Gent, Hapoel Beer Szewa, Besiktas i Dynamo Kijów – co łączy wszystkie te zespoły? To właśnie po pojedynkach z nimi angielskie drużyny żegnały się z przygodą w Lidze Europy. Lekceważące podejście do europejskich pucharów czy może skupienie na rozgrywkach ligowych? Dlaczego angielskie zespoły tak bardzo boją się Ligi Europy?
Powyższych przykładów bez trudu można znaleźć znacznie więcej. Przecież sam Liverpool zdążył już odpaść z Bragą czy Besiktasem, zaś dla Southampton dwa sezony temu nawet kwalifikacja do fazy grupowej okazała się zbyt trudnym wyzwaniem. Czy to normalne, że jedne z najlepszych drużyn z najbardziej wyrównanej ligi świata nie potrafią połączyć rozgrywek krajowych z europejskimi?
Premier League z pewnością jest ligą niezwykle fizyczną, ale w gruncie rzeczy to tylko 38 spotkań ligowych do rozegrania. Dokładnie tyle samo co w Serie A czy Primera Division i zaledwie o cztery więcej niż w Bundeslidze. Teoretycznie niewiele. W praktyce liczy się jednak intensywność rozgrywania tych meczów, a ona w Anglii jest najwyższa. Spowodowane jest to aż dwoma pucharami krajowymi, które sprawiają, że zespoły mają niekiedy cały miesiąc ze spotkaniami co trzy dni. Podobną sytuację spotykamy w Ligue 1. Tam z wyjątkiem PSG czy Monaco, które dysponują najsilniejszymi kadrami w lidze, trudno znaleźć drużyny, które z powodzeniem regularnie grają w europejskich pucharach.
Argument o przemęczeniu jest jednak łatwy do zbicia. Przecież nie w każdym pucharze trzeba wystawiać najsilniejszy skład. Wówczas zespoły grające w Lidze Europy mogłyby oszczędzać siły na spotkania pucharowe. Sęk w tym, że w Anglii przez długi czas były Puchar UEFA traktowano z przymrużeniem oka. W zasadzie żadnemu z silniejszych zespołów nie zależało, by w nim występować. Nie dawało to szczególnych profitów finansowych, zaś tylko utrudniało rozgrywanie meczów ligowych, które trzeba było przekładać na niedziele i poniedziałki.
Podobnym rozumowaniem przez długi czas usprawiedliwiały się kluby nieco mniejsze, dla których Liga Europy była nagrodą za wyjątkowo udany sezon. Często próbowały one nieskutecznie łączyć grę na dwóch frontach, co negatywnie odbijało się na końcowej pozycji w Premier League. Najlepszym tego przykładem w ostatnich latach była Swansea, które choć prezentowało się nieźle w Lidze Europy, to w Premier League było o włos od spadku.
W postrzeganiu Ligi Europy wiele zmieniło się, gdy jej wygranie umożliwiło kwalifikację do Ligi Mistrzów. Wówczas silniejsze kluby angielskie upatrywały w niej szansę na grę w najważniejszych europejskich rozgrywkach, nawet bez zajęcia miejsca w angielskim TOP 4. Z takiego założenia wyszedł w poprzednim sezonie Juergen Klopp, który zdecydowanie uległ w finale Sevilli. Był on jednak pierwszym trenerem Liverpoolu, który poważnie podszedł do tych rozgrywek. Czy postąpiłby podobnie, gdyby Liga Europy wciąż gwarantowała tylko i wyłącznie udział ponownie w tych samym rozgrywkach? Wątpliwe.
Niemal identycznie wygląda w tym sezonie sytuacja Manchesteru United. Mourinho jest świadomy, że jego drużyna nie wywalczy już kwalifikacji do Ligi Mistrzów poprzez ligę, zatem przerzucił swoją uwagę na Ligę Europy. Być może dzięki temu w najbliższym sezonie zobaczymy pięć angielskich drużyn w Lidze Mistrzów.
W przypadku podejścia do Ligi Europy, kluby Premier League powinny brać przykład z Sevilli i traktować udział w powyższych rozgrywkach jako nagrodę, a nie karę. Sevilla umiejętnie łączyła rozgrywki pucharowe z krajowymi, zawsze zajmując dobrą pozycję na zakończenie sezonu. Równie poważnie Ligę Europy traktowały kiedyś Valencia czy Athletic Bilbao, dla których rozgrywki ligowe schodziły na drugi plan.
Dopóki w Anglii rozgrywki pucharowe będą traktowane jako niechciany dodatek, dopóty kluby Premier League nie zdominują Ligi Mistrzów ani Ligi Europy. Pojedyncze przykłady jak Liverpool czy Manchester United to zbyt mało, by stwierdzić, że Premier League goni Primera Division. Jeśli liga angielska chce na dobre zostać uznana za najlepszą ligę świata, to podejście do europejskich pucharów musi natychmiast ulec diametralnej zmianie. Za usprawiedliwienie nie można uznać obawy przed niższą pozycją w lidze – w piłkę gra się dla trofeów, w tym europejskich pucharów. Nawet jeśli mają one kosztować spadek z 7. na 14. miejsce – warto.