Liga Mistrzów ponownie zweryfikowała Mourinho. Lekcja pokory od Nagelsmanna

Jose Mourinho nie przerwał fatalnej serii w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Portugalczyk po raz siódmy z rzędu nie wygrał meczu na tym etapie rozgrywek i przed rewanżem w Niemczech jego drużyna stoi przed trudnym zadaniem na odwrócenie losów tego dwumeczu.

Już początek spotkania udowodnił nam, że Portugalczyk nie wyciągnął wniosków z poprzednich lat, kiedy ulegał w Champions League po tym jak preferował defensywne ustawienie swojego zespołu. Tym razem było podobnie, a Lipsk w pierwszych minutach mógł niejako zamknąć ten dwumecz. Davies kompletnie nie potrafił odnaleźć się w tej rywalizacji, a jego stroną co jakiś czas sunęły ataki zespołu Nagelsmanna. Z problemami borykała się oczywiście cała defensywa, która od kilku miesięcy przeżywa regres formy.

Mijały minuty, a Mourinho nie reagował. Nie zmienił ustawienia, nie wstrząsnął zespołu roszadami w składzie. Po prostu patrzył i czekał. Pierwszy sztorm Niemców przeczekał, ale przewaga rywali się utrzymywała. Jak na ironię losu pierwsza bramka padła po ogromnym błędzie Daviesa, a nie po składnej akcji Lipska. Faul i rzut karny zamieniony przez nieskutecznego dzisiaj Wernera na gola otworzył ten mecz. Kilka minut później Tottenham powinien dobić Schick, ale angielską ekipę po raz kolejny uratował Lloris.

U „Kogutów” brakowało przede wszystkim Sona. Bezbarwny Lucas i Bergwijn, z kilkoma przebłyskami Alli – to wszystko na co było stać gospodarzy w tym spotkaniu. Tottenham jednak najbardziej przegrał rywalizacje w środku pola. Winks z Lo Celso kompletnie nie udźwignęli tego meczu, a dla młodego Gedsona Fernandesa także okazało się to za wiele.

Podopieczni Portugalczyka ruszyli mocniej dopiero w ostatnich 20 minutach meczu. Kiedy jednak nabrali chęci do ataku, to nagle fenomenalnie zaczął bronić Gulacsi. Przede wszystkim przy rzucie wolnym wykonanym przez Lo Celso węgierski golkiper popisał się efektowną interwencją.

Tym razem to młokos oszukał starego wygę. Nagelsmann idealnie rozegrał ten mecz i przechytrzył swojego rywala, który mimo wielkiego doświadczenia nie potrafił niczym zaskoczyć swojego vis-a-vis. Pomimo straty bramki na własnym obiekcie, „Spurs” nadal są w grze i w drugim spotkaniu mogą odwrócić losy dwumeczu.

Czy jednak do tego czasu Mourinho zdoła załatać dziurę po stracie Sona? Nie jesteśmy co do tego przekonani. Mimo to dziś przegrał nie tylko z powodu kontuzji Koreańczyka, lecz asekuracyjnej taktyki na mecz. Jeśli ten plan powtórzy w Lipsku, wówczas ponownie udowodni, jak bardzo odjechał mu europejski futbol.

Tottenham 0:1 RB Lipsk

58′ Werner (rzut karny)

Komentarze

komentarzy