Jose Mourinho podczas pracy w Porto zdobył wiele trofeów. Te najważniejsze oczywiście podczas sezonu 2003/2004, kiedy w finale Ligi Mistrzów pokonał Monaco. Tuż po tym sukcesie odszedł do Chelsea, ale kibice i zarządy portugalskiej drużyny mimo to nadal go uwielbiają.
Do tego stopnia, że prezes klubu Pinto da Costa wielokrotnie próbował przekonać „The Special One” do powrotu. Takie doniesienia pojawiły się tuż przed objęciem Tottenhamu, ale jak się okazuje, najbliżej do takiego ruchu było w 2016 roku, gdy Mourinho planował już przeprowadzkę do Manchesteru United.
– Przez ponad połowę sezonu nie mieliśmy menedżera. Dlatego rozmawiałem z Mourinho i zapytałem go, czy będzie dostępny do Porto do końca roku, a następnie dokończy swój transfer do United. Wyglądało to mało realnie, ale Mou szybko powiedział mi „tak”. Potem zaczęliśmy myśleć, czy to się naprawdę stanie, ale Manchester United nie wyraził na to zgody.
– Powiedzieli „nie”, wyjaśniając, że mogliśmy się spotkać na europejskich zawodach. Mourinho był gotów trenować Porto przez pół sezonu w nagłych przypadkach. Nigdy o tym nie mówiłem w mediach, ale to pokazuje jaką miłością darzył nasz klub, ponieważ chciał to zrobić bez żadnych konkretnych warunków kontraktowych.
W sezonie 2015/16 Julen Lopetegui został odwołany z funkcji pierwszego trenera, a Mourinho był kilka miesięcy po zwolnieniu z Chelsea. Wówczas Porto przez kilka spotkań poprowadził asystent trenera, a następnie zespół przejął Jose Peseiro. 28-krotny mistrz Portugalii rzeczywiście mógł trafić w ówczesnej kampanii na Manchester United – konkretnie w Lidze Europy.
Słowa Da Costy dodatkowo potwierdzają zarzuty Louisa Van Gaala, który twierdził, że jego zwolnienie było przyklepane na długo przed oficjalną informacją. Holender miał o to żal przede wszystkim do wiceprezesa Manchesteru United, Eda Woodwarda.