Middlesbrough na autostradzie do spadku

Middlesbrough wraz z Negredo niechybnie zmierza do Champiosnhip (Zdjęcie: SkySports.com/via. GettyImages)
Negredo i jego Middlesbrough niechybnie zmierzają do Championship (Zdjęcie: SkySports.com/via. GettyImages)

Gdy Middlesbrough awansowało do Premier League, według bukmacherów to właśnie ono spośród wszystkich beniaminków miało największe szanse na pozostanie w elicie. Obecnie nie ma trenera, jakości i punktów, przez co stało się niechlubnym faworytem do spadku.

Poprzedni sezon w wykonaniu Middlesbrough był istną sinusoidą. Pojawiały się momenty entuzjazmu, ale nie brakowało również wielu rozczarowań, które odbijały się negatywnie na atmosferze w szatni. Najważniejszy był jednak finisz rozgrywek, dzięki któremu po wielu latach walki w niższej lidze Aitor Karanka doprowadził klub do finansowego raju, czyli Premier League. Jak w przypadku większości beniaminków, w klubie z Riverside Stadium zapanowała ogromna euforia, która wraz z rozpoczęciem sezonu zderzyła się z brutalną rzeczywistością angielskich boisk.

W odróżnieniu od wielu początkujących w Premier League drużyn, „Boro” nie próbowali grać w otwarte karty. Podopieczni Karanki każdy mecz rozpoczynali z myślą przede wszystkim o tym, by bramki nie stracić. Ten styl nie mógł się podobać kibicom, dla których najistotniejsze były jednak zdobycze punktowe – niestety, tych również nie było zbyt wiele.

Problemy Middlesbrough – podobnie jak wielu poprzednich beniaminków – rozpoczęły się jeszcze podczas okienka transferowego. Do klubu trafili przede wszystkim Alvaro Negredo czy Victor Valdes, którzy do zespołu mieli wnieść szczyptę doświadczenia i jakości. Choć obaj zawodnicy są kluczowymi ogniwami w drużynie „Boro”, to trudno powiedzieć, by w pełni spełniali pokładane w nich nadzieje. To samo tyczy się de Roona czy Adamy Traore, którym na ten moment brakuje umiejętności, by stanowić o sile drużyny w Premier League.

Pomimo nieskompletowania silnej kadry Aitor Karanka pozostawał optymistycznie nastawiony do szans Middlesbrough na utrzymanie. Ścisły początek ligowego sezonu nie wskazywał na katastrofę. W pierwszych trzech kolejkach „Boro” pozostawali niepokonani, notując przy tym cenne zwycięstwo na boisku Sunderlandu. Na tym jednak skończyła się dobra forma beniaminka, który na kolejne zwycięstwo czekał aż sześć spotkań, po drodze przegrywając cztery z nich. Aż dotąd dyspozycja „Boro” pozostawia sporo do życzenia. Zaledwie cztery wygrane w 30 kolejkach to bilans, który nie może zagwarantować utrzymania w tak wymagającej lidze.

Zgodnie z oczekiwaniami, po serii porażek Aitor Karanka stracił pracę. Spoglądając tylko i wyłącznie na formę Middlesbrough, był to ruch oczywisty. Obserwując jednak zespół z perspektywy czasu, łatwo dojść do wniosku, że była to decyzja pochopna. Właściciele klubu nie byli przygotowani na opcję zastępczą – zespół objął dotychczasowy członek sztabu szkoleniowego – Steve Agnew. Efekt nowej miotły nie zadziałał, w trzech ligowych starciach Anglik wywalczył zaledwie punkt. Co gorsza, jego zawodnicy wciąż pozostają nieudolni w ataku, zapominając również o skonsolidowanej defensywie z czasów Karanki.

Przygoda „Boro” z Premier League niechybnie zmierza ku końcowi. Klub popełnił błędy zarówno przed sezonem, jak i podczas niego. Największym z nich było jednak zwolnienie Aitora Karanki, który wprowadził zespół do elity i powinien móc dokończyć swój projekt. Choć Middlesbrough nie grało porywającej piłki, miało znacznie większe szanse na utrzymanie niż pod wodzą tymczasowego trenera – Steve’a Agnew.

Sytuacja w ligowej tabeli, terminarz i forma bezpośrednich przeciwników w walce o utrzymanie – nic nie wskazuje na to, by Middlesbrough miało szanse na pozostanie w Premier League. Jeśli beniaminek nie sprawi cudu niczym Leicester dwa sezony temu, w najbliższym czasie znów czekać go będzie długa tułaczka po niższych klasach rozgrywkowych.

Komentarze

komentarzy