Mourinho kontra De Bruyne. Kolejne słowne starcie za nami

Odkąd na dobre rozwinął się jego talent, jest wielką zmorą Jose Mourinho. Kevin De Bruyne znowu przemówił na temat swojego pobytu na Stamford Bridge, nie wypowiadając się w samych superlatywach o Portugalczyku. Czy ta wojenka słowna kiedykolwiek się skończy?

Zdaję się, że nie. Obaj Panowie już kilkukrotnie zabierali głos odnośnie swoich relacji w Londynie. A wszystko zaczęło się przed sezonem 2013/2014, kiedy powracający do Londynu Mourinho zabrał Kevina na przedsezonowe tournée do Stanów Zjednoczonych. Dobre występy w Ameryce Południowej przekonały ówczesnego menedżera Chelsea na tyle, że obecny gracz Manchesteru City zadebiutował na Stamford Bridge otwierając sezon spotkaniem z Hull. Rozpoczęło się wręcz idealnie – The Blues gładko rozprawiło się z Hull, a trójka ofensywna w postaci Hazarda, Oscara i De Bruyne’a zdawała się być dobrze naoliwiona. Później coś poszło nie tak. Zawodnik rozegrał kilka ligowych spotkań, ale później zastygł na ławce rezerwowych.

Dlaczego? Według portugalskiego menedżera, jego podopieczny nie pracował dobrze na treningach, brakowało mu motywacji i nie wykazywał pełni zaangażowania. Podczas konferencji przed spotkaniem Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt, wszystko urosło do tego stopnia, że Mourinho poirytowany wyszedł z konferencji prasowej po kilku minutach, wcześniej wygłaszając mocną tyradę.

– To niesamowite, nikt nie pyta mnie o Matę. Plotkowaliście o tym przez trzy tygodnie. Teraz pytacie mnie o Kevina. Nie wybrałem go do składu. Na boisku może być tylko 11 piłkarzy i podejmowałem decyzję, opierając się na tym, co widzę podczas treningów. Byłem uczciwy wobec Juana. Widziałem, co robił na treningu i w meczu, dlatego gra.  Jeśli chodzi o Kevina, nie podobała mi się jego postawa podczas treningów. Ale wy zawsze pytacie o piłkarzy, których nie wybieram. Do zobaczenia jutro, dziękuję.

Angielskie media donosiły, że Belg został przesunięty do drużyny rezerw, by z młodszymi od siebie zawodnikami pokazać chęć do systematycznej pracy. W grudniu Jose znowu przemówił.

– Kevin jest chętny do gry i bardzo mocno pracuje, pokazuje profesjonalizm. Na pewno znajdzie się w podstawowym składzie przeciwko Sunderlandowi.

kdbcfc

Jak się później okazało – był to ostatni mecz zdolnego pomocnika w barwach Chelsea. Miesiąc po spotkaniu w Capital One Cup, gdzie nie błyszczał niczym szczególnym, został sprzedany do Wolfsburga za 25 milionów euro.

Od momentu transferu relacja na linii Mourinho – De Bruyne była na ostrzu noża. Panowie dosyć często wymieniali uwagi na temat swojej pracy. Belg tłumaczył, że Jose zabił w nim chęć do gry, zaś Portugalczyk wyjaśnia, że jego zawodnik chciał zapewniania mu podstawowego placu gry, na co The Special One, mając w kadrze Matę, Hazarda, Oscara i Schurrle po prostu nie mógł się zgodzić.

– Kiedy zawodnik przychodzi codziennie do Twojego gabinetu i płacze, że nie gra, to musisz natychmiast zareagować. Dlatego sprzedaliśmy Kevina. Była to najlepsza decyzja dla klubu jak i dla niego. On po prostu musi mieć zapewnione pierwsze miejsce w składzie, inaczej nie jest to dla niego komfortowa sytuacja – stwierdził Mourinho.

Kilka dni temu, kamień do ogródka wrzucił po raz kolejny Belg:

– Pewnego dnia Mourinho przywołał do siebie wszystkich ofensywnych pomocników i porównał nasze statystyki: bramki, asysty, kluczowe podania, dryblingi. Chciał mi udowodnić, że jestem niewystarczająco dobry. Odpowiedziałem mu, że to co robi jest zwyczajnie nielogiczne, bo jak miałem rywalizować z innymi praktycznie nie grając? Jak miałem zdobywać bramki czy asysty? To było nie fair. Słyszałem, że nie grałem, bo nie trenowałem zbyt mocno. To są tego typu historie, gdzie nie mogę się obronić, ponieważ treningi odbywają się za zamkniętymi drzwiami. Ludzie którzy mnie znają wiedzą, że to bzdury. Byłem kluczowym graczem Wolfsburga, jestem nim w kadrze. Po tych słowach trenowałem jeszcze mocniej, jednak nadal nie otrzymałem żadnej szansy. Chelsea chciała mnie wypożyczyć, jednak ja miałem dość tego klubu, chciałem odejść na zawsze.

Czy winę zatem należy całkowicie przypisać Mourinho? Prawda jak zwykle, leży gdzieś pośrodku. De Bruyne chciał po prostu grać więcej, a w jego oczach Mourinho był niesprawiedliwy. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Portugalczyk to surowy nauczyciel i chciał konkurencji na każdej z pozycji, nie mogąc zagwarantować komukolwiek podstawowego składu. To główny powód utracenia chemii pomiędzy graczem i zawodnikiem. Wszystko ostatecznie zostało załatwione przez zarząd klubu i samego zawodnika, bowiem Mourinho – tak jak przyznał – chciał nadal pracować z zawodnikiem.

Podobną sytuację przeżył Romelu Lukaku, ale z kolei obecny piłkarz Evertonu sam przyznał, że wybrał odejście z Londynu dla swojego dobra. W przeciwieństwie do swojego kolegi z reprezentacji, nie ma on za złe Mourinho żadnej jego decyzji. Po prostu w tamtym okresie obie strony potrzebowały czego innego – Romelu regularnej gry, zaś klub doświadczonego napastnika.

Powrót Mourinho do ligi angielskiej zapewne nie zamknie sagi małych wojenek pomiędzy obiema personami. Możemy być przygotowani na kolejne szpileczki wycelowane w swojego wroga. A wszystko doda kolorytu Premier League, która w kolejnym sezonie zapowiada się niezwykle ciekawie. Kto wie – być może najciekawiej w jej ponad dwudziestoletniej historii.