Wczoraj Rayo Vallecano ogłosiło wypożyczenie Romana Zozulii z Realu Betis, a dzisiaj już rozwiązało kontrakt z Ukraińcem. Wszystko spowodowane jest poglądami Zozulii, który otwarcie popiera ideologię Stepana Bandery oraz jego spuściznę spod znaku Prawego Sektora i Batalionu Azow.
Prawdopodobnie nie byłoby to nagłośnione, gdyby nie specyfika klubu, do którego trafił, a raczej miał trafić. Wiadomo, że fani Rayo to zagorzali antyfaszyści, anarchiści i komuniści, którzy nie akceptują poglądów innych niż skrajnie lewicowe, a nawet można powiedzieć lewackie. Mocno utożsamiają się z hasłami typu „No pasaran” rodem z wojny domowej w Hiszpanii z lat 30. XX wieku.
Skoro klub nie miał na tyle dobrego skautingu odnośnie pozasportowych zainteresowań piłkarza, to kibice wzięli sprawę w swoje ręce i internauci mogli poznać ciemniejszą stronę Zozulii. Ukrainiec starał się bronić, pisząc oświadczenie, ale na niewiele się to zdało. Na dzisiejszym treningu kibice wywiesili taki transparent:
Roman Zozulya podpisał kontrakt z Rayo Vallecano. Pierwszy trening – kibice: "Vallekas to nie miejsce dla nazistów". pic.twitter.com/zFWmR8YARJ
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) February 1, 2017
A po kilku godzinach władze klubu uznały, że dalsza współpraca w takiej atmosferze nie ma sensu i zdecydowały o rozwiązaniu kontraktu. To oznacza, że zawodnik wróci do Betisu, ale kłopot w tym, że już w nim nie zagra. Teraz musi liczyć na zainteresowanie klubów, które jeszcze mają otwarte okienko transferowe, tyle że przygoda w podmadryckim Vallecas będzie się za nim ciągnęła, a dodatkowo według hiszpańskich mediów Rayo zarejestrowało tego zawodnika i prawdopodobnie przez pół roku nigdzie indziej nie będzie mógł grać…
Jeśli chodzi o „Los Bukaneros” – fanatycznych kibiców Rayo – to trzeba im oddać skuteczność w działaniu. Teraz wiadomo, że każdy zadeklarowany nazista czy faszysta tam nie trafi, ale furtka zawsze jest otwarta dla fanów komunizmu, wszak flagi z Che Guevarą czy Włodzimierzem Leninem na trybunach są tam na porządku dziennym.