Marciniak pokazał dwie czerwone kartki w hicie wieczoru

Godzina 20:45, siadam wygodnie w fotelu i włączam dokument w Wordzie w celu wynotowania ewentualnych błędów Szymona Marciniaka w czasie jego sędziowania meczu AS Roma – FC Porto. Zegar na Stadio Olimpico wskazuje 90. minutę spotkania, a moja kartka w komputerze wciąż pozostaje pusta.

Tekst możecie przeczytać dopiero dzisiaj, bo wczoraj w Polsce było wielkie święto, jakim bez wątpienia jest awans polskiej drużyny do Ligi Mistrzów. Byliśmy w stanie to uszanować i z innymi tematami wstrzymaliśmy się przez kilka godzin.

Był to zdecydowanie najtrudniejszy mecz jaki polski arbiter miał przyjemność prowadzić  w ostatnim czasie. W poprzednim sezonie dostawał jasne sygnały od UEFY, że w niego wierzą i mają związane z nim duże nadzieje. Objawiało się to w przydzielaniu Polakowi chociażby ćwierćfinału Ligi Mistrzów oraz spotkania 1/8 finału Euro 2016. Wszystkie mecze jakie miał jednak okazję sędziować na europejskich boiskach nie były zbyt wymagające i można było to przewidzieć jeszcze przed rozpoczęciem każdego z pojedynków. Manchester United – CSKA, Real – Roma czy Bayern – Benfica, wszystkie te spotkania miały jednego faworyta i ciężko było się w nich spodziewać ostrej i wyrównanej walki o piłkę. Nawet na francuskim turnieju Polakowi przypadł w fazie pucharowej bardzo jednostronny pojedynek Niemców ze Słowakami. Tym razem miało być inaczej i faktycznie było, a walki na murawie nie zabrakło.

Najpierw skupmy się na dwóch czerwonych kartkach, które musiał wczoraj pokazać Szymon Marciniak. Musiał, a nie mógł, bo obydwa faule były tak brutalne, że nawet kara w postaci czerwonej kartki wydaje się zbyt łagodna. W końcówce pierwszej części meczu brutalnym atakiem rywala zaatakował kapitan Rzymian Daniele de Rossi. Polski sędzia ani przez chwilę się nie zastanawiał i od razu pokazał Włochowi czerwoną kartkę.

Nie był to jednak koniec, bądź co bądź niemiłych dla każdego arbitra momentów w trakcie kariery. No bo kto z przyjemnością wyrzuca piłkarza z boiska? Tym razem sędzia musiał to nawet zrobić dwukrotnie. I tu również chwała dla Marciniaka, że ani przez chwilę się nie zawahał. Mógł pomyśleć, że przecież jedną „czerwień” już pokazał, więc teraz nie ma sensu znowu wyciągać czerwonego kartonika. Nie na tym polega jednak rzetelne sędziowanie. Arbiter nie może zwracać uwagi na minutę meczu, wynik lub jakiekolwiek inne okoliczności. Jest faul na czerwoną, trzeba pokazać czerwoną. Z drugiej strony, jak można byłoby się w ogóle zastanawiać po takim faulu? Skoro pierwsze wejście było brutalne, to co można powiedzieć o tym? Emerson powinien kilka tygodni odpocząć od futbolu, to był piłkarski kryminał.

Marciniak wiele razy musiał przerywać grę i radzić sobie z presją impulsywnych włoskich kibiców zgromadzonych na trybunach. Wydaje się, że nie popełnił żadnego błędu i wszystkie jego decyzje były jak najbardziej słuszne. Sam mecz miał swoje fazy, co spowodowane było głównie czerwonymi kartkami. Porto już na początku spotkania objęło prowadzenie i po remisie 1:1 u siebie, było w komfortowej sytuacji. Włosi próbowali tworzyć sobie sytuacje do wyrównania, ale nie potrafili zachować zimnej krwi pod bramką Ikera Casillasa. Potem z boiska wyleciał de Rossi i Roma musiała przeczekać do przerwy na nowe polecenia trenera Luciano Spalettiego. Wszystko wzięło jednak w łeb, gdy kilka minut później Rzymianie obejrzeli kolejny czerwony kartonik i musieli grać w dziewięciu. O dziwo walczyli i byli nawet blisko wyrównania, a Portugalczycy nie mieli swoich okazji do „zabicia” meczu. Gdy nie potrafili poradzić sobie sami, z pomocą przyszedł rywal, a konkretnie Wojciech Szczęsny. Polak wyszedł na trzydziesty metr przed własną bramką, jednak zupełnie się przeliczył i z łatwością przeszedł go szybszy przy piłce Miguel Layun. Umieszczenie piłki w siatce było tylko formalnością.

Od tego momentu obie drużyny chciały już tylko dograć mecz do końca, a Portugalczykom udało się jeszcze wbić gwóźdź do trumny i trzeci raz tego wieczoru pokonać polskiego bramkarza. Tak więc Szymon Marciniak spisał się bardzo dobrze, do Wojciecha Szczęsnego możemy mieć sporo zastrzeżeń przez nierozważne wyjście z bramki, które doprowadziło do utraty gola. Swoją szansę wykorzystała za to Legia i oto na koniec tweet, który na chwilę połączy nam spotkania z Rzymu oraz Warszawy.

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!

Komentarze

komentarzy