Mundialowe teorie spiskowe (cz.1)

Teorie spiskowe. Kto z nas choć raz nie trafił na taką, która wydawała się prawdopodobna? Kto choć raz nie pomyślał: to mogło się wydarzyć? Także wokół piłkarskich Mistrzostw Świata powstało wiele teorii spiskowych, pojawiło się wiele opowieści o przekupionych sędziach i zawodnikach, dopingu, podtruwaniu przeciwników, czy ustawionych przez FIFA losowaniach. Niektóre z nich są zupełnie absurdalne, w inne jesteśmy w stanie uwierzyć, jeszcze inne znalazły potwierdzenie w faktach. Prawie każda z nich ma grono gorących zwolenników. Wszak w każdej, nawet najbardziej absurdalnej plotce, jest troszkę prawdy.

 

Sędziowie dyktatora

 

Teorie spiskowe dotyczące wczesnych turniejów mistrzowskich obracały się głównie wokół sędziów, którzy z różnych względów mieli pomagać tej lub innej reprezentacji. Niezdrowe emocje budzi zwłaszcza mundial rozegrany w 1934 roku we Włoszech. Podobno większość arbitrów prowadzących mecze z udziałem reprezentacji gospodarzy została wybrana przez Benito Mussoliniego. „Il Duce”, który sam nie był specjalnie zainteresowany futbolem, chciał dobry występ reprezentacji Włoch przekuć na sukces propagandowy. Dziś trudno ocenić na ile oskarżenia o nieuczciwe sędziowanie są prawdziwe, ponieważ turniej rozegrany w 1934 roku znamy tylko z relacji prasowych i wspomnień naocznych świadków.

Podobno sędziowie niespecjalnie starali się ukryć fakt sprzyjania „Azzurrim”. W ćwierćfinale gospodarze zmierzyli się z reprezentacją Hiszpanii, która objęła prowadzenie po strzale Luisa Regueiro. Włosi wyrównali dzięki trafieniu Giovanniego Ferrariego, jednak sędzia Luis Baert stwierdził, że napastnik faulował bramkarza Ricardo Zamorę i początkowo nie uznał gola. Kiedy jednak piłkarze gospodarzy otoczyli go i poczęli popychać i wyzywać, postanowił zmienić zdanie, i przyznać bramkę Włochom. Następnie pan w czarnej koszulce nie uznał trafienia Ramona de la Fuente Leala, który przedryblował czterech obrońców przeciwnika i trafił do siatki. Belgijski sędzia w tej sytuacji dopatrzył się… spalonego. Mecz zakończył się remisem 1:1 i o awansie miała zadecydować powtórka ćwierćfinału. Powtórzone spotkanie sędziował Szwajcar Rene Mercet, który pozwolił Włochom na wyjątkowo brutalną grę, nie uznał dwóch bramek Hiszpanów (przy jednym z trafień, już po tym jak piłka wylądowała w siatce, sędzia odgwizdał faul i przyznał rzut wolny… Hiszpanom), po czym uznał trafienie Giuseppe Meazzy, pomimo faktu, że jeden z napastników gospodarzy faulował hiszpańskiego bramkarza. Szwajcarski Basler Nationalzeitung napisał o występie sędziego: „Mercet pomagał Włochom w haniebny sposób”. Po zakończeniu turnieju pan z gwizdkiem został przez Szwajcarski Związek Piłkarski ukarany zakazem sędziowania spotkań międzynarodowych. Włosi awansowali do półfinału, gdzie czekała na nich reprezentacja Austrii i kolejny miły pan z gwizdkiem – tym razem Szwed Ivan Eklind.

Spotkanie pólfinałowe – jak łatwo się domyślić – wygrała drużyna gospodarzy. Austriacki „Wunderteam” nie poradził sobie z Włochami, tracąc jedyną bramkę po strzale Enrique Guiaty i po tym, jak jeden z włoskich napastników wepchnął austriackiego bramkarza do siatki. „Nawet sędzia grał po ich stronie” – powiedział jeden z Austriaków – „kiedy zagrałem piłkę na prawe skrzydło, kolega z drużyny pobiegł za podaniem, a arbiter zagrał głową do jednego z Włochów”.

Eklind sędziował również spotkanie finałowe (jednym z sędziów liniowych był Luis Baert), swoimi stronniczymi decyzjami ponownie wypaczając wynik. Najpierw nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla Czechosłowacji, a następnie nie zareagował na niesportową postawę Giuseppe Meazzy, który powalił Rudolfa Krcila ciosem w plecy. Drużyna gospodarzy wygrała 2:1 po dogrywce, a „Il Duce” mógł świętować sukces.

Czy panowie w czerni świadomie pomagali gospodarzom turnieju? Wydaje się to bardzo prawdopodobne. Czy bez ich pomocy Włosi byliby w stanie osiągnąć sukces na mundialu? No cóż, cztery lata później we Francji reprezentacja Włoch obroniła tytuł Mistrzów Świata (choć trzeba wspomnieć, że w turnieju nie wystąpiły m.in. Austria i Hiszpania) i tym razem obyło się bez oskarżeń o pomoc ze strony sędziów. I to pomimo faktu, że spotkanie ćwierćfinałowe Francja – Włochy sędziował… Louis Baert, a liniowym był Ivan Eklind.

 

Doping

 

W finałowym meczu mundialu rozegranego w 1954 roku w Szwajcarii spotkały się reprezentacje Węgier i Republiki Federalnej Niemiec. Faworyt wydawał się być jeden – „Złota Drużyna” Gustava Sebesa z Puskasem, Kocsisem i Hidegkutim w składzie nie przegrała kolejnych 32 spotkań międzynarodowych, pokonując Niemców 8:3 w fazie grupowej turnieju. W finale „Madziarzy” wyszli na dwubramkowe prowadzenie już po ośmiu minutach gry i wydwało się, że sprawa tytułu mistrzowskiego była rozstrzygnięta. Niemcy zdołali jednak strzelić trzy bramki i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Po ostatnim gwizdku kapitan reprezentacji Węgier – Ferenc Puskas – wywołał małą aferę oświadczając, że widział kilku reprezentantów drużyny przeciwnika wymiotujących w szatni tuż po spotkaniu. Podejrzenia spotęgował fakt znalezienia w szatniach zużytych strzykawek, oraz to, że kilku Niemców tuż po mundialu zachorowało na żółtaczkę. Przyparty do muru lekarz reprezentacji przyznał, że piłkarze przyjęli zastrzyki z witaminą C, stąd strzykawki i żółtaczka.

spiski2

Więcej światła na wydarzenia z 1954 roku i na sport wyczynowy Zachodnich Niemiec w ogóle rzucił 800 stronicowy raport przygotowany przez naukowców z Uniwesytetu Humbolta w Berlinie, zatytułowany Doping w Niemczech od 1950 do dziś. Z dokumentu tego wynika, że przed finałem w Bernie piłkarze reprezentacji Niemiec – świadomie, bądź nie – przyjęli zastrzyk zawierający Pervitin – metaamfetaminę, znaną jako „czekolada wojsk pancernych”, ponieważ podczas II Wojny Światowej była powszechnie stosowanym środkiem ”wspomagającym” czołgistów i lotników. Według raportu zastrzyki te były tylko częścią ogromnego, popartego rządowymi pieniędzmi, programu dopingowego wspomagającego niemieckich sportowców. Cały proceder trwał dziesiątki lat i był skrzętnie pilnowaną tajemnicą niemieckich laboratoriów sportowych. Oczywiście oficjele FIFA, gdyby tylko wiedzieli, że „szprycowanie” jest powszechnym zjawiskiem wśrod piłkarzy niemieckich, natychmiast zareagowaliby w stanowczy sposób. Tak jak to miało miejsce w 1966 roku, kiedy, tuż po spotkaniu finałowym z reprezentacją Anglii, trzech reprezentantów Niemiec Zachodnich zostało przyłapanych na stosowaniu efedryny na przeziębienie…

CDN….

 

/Jakub Budny/