Mało jest w Europie drużyn, które na przestrzeni ostatnich trzech lat zanotowałyby tak ogromną huśtawkę formy. Od gry w półfinale Ligi Mistrzów, gromienie na krajowym podwórku, po niewyobrażalny chaos, znalezienie się w strefie spadkowej i walkę o utrzymanie do ostatnich kolejek. Czy w końcu możemy powiedzieć, że kryzys został zażegnany?
Klub z Księstwa w piątkowy wieczór otworzył 25. serię gier w Ligue 1, mierząc się z Montpellier. Po poprzednich, nie zawsze udanych i łatwych starciach z drużynami z dołu tabeli, Kamil Glik i spółka musieli stawić czoła zespołowi, znajdującemu się wyżej od nich.
Niezwykle wyrównany, choć także nieobfitujący w wiele dogodnych okazji mecz, ostatecznie padł łupem gospodarzy, którzy wygrali 1:0. Strzelcem jedynej bramki został oczywiście Islam Slimani. Oczywiście, bo Algierczyk jest w obecnym sezonie prawdziwym zbawcą Monaco.
Trzy punkty pozwoliły drużynie nie tylko wyprzedzić Montpellier i zbliżyć się do czołówki, ale także dały kibicom nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Dlaczego? Otóż ostatni raz, kiedy Monaco wygrało trzy ligowe mecze z rzędu, miał miejsce… w maju 2018 roku.
Wtedy, kiedy podopieczni Jardima kończyli sezon jako wicemistrzowie. Teraz, po lutowych wygranych z Angers, Amiens i właśnie Montpellier, udało się wyrównać tamtą serię. Patrząc z perspektywy topowych klubów jest to mała rzecz, ale jednak cieszy.
AS Monaco have won 3 consecutive league games for the 1st time since May 2018.
— Get French Football News (@GFFN) February 14, 2020
AS Monaco obecny sezon zaczęło także rozczarowująco, wygrywając po raz pierwszy dopiero w siódmej kolejce. Potem wydawało się, że sytuacja została ustabilizowana, a Leonardo Jardim będzie mógł w spokoju po raz kolejny budować „wielkie Monaco”. Tak się jednak nie stało, gdyż pod koniec roku postanowiono zastąpić Portugalczyka Robertem Moreno, który rozstał się z hiszpańską kadrą w dość niemiłych okolicznościach.
Początkowo taki ruch poddawano naprawdę sporej krytyce, a przede wszystkim wątpliwościom. Nie dość, że Hiszpan nie miał zbyt dużego doświadczenia w samodzielnej pracy, nie był przyzwyczajony do pracy w klubie. Jego pierwsze tygodnie w Monaco były nieciekawe, szczególnie po trzeciej z rzędu porażce ze słabiutkim Nimes. Teraz wydaje się, że sytuacja została w końcu opanowana.