Lagerback is back! Islandczycy prędko mu nie wybaczą, ale czy to jedyna słuszna droga?

lagerback-norwegia-islandia

W pięć lat ze zwyczajnie słabej Islandii zrobił ćwierćfinalistę Euro 2016 i w glorii chwały odchodził na zasłużoną emeryturę. Tak się przynajmniej wtedy wszystkim wydawało, bo teraz Lars Lagerback nagle zmienił zdanie i wraca, aby na wyższy poziom wprowadzić reprezentację Norwegii. Właśnie poznaliśmy kłamcę roku, któremu Islandczycy prędko nie wybaczą. A może powinni to zrozumieć?

Szwed najpierw uczynił Islandię rewelacją kwalifikacji, w których ci ogrywali i Holendrów, i Czechów, i Turków, a w turnieju finałowym raz jeszcze zrobił wszystkim na przekór i plasując się przed Portugalią, wszedł z Wyspiarzami do fazy pucharowej. Tam Islandczycy najpierw sensacyjnie ograli Anglików, ale w ćwierćfinale mocniejsi okazali się już Francuzi. Mimo to Islandia uważana jest za jedną z niespodzianek Euro 2016, a z osiągnięcia cieszył się cały, choć niewielki, kraj.

Lagerback (oczywiście dla Heimira Hallgrimssona równie wielki podziw) stworzył tam modę na futbol. Islandczycy oszaleli na punkcie swoich piłkarzy i miasta autentycznie wymierały na czas meczów na mistrzostwach Europy. Po powrocie do kraju jeszcze długo im dziękowano za występ na francuskim turnieju. Sam szkoleniowiec natomiast zapowiedział, że przechodzi na emeryturę, argumentując to odzyskaniem spokoju i poświęceniem czasu rodzinie. Niedługo wytrwał w swoim przekonaniu, zaledwie kilka miesięcy. Z dniem 1 lutego został przecież selekcjonerem reprezentacji Norwegii. Co na to Islandczycy?

– Przeważająca większość nie rozumie jego posunięcia lub ma mu nieco za złe, że najpierw mówił o spokojnej starości i zajęciu się rodziną, a teraz jednak będzie robił to, co mógł nadal robić z kadrą Islandii. Część bezpośrednio źle wypowiada się na jego temat, zarzucając mu nawet oszustwo i zdradę. Jest jednak również pokaźna grupa osób, która „chłodzi” wszystkich pozostałych i pisze o wdzięczności za spędzone lata z reprezentacją Islandii. Zostało to więc odebrane jako powrót do piłki, bo „hajs się musi zgadzać”, lub jako piłkarski głód, potrzebę robienia czegoś dalej – bez dorabiania większej ideologii – komentuje sprawę Piotr Giedyk z Piłkarskiej Islandii.

Wychodzi na to, że Lagerback po prostu nie mógł już bez piłki wytrzymać. 68-letni trener stwierdził chyba, że jeszcze nie czas na ciepłe kapcie i oglądanie nic nie wnoszących do życia seriali. Trochę naraził się Islandczykom, ale trzeba zrozumieć, w jakiej sytuacji się znalazł. Chciał wrócić, a jakby to wyglądało, gdyby po kilku miesiącach samodzielnej (nareszcie) pracy Hallgrimssona popsuł mu całą koncepcję i zwyczajnie wszedł z butami w robotę? Kibice może i byliby zadowoleni, ale to byłoby po prostu niemoralne. Argument z hajsem również odpada, bo gdyby tak było, wybrałby jakiś chiński lub arabski klub czy nawet reprezentację. Miałby pracę i wakacje w jednym, ale złote piaski też mu nie w głowie. Ten człowiek wciąż ma głód piłki, nie chciał doprowadzić do zgnicia w czterech ścianach. Mamy więc nadzieję, że Islandczycy ochłoną i zrozumieją sytuację. Dla samego Lagerbacka scenariusze są dwa: albo wypełni swój kontrakt z Norwegami i w 2019 roku faktycznie pójdzie odpocząć, albo będzie pracował aż do końca.