Mohamed Salah – legenda, rewolucjonista i zjawa w koszmarach Mourinho

100 goli w Premier League, rekord w strzelonych bramkach w jednym sezonie, mistrzostwo Premier League, Liga Mistrzów i odwieczne zapisanie się jako jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy zawodnik w historii Premier League po erze Fergusona. Salah zaczyna piąty wyśmienity sezon w barwach Liverpoolu i przestawia najlepsze defensywy świata jak tylko chce, a wszystkie teksty o „one/two/three season wonder” można włożyć między bajki. Posłuchajcie historii o tym, jak zawodnik wszedł w ligę z drzwiami i futryną i nikt go jeszcze nie zatrzymał.

Kiedy Salah przychodził do Liverpoolu tuż przed sezonem 2017/2018, mało kto spodziewał się, że wystrzeli tak mocno. 32 gole w jednym sezonie? Przecież takich rzeczy nie dokonywali nawet Henry, Kane Rooney, Drogba, a nawet sam Cristiano Ronaldo. W każdym momencie, kiedy spotykano się z przewidywaniami, że „Salah się skończy i zaraz przestanie tak grać”, Mo bynajmniej nie zamierzał spuszczać z tonu. To fenomenalne i zarazem niespotykane, żeby zawodnik zagrał wszystkie sezony na równym, tak wysokim poziomie. Jeśli mielibyśmy wskazać najsłabszy sezon Salaha w LFC, to prawdopodobnie byłaby to kampania 19/20, kiedy Mo zdobył 19 bramek i wygrał ligę. Tak, mowa tu o najsłabszym sezonie.

A mimo tego, Egipcjanin wydaje się być potwornie niedoceniany. 2 Złote Buty Premier League w 4 lata nadal nie zmieniły faktu, że wielu traktuje go jako kogoś „zwyczajnego”, niewpisującego się w kanon legend. Futbol z biegiem lat idzie do przodu, dzięki czemu Egipcjanin nie mierzy się już z takimi klubami, jak Derby, Charlton lub Wimbledon. Nie ma już tak wielu klubów do nabicia sobie liczb. I mimo tego wszystkiego, większość osiągnięć napastników z poprzedniej dekady, uznawanych za legendy ligi, przestaje być przy nim imponujące.


Dlaczego Salah jest tak niedoceniany? Nie wiem. Mimo tego, że nikt nie ma wątpliwości, że jest jednym z najlepszych skrzydłowych świata, to ludzie nadal nie uznają, że jest on najlepszym zawodnikiem ligi. I obecnie, i patrząc przez pryzmat ostatnich 4 lat. A według mnie, takich wątpliwości nie powinien mieć nikt.

Obojętnie, czy jako fan Liverpoolu jest dumny z obecności Salaha w swojej ulubionej drużynie, czy przeklina go pod nosem, kiedy ładuje kolejnego gola w meczu z nią. Czasami bowiem wypada oddać królowi, co królewskie, a Salah na to miano zapracował już dawno temu.

Komentarze

komentarzy