Marco Silva czyni cuda? Jego Everton jest lepszy… we wszystkim

Dobrze pamiętamy plan ekspansji na czołówkę, do którego szykował się Everton. Zatrudnienie Koemana, wydane wielkie pieniądze i… rozczarowanie. W niebieskiej części miasta Beatlesów zamiast lepiej, było coraz gorzej. Skalę tamtych problemów dobrze oddaje to, że sytuację ratowano Samem Allardycem. Zespół grał brzydko, letnie wzmocnienia zawodziły – jednym słowem tragedia. Właśnie wtedy cały na biało pojawił się on…

Marco Silva do Premier League wjechał z misją ratowania Hull City. Niewdzięczne zadanie początkowo wydawało się osiągalne, niestety ostatecznie „Tygrysy” razem z Kamilem Grosickich spadły do Championship. Silva w angielskiej elicie pozostał – zatrudnił go Watford, który… w Premier League zajął ostatnie bezpieczne miejsce. Portugalczyk wraz z „Szerszeniami” na starcie dość śmiało pukał do pierwszej dziesiątki, ostatecznie kończąc sezon na 14. pozycji. Bez szału, ale to wystarczyło, by zwrócić na siebie oczy Evertonu. Wydaje się, że był to dobry wybór.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Biorąc pod uwagę ofensywę, Everton prezentuje się lepiej na każdej płaszczyźnie. Tworzy sobie więcej szans, efektownie (dryblingi) i efektywnie radzi sobie przed bramką rywali i – co najważniejsze – zdobywa więcej bramek. To jednak nie wszystko.

Everton prowadzi w zestawieniu drużyn, które poprawiły się najbardziej pod kątem bronienia, a dokładniej średniej liczby strzałów, jaką oddają rywale. Obecny wynik wciąż nie jest idealny, ale w porównaniu z poprzednim sezonem progres jest zdecydowanie największy.

Dodatkowo w końcu udało się coś, co zawodziło – transfery. Pozyskany z Barcelony Lucas Digne prowadzi w zestawieniu obrońców z największą liczbą wykreowanych okazji (22). Wyprzedza m.in. Holebasa (21), Doherty’ego (19), Trippiera (19) czy Robertsona (17). „Odpalił” nawet wypożyczony Andre Gomes, który po wyleczeniu kontuzji wywalczył pierwszy skład zapewniając równowagę w środku pola, jakiej w Evertonie dawno nie było. Idąc do przodu, pora na Bernarda. Brazylijczyk tworzy z gry średnio 2,9 okazji na mecz, przegrywając w tym zestawieniu jedynie z Davidem Silvą (3,0), zostawiając w tyle m.in. Sancheza, Hazarda i Williana. Do tego oczywiście kapitalny Richarlison, który wywalczył sobie miejsce w kadrze Brazylii. To o jego formie mówi samo za siebie. Silva pomógł również zawodnikom, którzy w klubie już byli. Po mękach w poprzednim sezonie odżył m.in. ściągnięty za niemałe pieniądze Gylfi Sigurdsson.

Można mówić, że poprawa sytuacji Evertonu sprzed roku nie jest niczym szczególnym. Pod wieloma względami możliwe, że tak, jednak nie każdy trener by tego dokonał, a przede wszystkim nie zrobiłby tego w takiej skali i takim stylu. Z „The Toffees”, przynajmniej pod względem punktowym, nie było tak źle, więc było również sporo rzeczy, które można było zepsuć. Tymczasem TOP5 już trochę odjechało, ale liderowanie grupie złożonej z Manchesteru United, Bournemouth czy Watfordu to spory sukces. Jeśli Silva utrzyma drużynę w takiej formie do końca sezonu, będzie to bez wątpienia najlepszy sezon ostatnich kilku lat. Najważniejsze jest jednak coś, czego brakuje choćby „Czerwonym Diabłom” – realna wizja progresu w najbliższej przyszłości i świadomość podążania w dobrym kierunku.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy