Liverpool królem końcówek 1. połowy, United dobrze tylko zaczyna, czyli bramki w meczach angielskich drużyn

Patrząc w ligowe tabele widzimy to, co najważniejsze – liczbę zdobytych punktów i zajmowane w niej miejsce. Koniec końców to właśnie one liczą się najbardziej, jednak nie zawsze wszystko jest tak proste i czarno-białe, jak się wydaje. Na wyniki drużyn składa się mnóstwo czynników, takich jak terminarz, miejsce rozgrywania spotkania, pora dnia, czy nawet pogoda.

Przeczesując statystyki często można trafić na najróżniejsze ciekawostki, a jedną z nich jest to, jak zwykle wygląda przebieg spotkania w przypadku poszczególnych drużyn. W końcu każdy mecz trwa 90 minut (a nawet ponad), a w jego trakcie nic nie jest jednostajne. Tym razem wzięto pod lupę Premier League i to, w jakich przedziałach czasowych grające w niej zespoły strzelają bądź tracą najwięcej bramek (pierwsze osiem kolejek sezonu).

Podzielone na kwadranse zestawienie dobrze prezentuje, które fragmenty spotkań wychodzą klubom najlepiej, a które najgorzej. Większość tego zestawienia jest raczej zrozumiała, jednak pojawiają się ciekawostki, które warto wyłapać. Spotkania najlepiej zaczyna bez wątpienia Manchester City, który już w pierwszym kwadransie „wiesza” się na rywalach zdobywając gole, nie tracąc przy tym żadnej. Urzędujący mistrz Anglii jest także jedynym zespołem, dla którego moment spotkania nie ma większego znaczenia – podopieczni Guardioli statystycznie są „na plusie” w każdym kwadransie.

Podobnie jest z Liverpoolem, który jednak bywa rozkojarzony w końcówkach meczów. Te wychodzą „The Reds” zdecydowanie najgorzej. Rywale podopiecznych Kloppa powinni natomiast strzec się wyjątkowo od 31. minuty do końca pierwszej połowy. Liverpool z bilansem 7:0 jest w tym okresie najbardziej „zabójczą” drużyną całej ligi. Jest to także najlepszy fragment dla Chelsea, która w środkowej partii meczu prezentuje się najmocniej.

Ciekawe, choć skrajne, są także przykłady dwóch drużyn, które po prostu zawodzą, czyli Manchester United i Wolverhampton. O ile podopieczni Ole Gunnara Solskjaera pierwsze pół godziny spotkań zwykle mogą zaliczyć do udanych i słabną dopiero później, o tyle rewelacyjny beniaminek sprzed roku dopiero w ostatnich 30. minutach bierze się do roboty. Wtedy niestety zwykle jest już za późno…

Co sądzicie o takim przedstawieniu formy drużyn na przestrzeni dotychczasowych spotkań? Czy zauważyliście inne pozytywne bądź negatywne przykłady, które wyjątkowo was zaskoczyły?

Komentarze

komentarzy