![Henrikh Mkhitaryan](https://zzapolowy.com/wp-content/uploads/2018/02/mkhitaryan-1.jpg)
Arsenal w rewelacyjnym stylu zapewnił sobie wczoraj awans do finału Ligi Europy. Nie wszyscy piłkarze „Kanonierów” z niecierpliwością czekają jednak na finał w Baku. Jednym z nieszczęśliwców jest Henrikh Mkhitaryan, który to starcie najprawdopodobniej obejrzy w domu.
Powodem są oczywiście napięcia polityczne między Azerbejdżanem oraz Armenią. Oba kraje nie miały najlepszych stosunków dyplomatycznych od czasu wojny o górski Karabach, która zakończyła się w 1994 roku. Oznacza to, że Mkhitaryan, żeby wystąpić w finale, będzie zmuszony złożyć wniosek do rządu Azerbejdżanu o pozwolenie na wjazd do Baku. Istnieją oczywiście także kwestie bezpieczeństwa zawodnika. Henrikh jest jedną z najbardziej znanych postaci w Armenii, a napięte relacje pomiędzy tymi krajami mogą zagrażać nawet jego życiu.
Kilka miesięcy wcześniej, kiedy londyńska ekipa wyleciała do Karabachu na mecz Ligi Europy, pomocnik także został w stolicy Anglii. Wówczas „Kanonierzy” nawet nie próbowali uzyskiwać dla swojego piłkarza niezbędnej wizy.
Czy tym razem będzie podobnie? Finał to zupełnie inna para kaloszy niż mecz w fazie grupowej. Oczywiście 30-latek nie jest kluczowym zawodnikiem w talii Unaia Emery’ego, ale jego osoba na pewno mogłaby się przydać drużynie w starciu z „The Blues”. Tym bardziej, że Ormianin raczej dobrze wspomina spotkania z Chelsea, strzelając w sierpniu ubiegłego roku jedną z bramek oraz asystując przy trafieniu Alexa Iwobiego.
To już będzie trzeci przypadek, kiedy konflikt polityczny przeszkodzi reprezentantowi Armenii w występie na azerskiej ziemi. W 2015 roku mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją, kiedy Borussia Dortmund z Mkhitaryanem w składzie zmierzyła się z Gabalą.