„Ale w mroźny, deszczowy wieczór…” – dość. Messi oficjalnie największym katem angielskich drużyn

Futbol w swojej historii miał wielu wybitnych zawodników, ale na palcach obu rąk można zliczyć tych najwspanialszych. Był Pele, Maradona, ale to właśnie teraz możemy cieszyć się spektaklami autorstwa Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Mimo, że obaj są różni, wciąż szuka się argumentów, które na siłę przechylą szalę na korzyść jednego z nich.

Argentyńczyk jest bardziej uniwersalny, wszechstronny, ma lepszą wizję gry. Portugalczyk to „maszyna”, uosobienie dążenia do doskonałości i profesjonalista pełną gębą. Podobnych przykładów porównań znajdziemy dużo więcej, ale jest jedno, którym wiele osób stara się wywyższyć Ronaldo…

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Gra w wielu ligach. Mistrzostwo Premier League, mistrzostwo La Liga i zbliżające się scudetto w barwach Juventusu. Cristiano Ronaldo w każdej z tych lig był czołową postacią – Messi jak wiadomo całe piłkarskie życie spędza w stolicy Katalonii. Czy to jednak w czymś mu ujmuje?

Naciągani krytycy co chwilę starają się sugerować, że „w Premier League to na pewno by przepadł”, albo „ciekawe co by zrobił w mroźny, deszczowy wieczór w Stoke”. Tego prawdopodobnie się nie dowiemy, wiemy natomiast jak Messi radzi sobie z najmocniejszymi angielskimi zespołami. Argentyńczyk do tej pory 32-krotnie mierzył się z zespołami obecnego TOP6. Zdobył… 24 bramki. Żaden inny zawodnik w historii UCL nie był dla Anglików większym katem, o czym na swój sposób przekonał się wczoraj także Phil Jones.

Więcej bramek przeciwko sześciu najmocniejszym angielskim zespołom zdobył jedynie Kun Aguero (43), Jamie Vardy (29) i Eden Hazard (26). Mniej mają m.in. Harry Kane (22), Wayne Rooney (20) czy Robin van Persie (18). Messi skutecznie wmieszał się w tak zacne grono nawet nie stawiając stopy na murawie jako zawodnik EPL. Czy jeszcze kogoś trzeba przekonywać, że w przypadku Argentyńczyka takie wypominanie najróżniejszych lig nie ma po prostu sensu?

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Komentarze

komentarzy