Niegdyś wielki talent, teraz… no właśnie – co słychać u Jona Flanagana?

Flanagan

Wychowanek Liverpoolu, dzięki któremu prawa strona tego zespołu miała być zabezpieczona na lata. Debiutując w wieku ledwie 18 lat, rozegrał 90 ligowych minut z Manchesterem City, zbierając potem pochwały. W swoich pierwszych derbach Merseyside (dwa i pół roku później) został przez kibiców nagrodzony owacją na stojąco, w tegorocznych nikt nawet nie miał powodu, by pamiętać to nazwisko. Co się stało z Flanaganem?

Był listopad 2013 roku, po zaciętym spotkaniu Liverpool zremisował z Evetonem 3:3. Swoją dziewiątą bramkę zdobył Suarez, punkt gościom uratował w 89. minucie Daniel Sturridge. Mimo to po spotkaniu Steven Gerrard nie chwalił żadnego z nich – najbardziej wyróżnił właśnie 20-letniego obrońcę: – Nie gra za dużo, ale jako kapitan zespołu, to z niego jestem najbardziej dumny. Był niewiarygodny.

Flanagan w tym spotkaniu na pewno by nie zagrał, ale absencja lewego obrońcy, Jose Enrique, zmusiła Brendana Rodgersa do poszukiwań. Padło na młodego Anglika, dla którego miał to być drugi występ w Premier League w ciągu 18 miesięcy. Dodatkowo na nienaturalnej dla siebie stronie boiska. Wypowiedź Gerrarda to nie wszystko – koledzy po meczu zgotowali obrońcy owację na stojąco.

Debiut w pierwszym składzie zaliczył, jak już wspominaliśmy, dwa lata wcześniej, ale dopiero teraz wydawało się, że wskoczy do składu na stałe. Już po miesiącu Flanagan zdobył swoją pierwszą bramkę w pogromie Tottenhamu 5:0 na White Hart Lane. Miejsca w podstawowej jedenastce nie zamierzał oddawać, a już po marcowym zwycięstwie 3:0 z United Brendan Rodgers wręcz rozpływał się nad swoim podopiecznym, porównując go z legendą „The Reds”. – Był wybitny. Z Manchesterem przypomniał mi Steve’a Nicola – prawonożny piłkarz na lewej stronie, pewny, agresywny, bez strachu. Jest rewelacją, zwłaszcza w dużych meczach. To wspaniałe widzieć młodego gracza rozwijającego się w taki sposób. Sam uczynił siebie ważnym członkiem zespołu.

Radość Flanagana po pierwszej bramce dla Liverpoolu
Radość Flanagana po pierwszej bramce dla Liverpoolu

 

 

 

Świetna forma sprawiła, że Flanagan stał się ulubieńcem kibiców na Anfield, jak również dwukrotnego mistrza świata – Cafu. Flanagan zyskał sobie nawet przydomek „Red Cafu”, a Brazylijczyk osobiście oglądał ostatni mecz sezonu, w którym Liverpool pokonał 2:1 Newcastle. – Jest szybki, silny i zdeterminowany. To sportowiec, który zawsze idzie za ciosem i nigdy się nie poddaje. To dokładnie to samo, co ja robiłem – nie było dla mnie żadnych straconych szans, zmęczenia, ani bycia ospałym. Ten styl widzę również w nim – dodał Cafu.

Przegrana walka o mistrzostwo była dla Liverpoolu rozczarowaniem, ale rozegrane przez Flanagana 23 ligowe mecze sugerowały, że są mu przeznaczone wielkie rzeczy. Niestety – latem doznał on kontuzji lewego kolana, przez którą we wrześniu musiał poddać się operacji. Po powrocie w kwietniu 2015 roku nie minęły dwa tygodnie, a Flanagan znów musiał stawić czoło brutalnej rzeczywistości. Odnowienie się kontuzji i kolejna operacja. Łącznie stracił ponad 500 dni, wracając do zdrowia dopiero w styczniu 2016 roku…

Flanagan Klopp

Stopniowo zaczął być wprowadzany do gry przez swojego nowego opiekuna – Juergena Kloppa, a 90-minutowy ligowy powrót po blisko dwóch latach przypadł na wygrany 3:0 mecz z City. Jednak było po nim widać brak ogrania spowodowany bardzo długą przerwą w grze. Mimo tego wierzono w niego, czego dowodem było podpisanie nowego kontraktu. Zresztą, nadziwić się Anglikowi nie mógł właśnie Klopp: – Odkąd tu jestem, był ciągle kontuzjowany, ale nigdy w złym nastroju. To niewiarygodne. Jest bardzo silnym chłopakiem, na szczęście ma już to za sobą. 

W celu dojścia do siebie, nabrania pewności i ogrania się wypożyczono go przed obecnym sezonem do Burnley. Beniaminek wydawał się idealną opcją. Nic nie poszło jednak po myśli ani zawodnika, ani Liverpoolu. Po siedmiu miesiącach w nowym zespole Flanagan miał na koncie jedynie siedem występów, na 34 możliwe. Sean Dyche – opiekun Burnley – mówi, że dostosowanie się do nowego otoczenia nie jest łatwe dla zawodnika, który rozegrał ledwie 60 spotkań w profesjonalnej piłce. – Muszę być świadomy, że to wciąż zawodnik, który się rozwija. Oczywiście nie w taki sam sposób jak niektórzy, ale on wciąż idzie naprzód w swojej grze, w rozumieniu, jak pracujemy i jak działa Premier League. To wyzwanie – tu mamy inne posiadanie piłki, inną liczbę stworzonych szans i inną jakość piłkarzy.

Tak już w piłce jest – jedni ze zmianą klubu trafią świetnie i zyskują drugie życie, a inni pakują się w jeszcze czarniejszą dziurę. Flanagan wciąż liczy na więcej szans, jednak ostatni występ ligowy zaliczył w słynnym Boxing Day, kiedy Burnley pokonało Middlesbrough. Obecnie słowa pochwalne Gerrarda wydają się prehistorią, a przed „Czerwonym Cafu” stoi bardzo niejasna przyszłość.

Flanagan Burnley

Odbierz bonus 100% do 650PLN na zakłady w Forbet 
kod: ZZAPOLOWY