Kurt Zouma – największa ofiara świetnej dyspozycji Chelsea

Zouma

O grze Chelsea FC w obecnym sezonie trudno napisać coś innego niż to, że jest ona niezwykle skuteczna i uprawniająca do zdobycia tytułu mistrza Premier League oraz krajowego pucharu. Po słabym początku Antonio Conte w mig znalazł rozwiązanie kłopotów swojej drużyny i stworzył potwora rozjeżdżającego niemal wszystko, co znajdzie się na jego drodze. Ale jak to zwykle w życiu bywa, w tego typu sytuacjach nie każdy może być zadowolony, a w ekipie „The Blues” jednym z takich maruderów jest na pewno Kurt Zouma.

Co prawda rozegrał on we wczorajszym spotkaniu CFC w FA Cup przeciwko Wolverhampton Wanderers pełne 90 min, ale był to zaledwie piąty występ Francuza w trwającym sezonie, nie licząc trzech innych w Premier League 2. Wygrana 2:0 (po golach Pedro i Diego Costy) sprawiła, że londyńczycy awansowali do kolejnej rundy rozgrywek, a zatem jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego (czytaj: poważna kontuzja), Zouma niebawem będzie miał okazję po raz kolejny zagrać od pierwszych minut, choć i tak w jego przypadku nie jest to częstotliwość, której by oczekiwał.

Tym bardziej że od 8 lutego aż do 20 listopada zeszłego roku czarnoskóry obrońca nie grał w ogóle, ponieważ leczył kontuzję, jaka niemal praktycznie zawsze oznacza dla sportowca co najmniej kilkumiesięczny rozbrat z uprawieniem swojej dyscypliny, czyli zerwanie więzadeł krzyżowych. Kurtowi ta przewlekła kontuzja przydarzyła się, co często ma miejsce i o czym przekonuje nas choćby niedawno odniesiony identyczny uraz Arkadiusza Milika, w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy dany gracz jest w świetnej formie i stanowi pewny punkt swojego teamu. Nie inaczej było z Zoumą.

Przez Romana Abramowicza został zakupiony zimą 2014 r. z francuskiego Saint-Etienne za niespełna 13 milionów funtów. Władze „Bluesmanów” wiedziały, że czas najwyższy rozglądać się za solidnym następcą nieuchronnie zmierzającego ku końcowi pięknej kariery Johna Terry’ego i ich wybór padł właśnie na Zoumę, wydającego się stworzonym dla siłowej Premier League. Wysoki i silny Francuz początkowo – i znów to samo – jak to zwykle w życiu bywa, nie miał większych szans na trafienie do pierwszego zespołu nowego klubu, dlatego zaraz po zaklepaniu jego transferu oficjele Chelsea postanowili dać mu szansę spokojnego dokończenia sezonu w Ligue 1, wypożyczając go do „Les Verts” na pół roku.

Było to dobre posunięcie, bo gdyby Zouma przybył na Wyspy zaraz po podpisaniu kontraktu z londyńczykami, mógłby szybko zniechęcić się do nich, ponieważ wówczas jego rywalem w walce o pierwszy skład Chelsea byłby nie tylko wspomniany Terry, ale też m.in. David Luiz. Brazylijczyk w lipcu opuścił jednak zespół, przenosząc się w przeciwnym kierunku niż jego młodszy kolega po fachu, trafiając jednak nie do Saint-Etienne, lecz do innego francuskiego miasta – Paryża, gdzie miał być kolejną mocną kartą w talii opiekuna Paris Saint-Germain, Laurenta Blanca. Taki obrót spraw otworzył nowe możliwości Zoumie, z których ten postanowił skrzętnie skorzystać.

Debiut, choć bardzo symboliczny, w niebieskich barwach zaliczył 26 października 2014 r. w meczu wyjazdowym przeciwko Manchesterowi United (1:1), kiedy w doliczonym czasie gry Jose Mourinho postanowił zyskać trochę czasu i sprowadzić na ławkę rezerwowych Williana, zaś w jego miejsce posłać swój nowy nabytek. Prawdziwy debiut, już 45-minutowy, nasz bohater odnotował zatem dwa miesiące później i to nie w byle jakim pojedynku, bo derbowym przeciwko Tottenhamowi, zmieniając po przerwie Gary’ego Cahilla, który odniósł kontuzję. Zouma nie wypadł źle, udowadniając tym samym, że nie peszy go gra u boku Terry’ego ani atmosfera spotkań z wymagającymi rywalami, a to oznaczało jedno – rosnącą szansę na zostanie ważnym zawodnikiem zespołu.

I tak rzeczywiście się stało. Kurt coraz regularniej zakładał niebieski trykot i meldował się na murawie. Nie zawsze od pierwszych minut, ale po meczu ze „Spurs” w niemal każdym kolejnym zaliczał minuty, niekiedy nawet 90. Pierwszy sezon na angielskiej ziemi okazał się dla niego nad wyraz udany nie tylko z powodu błyskawicznego zdobycia zaufania „The Special One” oraz sympatii kibiców, ale też Pucharu Ligi Angielskiej oraz mistrzostwa Premier League. Do listy sukcesów młody obrońca mógł dopisać sobie również dziewiczy występ w reprezentacji Francji, co nastąpiło 29 marca 2015 r. w meczu towarzyskim przeciwko Danii. Drugi, i jak na razie ostatni, epizod w ekipie „Trójkolorowych” Kurt odnotował także w meczu z naszymi niedawnymi rywalami w kwalifikacjach do World Cup 2018, zmieniając na początku drugiej połowy Raphaela Varane’a.

To właśnie ci dwaj świetnie zapowiadający się stoperzy mieli szansę stworzenia duetu środkowych defensorów Francji w trakcie finałów Euro 2016, jednak ostatecznie obaj nie znaleźli się nawet w kadrze Didiera Deschampsa z tego samego powodu – kontuzji. Impreza, która mogła być dla młodzieńców trampoliną do sławy, przeszła im koło nosa, a na ich nieszczęściu skorzystał trzeci obiecujący środkowy obrońca „Tricolores”, Samuel Umtiti, który wskoczył do pierwszego składu gospodarzy imprezy w trakcie jej trwania, luzując Adila Ramiego.

O tym, że Zouma nie zagra na Euro, było wiadomo od 7 lutego 2016 r., kiedy odniósł wspomnianą już kontuzję zerwania więzadeł krzyżowych. W meczu 25. kolejki poprzedniego sezonu z Manchesterem United Zouma rozegrał tylko 59 minut, gdyż po wyskoku do górnej piłki i feralnym wylądowaniu na murawie, jego prawa noga wygięła się w nienaturalny sposób i było jasne, że marzenia piłkarza o występie na Euro spełzną na niczym. Dla trenera Chelsea, którym był wówczas Guus Hiddink, strata Kurta była bardzo bolesna i stanowiła kolejne z nieszczęść, jakie w sezonie 2015/2016 nawiedziły niebieską część Londynu. O tym, jak ważnym ogniwem zespołu był wtedy Zouma, niech świadczy fakt, że w poprzednich dwudziestu spotkaniach, w których uczestniczył, nawet na minutę nie opuścił boiska.

Zawodnik zamiast kontynuować imponującą serię, siedział w domu i patrzył, jak jego klubowi koledzy kończą jeden z najsłabszych sezonów Chelsea w XXI wieku, zaś ci z reprezentacji zdobywają srebrne medale mistrzostw Starego Kontynentu, choć może w ich przypadku lepszym stwierdzeniem byłoby – tracą puchar, o którym marzyła cała Francja. Może gdyby 10 lipca zeszłego roku w podparyskim Saint-Denis na murawie biegał Zouma, Portugalczyk Eder nie zdołałby oddać decydującego o losach tytułu strzału, a tak kibice w koszulkach z kogutem galijskim na piersi utonęli we łzach, zaś Kurtowi pozostało jedynie powspominać, jak w 2013 r. zdobywał tytuł mistrza świata do lat 20, brylując w pierwszym składzie swojej drużyny razem z m.in. Yayą Sanogo, Samuelem Umtitim, Lucasem Digne czy Paulem Pogbą.

Nieszczęście Zoumy nie opuściło go także już po wyleczeniu kontuzji. Jego powrót do składu Chelsea przypadł w momencie, kiedy „The Blues” mieli już dawno za sobą kompromitującą porażkę z Arsenalem, która zmusiła Antonio Conte do poszukiwania nowego ustawienia drużyny. Włoski szkoleniowiec odszedł zatem od systemu z czwórką obrońców, skłaniając się ku formacji z trzema defensorami. Pierwszą linię od tamtego czasu tworzą najczęściej Cahill, Cesar Azpilicueta oraz David Luiz, a jeśli dodamy, że przed nimi biega najlepszy chyba obecnie defensywny pomocnik świata, N’Golo Kante, nie powinna nikogo dziwić seria 13 kolejnych zwycięstw „The Blues” w Premier League, która trwała od 1 października aż do ostatniego dnia 2016 r.

Później faworytom do zdobycia tytułu przydarzyła się porażka 0:2 z Tottenhamem, ale i tak nie zmusiło to Conte do gwałtownych roszad personalnych, gdyż jasne było, że kiedyś przegrana musi się wydarzyć. Po niej niebieski pociąg znów powrócił na właściwe tory, ale w roli kierującego nim z tyłu maszynisty rzadko kiedy występuje Zouma. Inni zawodnicy, którzy nie mają większych szans na zastąpienie podstawowych graczy Conte, postanowili wysiąść z pojazdu na wcześniejszej stacji (Oscar) lub zrobią to najpewniej latem (Fabregas?). Niewykluczone, że tą samą drogą podąży też Zouma, który poza występami w mniej prestiżowych rozgrywkach nie może liczyć na nic więcej. Dość powiedzieć, że dotychczas rozegrał tylko… dwie minuty w Premier League. Słaby w wykonaniu Chelsea poprzedni sezon skutkuje tym, że nie uczestniczy ona w Lidze Mistrzów, a zatem jej gracze nieczęsto rozgrywają mecze w środku tygodnia, więc i czasu na regenerację mają więcej, co dla Zoumy oznacza często dopingowanie ich z ławki rezerwowych.

22-latek, który powinien właśnie teraz grać jak najwięcej w celu nabycia niezbędnego doświadczenia, traci kolejne miesiące. Wcześniej jego karierę zastopowała poważna kontuzja, teraz zaś doskonale pracująca machina stworzona przez menedżera z Półwyspu Apenińskiego, który nie ma zamiaru wymieniać jej elementów. I trudno mu się dziwić. Podobnie jak temu, że wiele klubów z innych lig, np. Roma, chętnie przytuliłaby do siebie Zoumę, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest na pewno zadowolony ze swojej obecnej pozycji w CFC. Czy niebawem opuści zatem Londyn? Jeżeli Conte wciąż chce mieć takiego zawodnika w zanadrzu, musi chyba, chcąc nie chcąc, pomajstrować przy swojej maszynie, gdyż nie wiadomo, czy równie świetnie będzie ona funkcjonować także w kolejnym sezonie. Wtedy być może Kurt okaże się niezbędny, ale czy wciąż będzie obecny na ławce Chelsea z nadzieją w oczach na to, że trener wreszcie pośle go do boju?

Komentarze

komentarzy