„Mou” powrócił, ma się zdrów

jose-mourinho-1467717317-800

Wrócił i już zdążył opieprzyć kilka osób. Nie bezpośrednio, to mógłby być strzał w stopę, szczególnie, kiedy zaczynasz prowadzić klub, który dba o opinię na zewnątrz. Między wierszami można domyślić się, komu wbił szpilkę Jose Mourinho. Szybki powrót wyjątkowego, szczęśliwego, pragmatycznego, czy jak tam się jeszcze nazwał, stał się faktem. Premier League bez Jose Mourinho nie funkcjonuje, jak należy. Jose Mourinho bez Premier League nie jest stuprocentowym sobą. Była chwilowa separacja, jednak już wszystko wraca do normy.

„Jestem menadżerem Manchesteru United i takie są realia. To praca, którą wielu chciałoby mieć, jednak nie każdy ma taką szansę. Ja ją mam. Znam oczekiwania i wiem na co się piszę.” – w ten sposób Jose Mourinho przywitał się z światem Manchesteru United. To już nie ten sam Portugalczyk, który w 2004r. na wstępie nazwał się wyjątkowym. Z jego twarzy nie bije arogancja i poczucie wyższości. To zwykły facet w średnim wieku z niezwykłymi osiągnięciami. Świadomy swoich zalet i umiejętności po raz kolejny wkracza na salony, by pokazać światu, że wciąż jest najlepszy. Wróć – on nikomu nie musi nic udowadniać.

„Jeśli ja miałbym coś udowadniać, to co powiedzieć o innych? Niektórzy zdobyli tytuł dziesięć lat temu, niektórzy nie zdobyli go wcale. Ja triumfowałem w poprzednim sezonie. Jeśli muszę komuś coś udowadniać, to samemu sobie. To moja natura.” Tradycyjna szpileczka wbita dokładnie w punkt między pośladkami Arsene Wengera. Oj wiele traci liga bez rywalizacji tych dwóch panów. Jeden na drugiego działa jak płachta na byka i nie zanosi się na to, by któregoś byczka uśpiono. Rywalizacja Arsenalu z Manchesterem będzie równie gorąca, jak Arsenalu z Chelsea, stąd możemy być pewni, że i na konferencjach, i na boisku, obaj panowie dadzą nam show.

Jego nie interesuje filozofia gry, czy inne piękne słowa. Nic nie robi sobie z medialnego szumu, który sam tworzy. To urodzony pragmatyk. Wynik ponad wszystko. Jego zdaniem, to zwycięstwa sprawiają, iż kibice są dumni, zawodnicy szczęśliwi, a zarząd usatysfakcjonowany. „Nigdy nie byłem dobry w używaniu pięknych słów. Nie kryłem się za retoryką, czy filozofią. Jestem agresywniejszy. Przyszedłem do klubu w momencie, kiedy wygrana FA Cup mogłaby być uznana za sukces. Ja jednak chcę więcej. Chcę wygrywać. Za rok nie chcę martwić się eliminacjami do Ligi Mistrzów. Chcę mieć zapewniony udział w tych rozgrywkach. Czułem, że padną pytania o styl gry. Czasami można wygrać kilka spotkań, grając po prostu źle, ale w ten sposób nie wygrasz ligi. Co oznacza grać dobrze? To znaczy strzelić więcej goli niż przeciwnik, stracić mniej goli niż przeciwnik. Chcę, by kibice byli dumni, że dajemy z siebie wszystko i wygrywamy. By wspierali nas, kiedy gonimy wynik. By dopingowali nas, kiedy bronimy wyniku. Chcę tego wszystkiego.”

Już na wstępie wiadomo, że drugiej Barcelony w Manchesterze nie będzie. A przynajmniej nie w tej czerwonej części. Ale będą wyniki, a przecież w ostatecznym rozrachunku o to właśnie chodzi.

Niebieska część Manchesteru? Cóż, Pep Guardiola został nowym sąsiadem Jose Mourinho. Co to oznacza? Wspólnego grillowania nie ma co oczekiwać, ale w powietrzu czuć wzajemny szacunek. Obaj panowie są świadomi tego, że kolega sąsiad zna się na rzeczy. Ostatnie lata pokazały, że wiedzą, jak wygrywać. Derbowe mecze w Manchesterze będą gorące pod każdym względem. Jose Mourinho zachowuje do tego jednak wyraźny dystans. „To nie Hiszpania, kiedy w grze o tytuł były dwa zespoły. To nie Włochy, gdzie walczyły tylko trzy drużyny. W Premier League to niemożliwe. Leicester pokazało, że trzeba liczyć się z każdym. Jeśli obawiałbym się tylko jednej drużyny, reszta zaczęłaby się cieszyć. Nie zamierzam do tego doprowadzić. Mam szacunek do wszystkich drużyn, a szczególnie do jednej, która była moim domem przez siedem lat. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że jestem menadżerem największego klubu w Anglii, więc mogę skupiać się tylko na sobie.”

Dziennikarze też chcieli zacząć z wysokiego C. Na sali konferencyjnej padło stwierdzenie, iż Jose Mourinho nie daje szans młodym piłkarzom. Jak zareagował Portugalczyk? Wyciągnął listę 49 nazwisk młodych zawodników, których wyprowadził z klubowej akademii do pierwszego zespołu. Od razu zaznaczył, że konferencja jest zbyt krótka, by móc prawidłowo odpowiedzieć na to pytanie. Zaskoczył wszystkich, tylko nie siebie. I oczywiście sprawiał wrażenie, że wierzy w to, co mówi. Czy promowanie młodzieży jest jego mocnym punktem? Kwestia sporna, nad którą na łamach naszego portalu zastanawiał się już Krystian Dorota. My podejrzewamy, że Portugalczyk, przygotowując się do konferencji, czytał ów artykuł. Nie ma za co, Jose. „Wyjątkowy” odsunął także od siebie winę za odejście z klubu Ryana Giggsa. „Nie odpowiadam za odejście Ryana. Chciał posadę w klubie, którą zaoferowano mnie. Mógł dostać każde inne stanowisko, Ryan w Manchesterze jest tak wielką postacią, że mógł dostać wszystko, tylko nie posadę menadżera pierwszego zespołu. Ryan odszedł. To odważna decyzja. Zrobił to, co ja kilkanaście lat temu. Będąc asystentem w Barcelonie, miałem ważny kontrakt jeszcze przez dwa lata. Mogłem zostać, w końcu pracowałem dla wielkiego klubu. Zdecydowałem się jednak pójść właśną drogą. To samo robi teraz Ryan. Życzę mu wszystkiego dobrego. To trudna, ale i odważna decyzja. Opuszcza swój dom. Jeśli będzie chciał tu wrócić, a ja będe menadżerem, nie będę robił żadnych problemów.”

Końcówka konferencji, a jeszcze oberwało się Royowi Hodgsonowi. Słusznie, rzecz jasna. Mourinho został zapytany o rolę, jaką przewiduje w drużynie dla Waynea Rooney’a. „Najtrudniejszą rzeczą w fubolu jest umieszczanie piłki w siatce rywala. To normalne, że piłkarze zmieniają się z wiekiem, mają inną charakterystykę. Być może Wayne nie jest już typowym napastnikiem, ale nigdy nie ustawię go 50 metrów od bramki rywala. U mnie nie zagra na pozycji numer 6, czy nawet 8. Widzę go jako numer dziewięć, dziewięć i pół, albo dziesięć. Dobrze podaje? Ja też dobrze podaję, gdy nie jestem pod presją.” Mourinho równie dobrze mógł rzucić coś w stylu: hej, Roy, ty kretynie, jak mogłeś ustawić Rooneya tak głęboko?! Nie dziw się, że przepieprzyłeś to Euro!

„Do zobaczenia niedługo chłopaki!” – pożegnał się Mourinho z dziennikarzami i wyszedł z sali konferencyjnej. Wielkiego przedstawienia nie było, ale i tak było ciekawie. Mourinho w United to materiał na znakomitą przygodę – dla fanów Czerwonych Diabłów, dla postronnych kibiców, ale i dla ludzi, dla których futbol jest obojętny. Zła wiadomość dla kibiców innych drużyn – statystyki są bezlitosne, Jose zgarnia nieprzyzwoicie dużo trofeów.