloników, czekanie na inaugurację mistrzostw najdłużej ze wszystkich tegorocznych drużyn, duże oczekiwania… Miało być jak nigdy, zaczęło się jak zawsze. Zaczęło się, ale nie skończyło. Dajmy sobie na wstrzymanie z przesadnymi emocjami.

Już na godziny przed meczem, kierowany adrenaliną, stresem i niepewnością stwierdziłem, że tak naprawdę ten mecz nie zaważy o niczym. Ani ewentualna i jakże pożądana wygrana nic by nam nie zapewniła, tak samo jak porażka nie zamyka żadnych drzwi. Niestety skończyło się na tej drugiej opcji, ale skłaniałem się ku niej już po ogłoszeniu składów. Adam Nawałka postawił na najbardziej oczywisty z możliwych składów, patrząc jednak kilka miesięcy wstecz. Zupełnie, jak gdyby nie było ostatnich sparingów, które przecież powiedziały dużo.

Litwa: w pojedynku z tym rywalem zobaczyliśmy świetnego Góralskiego, Bereszyńskiego i Kownackiego. Co więcej – obok tego ostatniego grał Milik, prezentujący się na tle młodszego kolegi dużo, dużo gorzej. Widzieliśmy też, że w nie najlepszej formie jest Piszczek, a Rybus – w zależności od dnia – czasem wypadnie dobrze, czasem tak sobie. Mimo to miejsca żadnego z nich nie zajął Bereszyński, który jest w mega formie, i którego z Sampdorii chcą wyciągnąć większe piłkarskie firmy.

Brak Góralskiego i Linettego sugeruje, że Nawałka planował dominować głównie skrzydłami, dokładając do tego Zielińskiego rozrzucającego piłki w środku. Kolejna lekcja bez wyciągniętych wniosków, bo przecież w wielu wcześniejszych spotkaniach widać było, że pomocnik Napoli lepiej i swobodniej czuje się, kiedy ma za sobą zabezpieczenie w postaci dwóch kolegów. Kiedy musi zbyt dużo myśleć o tyłach, nie daje nic szczególnego ani tam, ani z przodu. Selekcjoner za bardzo zaufał jego umiejętnościom (i Milika, który był fatalny), ale nie ujrzeliśmy ich w pełni. Założenie było dobre, w końcu siłę i wybieganie można zneutralizować techniką i wizją, ale jeśli ma się do tego argumenty. Dobrze pokazała to Chorwacja, która mając w środku Rakiticia i Modricia dobrze poradziła sobie z Nigerią. My nie mamy takich wykonawców, więc wręcz trzeba było zastąpić to nieustępliwością i wolą walki Góralskiego, albo przynajmniej Linettym. Krychowiak to nie Kante, potrzebował wsparcia.

Szkoda, że Nawałka zaufał kilku nazwiskom zakładając, że ich doświadczenie sprzed dwóch lat będzie tutaj wartością dodaną. Szkoda, że praktycznie wyrzucił z głowy przedturniejowe sparingi, po których grać powinno kilku zawodników, w tym Bednarek. Jego błąd prze drugiej bramce to absurdalna sytuacja, bo zawodnik nie może sam z siebie wbiec zza linii, gdy opuści boisko. Od tego jest gwizdek arbitra. Kuriozalna i niecodzienna sytuacja, dużo bardziej niż rykoszet Cionka, który po prostu czasem w piłce się zdarza. Według wielu osób nie powinien on mieć miejsca w wyjściowym składzie (wg mnie też – liczyłem na Bednarka), ale jeśli już wyszedł, nie wieszajmy na nim psów. Nie jest wirtuozem wyprowadzania piłki, ale ma waleczne serce. Poza kilkoma stratami w obronie robił swoje i robienie z niego kozła ofiarnego jest co najmniej idiotyczne.

Spróbujmy nie robić tego, co w naszym narodzie wychodzi najlepiej, czyli narzekanie. Łatwo rzuca się frazesy „Cionek do domu”, „Krycha za modę się weź”, „Zielu znowu zawodzi”, „jeszcze wpie*dol od Kolumbii i wakacje”. Można się czepiać poszczególnych zawodników, ale po co. Jeśli już, powinniśmy czepiać się Nawałki, który na nich postawił, mimo że jak widać nie powinien. Zapewne zrobi to teraz, o jeden mecz za późno, biorąc pod uwagę niedawne sparingi. Skupmy się na tym, że dostaliśmy nauczkę, z której można wyciągnąć wnioski i się podnieść, bo nie tacy „giganci” jak my rozczarowali w swoich pierwszych meczach.

Załóż konto w ETOTO i odbierz zakład bez ryzyka do kwoty 100 zł

Komentarze

komentarzy