Piłka nożna to przede wszystkim bieganie, podawanie, bronienie, myślenie, strzelanie… Najpopularniejszy sport świata dostarcza kibicom euforii, radości, wściekłości, czasem niestety smutku. Normalne reakcje powodowane adrenaliną i przywiązaniem do barw. Rzadko jednak zdarza się, by w tej samej chwili wyzwolić w kibicu wszystkie skrajne emocje naraz. Dzisiaj tego (niestety) doświadczyliśmy.
W poszukiwaniu polskich akcentów za granicą w sobotnie popołudnie, warto było rzucić okiem do Liverpoolu na toczący się tam pojedynek Evertonu i WBA. Już trzeci raz z rzędu w podstawowym składzie gości znalazł się Grzegorz Krychowiak (wszystkie w pełnym wymiarze czasu), a w siódmej minucie przypomniał o sobie wszystkim kibicom. Polak posłał ze środka boiska kapitalną piłkę do Jaya Rodrigueza, a ten dał „The Baggies” niespodziewane prowadzenie. Bez przyjęcia, zewnętrzną częścią stopy, idealnie na nos – klasa światowa.
Ale piłeczka Krychowiaka. Ukłony. pic.twitter.com/3SLm3M0U5T
— matthew seann (@mtwsn) January 20, 2018
Dzielnie walczący West Brom ostatecznie zremisował 1:1 po wyrównaniu Baye Oumara Niasse w 70. minucie, najważniejsze jest jednak to, co wydarzyło się 10 minut przed tą bramką. Salomon Rondon po ograniu rywala próbował oddać strzał, niestety w ostatniej chwili między jego stopą a piłką, znalazła się noga wracającego Jamesa McCarthy’ego. To, co działo się potem, budzi skrajne uczucia.
Z jednej strony heroiczna i niesamowicie waleczna postawa zawodnika Evertonu, z drugiej katastrofalny zbieg okoliczności i koszmarna kontuzja. W jednym momencie współodczuwamy ból McCarthy’ego, swego rodzaju dumę za Jay’a Rodrigueza trzymającego rywala za rękę i dodającego mu otuchy, jak i rozpacz Rondona po tym co niechcący zrobił 27-latkowi. Łzy, strach, szok, ale też pokazanie zwykłej ludzkiej dobroci, wrażliwości i bezsilności, która czasem dotyka każdego z nas.
Wenezuelczyk odprowadził będącego na noszach zawodnika do tunelu, cały czas przepraszając za to, co się stało. McCarthy doznał podwójnego złamania nogi kości strzałkowej i piszczelowej. Rondon po spotkaniu przekazał wiadomość dzisiejszemu pechowcowi:
– Jestem całkowicie zdruzgotany po tak niefortunnym wypadku, bardzo mi przykro z powodu Jamesa. Zapomina się o rywalizacji, kiedy kolega doznaje tak pechowego urazu. Nawet, jeśli to mogło zaowocować golem, wolałbym go nie strzelić jeśli to by oznaczało, że przeciwnik uniknąłby tak koszmarnej kontuzji. Życzę Jamesowi szybkiego powrotu do zdrowia i mam nadzieję, że wkrótce znów zobaczę go na murawie.
Chcesz więcej?
Dołącz do naszej grupy dyskusyjnej o angielskiej piłce
Dla Irlandczyka jest to oczywiście koniec sezonu i zbliżająca się żmudna rehabilitacja. Wystarczy wspomnieć o jego klubowym i reprezentacyjnym koledze, Seamusie Colemanie. 29-latek doznał podobnej kontuzji w kwietniu ubiegłego roku i dopiero niedawno wrócił do treningów. Tymczasem dołączamy się do innych, życząc McCarthy’emu jak najszybszego powrotu.
I hope it won’t be as serious as it looks James, get well soon, rest is only football #EVEWBA pic.twitter.com/ccn8Nb2ceu
— Grzegorz Krychowiak (@GrzegKrychowiak) January 20, 2018
Absolutely devastated. Rivalries are forgotten about when a colleague suffers such an unlucky injury. Really hope to see you back playing again soon, @JMcCarthy_16.#GetWellSoonJames pic.twitter.com/pamazH8fCO
— Salomón Rondón (@salorondon23) January 20, 2018
Wishing you a full and speedy recovery, @JMcCarthy_16.#WBA pic.twitter.com/x8beFYtcp5
— West Bromwich Albion (@WBA) January 20, 2018