Obiecująca inauguracja, regularnie zdobywane bramki w lidze i natychmiastowa zapaść. Tak w skrócie można opisać obecny sezon w wykonaniu Alvaro Moraty.
Hiszpan przeniósł się na Stamford Bridge latem poprzedniego roku, aby w skuteczny sposób zastąpić skłóconego z Antonio Conte Diego Coste. Początek przygody z „The Blues” 25-latka wydawał się być okazały, jednak im dalej w las, tym było gorzej.
Prawdziwe problemy rozpoczęły się mniej-więcej na początku grudnia. Od tego momentu napastnik trafił dla Chelsea zaledwie trzy bramki (dwie w lidze), a na boisku był cieniem samego siebie. Kilka tygodni później Morata doznał kontuzji i borykał się z problemami w życiu prywatnym, gdy dowiedział się o śmieci swojego bliskiego przyjaciela w wypadku samochodowym.
Obecny okres dla Chelsea jest być może najważniejszy w całym sezonie dla całego klubu. Po remisie z Barceloną, „The Blues” rozegrają dwa spotkania przeciwko zespołom z Manchesteru w Premier League, po czym ekipę Conte czeka rewanż na Camp Nou. Włoski trener w tym gorącym okresie – pomimo wyleczenia urazu przez Moratę – nie ufa jednak Hiszpanowi i w starciu z „Dumą Katalonii” wolał wystawić w roli fałszywej dziewiątki Edena Hazarda.
Przed spotkaniem z liderem La Liga, Morata łącznie nie wyszedł w pierwszym składzie Chelsea w ośmiu ostatnich meczach, otrzymując zaledwie trzy szanse po wejściu z ławki rezerwowych. Wydaję się jednak, że jego kontuzja to już przedawniona sprawa, zatem czy problemem jest brak wiary włoskiego trenera w napastnika, którego tak ceni?
Wydaję się, że tak, choć zaledwie połowicznie. Możliwe, że kłopotem jest także pewność siebie byłego gracza Realu Madryt, który jest „bezpłodny” w dziewięciu ostatnich starciach. Jednak mecz z Barceloną mógł być dla niego swego rodzaju przełamaniem, odwróceniem złej serii. Conte wybrał inaczej i po tych kilku minutach w wykonaniu swojego podopiecznego (wszedł z ławki rezerwowych i zarobił żółtą kartkę za dyskusje z sędzią) nie może tego żałować.
Innym wytłumaczeniem mogą być problemy fizyczne. W swoich poprzednich klubach 25-latek zwykle zajmował rolę rezerwowego, dlatego obecny rok jest dla niego pewną nowością. Regularność gry w Anglii jest zabójcza, więc nic dziwnego, że zawodnik, który przez całą karierę rozgrywał w sezonie około 1500 minut, nie może przyzwyczaić się do takiej intensywności.
Co zatem dalej z najbliższą przyszłością Hiszpana na Stamford Bridge? W kolejnych tygodniach „The Blues” czeka kilka ważnych spotkań, co nie sprzyja podejmowaniu ryzyka przez Conte. Możliwe, że Włoch będzie nadal uparcie tkwił z Edenem Hazardem na szpicy bądź podaruje szansę zakupionemu z Arsenalu Olivierowi Giroud.