Lisy w Lidze Mistrzów. Czy pójdą śladami Blackburn?

leicester-city-striker-jamie-vardy-c-and-winger-riyad-mahrez-26-scored-the-goals-for-the-foxes-in-their-2-1-win-over-chelsea

W poprzednim sezonie jedną z najfajniejszych piłkarskich historii napisało nam Leicester City. Ich tytuł mistrza kraju nie był ani niespodzianką, ani czymś spodziewanym – to była prawdziwa sensacja. Początkowo nikt nie traktował ich poważnie. Po kilku udanych wynikach wciąż traktowano ich z przymrużeniem oka. Na półmetku sezonu wszyscy byli przekonani, że nadszedł moment w którym w końcu odpadną z wyścigu. Nie odpadli do samego końca – zgarnęli mistrzowski tytuł i stali się bohaterami jednej z największych piłkarskich sensacji XXI wieku. Obejść się smakiem musieli wszyscy wielcy Premier League, a Gary Lineker był zmuszony wystąpić w popularnym programie „Match of the day” w samych spodenkach. W grudniu obiecał, że jeśli Lisy zdobędą mistrzostwo, wystąpi w programie w samych majtkach. Wprawdzie ubrane miał spodenki, ale nie byle jakie – spodenki z logiem Leicester.

Nagrodą za spełnienie ligowych marzeń będzie kolejne ich spełnienie – udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Na dziś rozum podpowiada, że nie będą w stanie ugrać tu niczego wielkiego, a sam udział w turnieju jest już wielką niespodzianką. Lisy udowodniły już jednak, że piłkarska logika to ostatnie, czym się przejmują. Piłka nożna to zawód, ale i zabawa, możliwość zaspokajania własnych ambicji i spełniania marzeń swoich i kibiców.

W latach ’90 ubiegłego wieku podobnym kopciuszkiem była ekipa Blackburn Rovers. Ich mistrzowski tytuł był wówczas również niespodzianką, ale nie na taką skalę. W sezonie 1993/1994 zajęli drugie miejsce w Premier League, a w ich ekipie byli tacy piłkarze jak Alan Shearer, czy Tim Flowers. Właściciel Blackburn wyłożył ogromne, jak na tamtejsze realia, pieniędze na Chrisa Suttona. Wraz z Shearerem stworzyli zabójczy duet, który doprowadził ich do mistrzowskiego tytułu w sezonie 1994/1995. Kolejny sezon rozpoczęli jednak bardzo słabo, przegrywając cztery z pierwszych sześciu meczów. Pojawiała się frustracja i problemy z dyscypliną, czego efektem były aż trzy czerwone kartki w początkowej fazie sezonu. Najgorszy od 25 lat początek sezonu obrońców tytułu był wystarczająco wymowny.

W Lidze Mistrzów mieli sporo szczęścia w losowaniu, trafiając do grupy ze Spartakiem Moskwa, Rosenborgiem i Legią Warszawa. Wydawało się, że szanse na awans są ogromne. Ostatecznie zajęli czwarte miejsce w grupie, zdobywając zaledwie cztery punkty. Udało im się pokonać jedynie Rosenborg i ugrać remis z Legią Warszawa. W lidze również nie zachwycili, kończąc sezon na siódmym miejscu.

Leicester obecny sezon ligowy, podobnie jak swego czasu Blackburn, nie zaczęło najlepiej. Po czterech kolejkach zajmują 16. miejsce w lidze, wygrywając zaledwie jedno spotkanie. Nie najlepiej jak na obrońców tytułu. W dodatku mają za sobą wysoką porażkę z Liverpoolem, a w perspektywie najbliższego weekendu mecz z Burnley, czyli ten z gatunku „must win”. W pierwszej kolejce Ligi Mistrzów czeka ich wyjazd do Belgii, gdzie zmierzą się z Clubem Brugge. Anglicy grupę wylosowali wyjątkową przyzwoitą. Mają realne szanse na wyjście z grupy, gdyż poza Club Brugge przyjdzie im rywalizować jeszcze z FC Porto i FC Kopenhagą. Ewentualna wyjazdowa wygrana w środę postawi ich w bardzo dobrej sytuacji i wrota awansu będą dla Lisów otwarte jeszcze szerzej. Wynika z tego, że wyjaz do Bruggi również śmiało można zaliczyć do meczów „must win”.

Atutem podopiecznych Claudio Ranieriego jest zgranie, gdyż ich skład personalny niewiele różni się od tego, który w poprzednim sezonie triumfował w Premier League. Stracili jednak bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze ogniwo – N’Golo Kante. Jego brak jest aż nadwyraz widoczny, co skutkuje słabym rozpoczęciem sezonu ligowego. Szans mogą upatrywać w tym, że Europa zbagatelizuje ich tak, jak w poprzednim sezonie zrobiła to cała Anglia. Jeśli w meczach grupowych będą mogli stawiać zasieki i kąsać rywali z kontrataku, ich szanse na awans wzrosną. A taki styl gry to szansa dla Bartosza Kapustki, który na tę chwilę musi walczyć o miejsce w pierwszym zespole.

Leicester City ma od kogo się uczyć. Blackburn pokazało, z czym je się Ligę Mistrzów jako kopciuszek i jak ciężkostrawna może się ona stać. Los sprawił jednak, że trafili do grupy, w której rywale są jak najbardziej w ich zasięgu. Owszem, trzeba zostawiać zdrowie na boisku, jednak dla Brytyjczyków to żaden wyczyn. Ambicji Lisom nie odmówimy, jednak czy wystarczy im czysto piłkarskich umiejętności, by odcisnąć piętno także na Champions League? Przekonamy się już wkrótce.

PS: Kibice Clubu Brugge mają wiadomość dla fanów Leicester:

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!