Manchester ma nowego Boga!

106321456-Zlat-Pog-SPORT-large_trans++mvDsehfjg0AN6-v5Cj0_Vj-3nn8O0pdFXewKKWdjQ1s

To zaledwie kilka tygodni ze Zlatanem Ibrahimoviciem w Premier League, a ja czuję się, jakby ten facet był tu od lat. Zresztą, sam Ibra odnosi chyba podobne wrażenie. Pozostaje nam tylko żałować, że tak długo trzeba było czekać.

Szwed był bohaterem przeróżnych plotek transferowych na przestrzeni swojej kariery i nie było chyba takiego okienka, żeby nie pojawił się temat przenosin do Anglii. A przecież mogło to nastąpić znacznie wcześniej, bowiem już w wieku 16. lat piłkarz przyjechał do Londynu, aby odbyć kilka sesji treningowych z Arsenalem. Miały być testy, ale ostatecznie wszystko spaliło na panewce. Jedni mówią, że to Wenger nie poznał się na talencie Zlatana, a inni, że Ibrahimović nie bierze udziału w żadnych testach. Tak czy inaczej na Wyspy nie trafił, a po latach wydawało się, że Premier League pozostanie niepodbitym gruntem.

Tymczasem kiedy 34-letni Szwed mógł zdaniem wielu wybierać miejsce na emeryturę pomiędzy Ameryką i Chinami, pojawił się Jose Mourinho, który w końcu sprowadził go do Manchesteru i wszyscy powinniśmy być mu za to wdzięczni. Nie tylko fani United, ale całej ligi, bowiem takich gwiazd po prostu w Premier League brakuje. Możemy każdego tygodnia ekscytować się meczami Stoke czy West Bromu, ale media nie będą się rozwodzić nad Peterem Crouchem, a przynajmniej nie w takiej skali.

Pod tym względem zresztą ten transfer od początku był pewniakiem. Wszyscy wiedzieliśmy, że filmiki z żartami Zlatana opanują internet, że Sky czy BBC będą mogły zapełniać większość swoich piłkarskich programów materiałami związanymi ze Szwedem, a prędzej czy później on sam da się we znaki dziennikarzom, co robił już przecież dziesiątki razy w swojej karierze. Bo o czym innym rozmawiać, kiedy po każdym meczu ktoś daje nam takie materiały?

Wątpliwościom poddawano jedynie ten wydaje się najważniejszy aspekt, jakim jest odpowiednia forma sportowa. 34-latek, który nie błysnął na Euro, który zawodzi w ważnych meczach i zdaniem wielu potrafi strzelać tylko w Ligue 1. Przecież to nie mogło się udać…

A tymczasem Ibra gra jak z nut. Ten luz i gracja z jaką porusza się na boisku, wynagradzają wszelkie momenty spacerowania, które z pewnością będą się przytrafiały. Czego wymagać jednak więcej od napastnika, który w trzech pierwszych meczach o stawkę zdobywa cztery gole, a kibice już żartują, że brakuje mu zaledwie 245. do pobicia rekordu legendarnego Sir Bobby’ego Charltona i zastanawiają się kiedy przebije tę granicę.

Część osób obawiała się o atmosferę, zwłaszcza, że nie zaczęło się najlepiej, bo o plotek o konflikcie z Martialem spowodowanym numerem na koszulce. Jak pomieścić tak wielkie ego w jednej szatni z Mourinho i Rooneyem? Pytanie zdawało się spędzać sen z powiek sympatykom United, ale ponownie – całkowicie niesłusznie. Szatnia w końcu wygląda jakby żyła, a między piłkarzami wytwarza się więź. Z pewnością ogromna w tym rola właśnie Ibrahimovicia, do którego podobno lgną wszyscy. Młodzi piłkarze podglądają go na treningach, siadają razem przy posiłkach i mogliśmy zauważyć, jak Zlatan podpowiada im w trakcie trwania spotkań.

Skojarzenia do Erica Cantony oczywiste i całkowicie zasadne. Jedno jest pewne, Manchester United ma w końcu taką personę, jakiej w klubie brakowało właśnie od czasu niesamowitego Francuza. W końcu ma gwiazdę, dzięki której o United znowu się mówi i będzie się mówiło jeszcze bardzo długo.

Komentarze

komentarzy