Po dzisiejszej wygranej Chelsea i remisie z Huddersfield, szanse na czołową czwórkę dla Manchesteru United zmalały do zera. To jednak niejedyny problem dla Ole Gunnara Solskjaera, który niezbyt optymistycznie patrzy na kolejny sezon.
Norweg doskonale zdaje sobie sprawę z obecnej różnicy klas pomiędzy jego zespołem a czołowymi ekipami Premier League w postaci Manchesteru City oraz Liverpoolu. Obecnie „Czerwone Diabły” tracą do liderów blisko 30 punktów, a ta przewaga z każda kolejną kolejką minimalnie wzrasta.
Od czasu odejścia Sir Alexa Fergusona ekipa z Old Trafford aż czterokrotnie w sześciu sezonach nie zakwalifikowała się do czołowej czwórki w lidze. Nie mówiąc już o walce o mistrzostwie Anglii, która od emerytury Szkota pozostaje niedoścignionym marzeniem. Czy podobnie będzie za rok?
– Regularnie spotkamy się z Edem Woodwardem i właścicielami. Oni są nastawieni bardzo realistycznie co do tego, gdzie jesteśmy, w którym kierunku zmierzamy i jak długo to potrwa. Trudno jest zniwelować 27 punktów straty w jednym sezonie, ponieważ musisz robić to stopniowo.
– Mamy problemy nie tylko w tym sezonie, ale w ostatnich pięciu czy sześciu. Wiemy, w jakim momencie klubu jesteśmy i nie jest to wystarczające. Możemy osiągać lepsze wyniki, kiedy Liverpool oraz City spuszczą nieco z tonu, a my staniemy się lepszym zespołem – stwierdził Ole.
Czy takie słowa oznaczają, że Manchester United w przyszłym sezonie nie włączy się do walki o ligowy tytuł?
– To jest nierealistyczne. Oczywiście, że jestem optymistą, ale wątpię w to, ponieważ dwa czołowe zespoły są daleko przed innymi. Na początku musimy się upewnić, że podążamy w górę tabeli i nie patrzymy się za siebie, ponieważ za naszymi plecami są także zespoły, które chcą dołączyć do TOP 6.