Gdy wydaje nam się, że Steeven Langil zrobił już wszystko, żeby nie wrócić nigdy do Warszawy w sprawach zawodowych, to on zaraz uświadamia nam, że cały czas go lekceważymy. Złe traktowanie trenera, rasizm w klubie i poza nim… a może komuś nie chciało się po prostu grać?
Langil został wypożyczony na pół roku do Waasland-Beveren – to klub, z którego trafił na Łazienkowską. Ruch całkiem normalny i racjonalny, biorąc pod uwagę, że Langil grywał tam regularnie. Podobno piłkarz ma tam przypomnieć o sobie i pokazać, że potrafi grać w piłkę. Na razie jednak błysnął po raz kolejny głupotą i w wywiadzie dla jednej z belgijskich gazet sportowych powiedział, że w Legii spotkał z rasizmem.
Jak widać, jedna kara finansowa za domówki nie wystarczyła. Coś nam się wydaje, że druga wisi w powietrzu i będzie znaczeni bardziej dotkliwa. Bez wątpienia świetnemu pianiście ktoś powinien przypomnieć, że czasami warto powiedzieć pomidor. Albo po prostu nie udzielać wywiadów, to i zaoszczędzi sobie kolejnych cięć pensji.
Oczywiście na tego typu oskarżenia bardzo szybko zareagowała Legia Warszawa.
Imprezowicz z Martyniki po reakcji Legii bardzo szybko zaczął dementować. Podobno został źle zrozumiany i chodziło mu o rasizm na stadionach, a nie w klubie. Cóż, może on po prostu nie potrafi się wysłowić? Wcale by nas to nie zdziwiło. Całą sprawę bardzo trafnie podsumował dziennikarz Canal+, Andrzej Twarowski.