Remis Liverpoolu z West Bromwich Albion wlał w serca kibiców „The Blues” ogromne nadzieje. Kto wie, być może sympatycy zespołu ze Stamford Bridge nie muszą wcale szykować się na nudne, czwartkowe wieczory?
Premier League po raz kolejny udowodniła, że jej nieprzewidywalność przerasta momentami nawet naszą polską Ekstraklasę. West Bromwich Albion przed tą kolejką nie wygrało ligowego spotkania na własnym stadionie od listopada, by w sobotnie popołudnie bez żadnych skrupułów wyrwać jeden punkt ekipie Juergena Kloppa. Dodatkowo zrobili to zaledwie kilka dni po tym jak na Old Trafford ograli faworyzowany Manchester United. Te cztery punkty jednak mogą okazać się zbędne, ponieważ szanse na utrzymanie zespołu są już niemal iluzoryczne.
Remis w tym starciu najbardziej może cieszyć fanów Chelsea. Ich pupile bowiem wciąż mają prawo snuć marzenia o zakończeniu sezonu w czołowej czwórce. Na pierwszy rzut oka tabela nie pokazuje dla nich wielu powód do optymizmu – osiem punktów straty i zaledwie trzy kolejki do końca. Wgłębiając się jednak w szczegóły, odnajdziemy tam całe sedno.
Podopieczni Antonio Conte nadal mają jedno zaległe spotkanie z Huddersfield, dzięki któremu mogą zmniejszyć stratę do „The Reds” o trzy oczka. Dodatkowo w 37. serii gier przyjdzie czas na bezpośredni pojedynek właśnie z Liverpoolem na własnym Stamford Bridge. Wygrana w obu wspomnianych spotkaniach spowoduje, że ta wyrwa zmaleje do dwóch punktów.
Nadchodzący terminarz obu ekip:
Zakładając zatem powyższy scenariusz odnośnie Chelsea, Liverpool musi w starciach ze Stoke lub Brighton przegrać chociaż raz (lub stracić punkty w obu spotkaniach), aby „The Blues” przy wszystkich wygranych swoich spotkaniach mogli marzyć o grze w przyszłej edycji Champions League. Być może brzmi to jak scenariusz dość utopijny, ale na pewno wykonalny. Tym bardziej, że przed meczami w lidze, drużynę Kloppa czekają także spotkania w Lidze Mistrzów i trudno nie odnieść wrażenia, że to do nich będą przykładać większą wagę.
