Łasicki zagra z Milanem? Priorytetem wypożyczenie

łasicki

Pół roku temu Maurizio Sarri pytał podczas przedsezonowego zgrupowania: „Kto to jest?”. Igor Łasicki nie mógł trafić na gorszy moment, by walczyć o miejsce w składzie Napoli, w lecie do klubu dołączyli doświadczeni, sprawdzeni w Serie A Maksimović i Tonelli, a z klubem nie pożegnał się żaden z trójki podstawowych defensorów. Choć blisko Valencii miał być Albiol, choć Koulibaly najchętniej do Chelsea poszedłby na piechotę, to ostatecznie obaj pozostali w Neapolu. W dodatku kolejną szansę dostał Vlad Chiriches i jedyną opcją dla młodego Polaka miało być wypożyczenie. Igor zaimponował jednak trenerowi, który postanowił – „zostaje z nami, niech się uczy, na występy jeszcze przyjdzie czas”. Wszystko wskazuje na to, że ten nadszedł i możliwość rozegrania minut przeciwko Milanowi w sobotę tego nie zmienią. 

Maurizio Sarri zapewniał Łasickiego, że nie może patrzeć na pół roku w Napoli bez gry jak na stracony czas. Te kilka miesięcy wśród wysokiej klasy zawodników miały podciągnąć 21-latka technicznie, treningi z Albiolem czy Koulibalym przynieść pożytek w przyszłości. Dlatego też upadł już niemal zaklepany transfer do Carpi, załatwiany od jakiegoś czasu przez dyrektora sportowego Napoli. Do drużyny spadkowicza mieli wówczas trafić oprócz Polaka Roberto Insigne i Alfredo Bifulco. Ostatecznie ostał się jedynie ten ostatni, który zresztą w debiucie strzelił dla „Biancorossich” gola.

Igorowi nie pozostało więc nic innego, jak zacisnąć zęby i trenować. Kilkukrotnie siadał na ławce, ale od początku widać było, że jest piąty w kolejce do gry. Zresztą, konkurencja na środku obrony Napoli jest na tyle duża, że nawet sprowadzony z Torino za 20 milionów euro Maksimović ostatni raz w wyjściowej jedenastce pojawił się pod koniec października. A mówimy o człowieku, który jeszcze rok temu tworzył z Kamilem Glikiem jeden z najlepszych duetów defensywnych we Włoszech. Nie może więc dziwić, że Łasicki często nie łapał się nawet do kadry meczowej. Nie narzekał jednak, skupiał się na swojej pracy i czekał do stycznia, kiedy to w końcu miał dostać szansę poszukania szczęścia na wypożyczeniu.

Priorytet? Drużyna, w której Polak będzie miał szanse na regularną grę. To oczywiste, jednak Sarri ma dodatkowe zalecenia odnośnie klubu dla obrońcy. Szkoleniowiec Napoli nie chce przede wszystkim, by Igor trafił do ekipy topornej, w której podstawową formą ataku jest świeca od bramkarza, a rola obrońcy sprowadza się do wybijania piłek sprzed własnej „szesnastki”. W grę wchodzić mają tylko ci drugoligowcy, w których pierwszym rozgrywającym jest środkowy obrońca. Łasicki ma uczyć się gry „na Bonucciego”, nowoczesnego defensora, który nie tylko zatrzyma atak przeciwnika, ale rozpocznie również kontrę dokładnym dograniem do wychodzących na pozycję partnerów.

Na ten moment ponownie mówi się o Carpi, w grę wchodzą również Ternana i Latina. Ten pierwszy klub to jednak zdecydowany faworyt, tym bardziej że doskonale z realiami w ekipie „Biancorossich” zaznajomiony jest dyrektor Giuntoli. Jak wyglądałyby szanse Igora na grę? Na ten moment podstawowi obrońcy to Simone Romagnoli i Fabrizio Poli. Obaj zdecydowanie bardziej doświadczeni od Polaka, obaj od dłuższego czasu związani z klubem. Duet, który wpuścił zaledwie 19 bramek w tym sezonie Serie B, co jest czwartym wynikiem wśród 22 drużyn drugiej ligi.

O łapanie minut może nie być łatwo, szczególnie że do tej pory pierwszym do wejścia z ławki był Leonardo Blanchard, doskonale pamiętany z przyzwoitej gry dla Frosinone w Serie A w ubiegłych rozgrywkach. Łasicki musiałby więc walczyć o swoje, ale to dla tego młodego chłopaka nie pierwszyzna. Mówimy bowiem o człowieku, który na wypożyczenie do Gubbio w 2014 roku zgodził się bez zastanowienia, gdy dowiedział się, że będzie mógł regularnie grać. To nic, że później przyszło mu sypiać przez pół roku… na kanapie w kuchni. Liczyło się łapanie minut.

Może się jednak okazać, że walkę o skład w Carpi przegra jeszcze przed odejściem, bo na ten moment Sarri po prostu nie może pozwolić sobie na wypuszczenie Polaka z klubu. Przy Koulibalym na Pucharze Narodów Afryki oraz problemach z kontuzjami – leczący się Chiriches i narzekający na problemy mięśniowe superstrzelec Lorenzo Tonelli, szkoleniowcowi Napoli pozostaje trójka środkowych defensorów, a poza Łasickim w pełni sił jest tylko wspominany Maksimović. To właśnie on na pewno wystąpi od pierwszych minut z Milanem w sobotę, a jego partnerem będzie najpewniej Raul Albiol.

Hiszpan narzeka na wysoką gorączkę, jednak nie powinniśmy się łudzić – to raczej on wyjdzie w podstawowym składzie, nie Łasicki, co zresztą potwierdzają moje źródła. Niemniej może okazać się, że Polak na boisko wejdzie jako zmiennik i zaliczy pierwsze minuty w Serie A w tym sezonie. Problem w tym, że jeśli kryzysowa sytuacja, o której rozpisywały się dzisiaj włoskie gazety, utrzyma się, to może okazać się, że Igorowi koło nosa przejdzie kolejne pół roku na treningach.

Pół roku na pewno owocne pod względem podpatrywania świetnych zawodników i szkolenia pod okiem doskonałych specjalistów, jednakże nie ma co ukrywać – nie zastąpi to w żaden sposób dobrego wypożyczenia. Wypożyczenia, które po prostu Polakowi by się przydało. Jeśli złapie trochę minut w drużynie wybranej przez Giuntioliego, będzie to pożytek dla wszystkich. Bo nie tak znowu dawne przedłużenie kontraktu na polecenie Sarriego wyraźnie wskazuje na to, że o Łasickim nie myśli się wcale w Neapolu jak o zawodniku niepotrzebnym. On i Luperto są uznawani za przyszłość środka obrony. Inna sprawa, że przebić się w Napoli będzie mu na ten moment bardzo trudno, a nie trzeba chyba dodawać, że podobnych talentów, nie tylko polskich, przepadało już we Włoszech dziesiątki.

Potrzeba rozwoju, a przede wszystkim dobrego sezonu na wysokim poziomie, który pozwoli przeskoczyć na wyższy level. Siedzeniem na ławce/trybunach pewnego pułapu Igor nie przeskoczy, niezależnie jak bardzo byłby utalentowany. Do końca okienka transferowego pozostało jeszcze kilka dni, miejmy więc nadzieję, że wkrótce usłyszymy pomyślne wiadomości z Neapolu. Później wszystko będzie zależało od pracowitego chłopaka z Wałbrzycha, bo udane pół roku na zapleczu Serie A może poskutkować lepszą pozycją przetargową przed następnym sezonem i kto wie, czy nie regularną grą we włoskiej ekstraklasie.

Komentarze

komentarzy