Największe transferowe emocje już teoretycznie za nami. Z najsilniejszych lig zakupowy szał skończył się już w potężnej Anglii, kilka dni temu szansa na wzmocnienia zamknęła się również na Półwyspie Apenińskim. Do końca sierpnia wzmacniać się mogą pozostali, ale zdecydowana większość zamknęła kadry wcześniej i spokojnie wchodzi w nowy sezon. Jednym z wyjątków, a na pewno największym z nich, jest Real Madryt.
Nie trzeba przypominać, kto opuścił Santiago Bernabeu tego lata i kogo (nie) ściągnięto jako zastępstwo. „Królewskim” wciąż nie udało się przeprowadzić żadnego wielkiego wielkiego transferu, który był przewidywany jako naturalna kolej rzeczy. Okazuje się, że jest jeszcze mały procent szansy, by jakiś klub nie tyle zgodził się sprzedać wielką gwiazdę, ale po prostu musiał to zrobić.
Mowa o PSG, które rok temu rozbiło bank (portfel właściciela) na Neymara, wypożyczając również Mbappe, z obowiązkową opcją wykupu latem tego roku. Ogromne pieniądze, jakie wpompowano w te transakcje od razu wykrzywiły miny ludzi związanych z piłką i jeszcze bardziej umniejszyły jakiemukolwiek sensowi FFP (Financial Fair Play). Tym bardziej, że UEFA po prześwietleniu rekordowego transferu Brazylijczyka nie znalazła żadnych nieprawidłowości.
Przecież PSG rok temu 222M i prawie nic nie sprzedali. Teraz Mbappe za 180M i nikogo nie sprzedali, wiec będą musieli teraz IMO
— Realny???? ???? (@Realny7) August 21, 2018
Wszczęcia dochodzenia zażądał rok temu Javier Tebas, prezes La Liga. Jak się okazuje, tego lata ponowił prośbę i UEFA znów przygląda się paryżanom. – Tak, to prawda, na początku lata poprosiliśmy UEFA o ponowne dochodzenie – wyznał Tebas.
W sprawiedliwym świecie moglibyśmy więc zacierać ręce i liczyć na wielki transfer do klubu, który zyski wypracowuje sobie sam, bez odkręcania kurka z ropą. Wiadomo, że wydanie 400 milionów na dwóch zawodników przez klub, który nie jest Barceloną, Realem, czy Manchesterem United (i innymi angielskimi, dostającymi krocie za prawa TV), nijak ma się do fair play. Sankcje, które najprawdopodobniej należałyby się mistrzowi Francji, wiązałyby się np. ze znacznym ograniczeniem budżetu na pensje zawodników. To z kolei zmusiłoby właściciela do sprzedaży którejś najlepiej opłacanych gwiazd – Neymara lub Mbappe.
Sprzedaż tego pierwszego byłaby wizerunkowym strzałem w stopę, ale na drugiego ręce zaciera właśnie Real Madryt. UEFA decyzję ma ogłosić przed końcem sierpnia (do poniedziałku) – do tego czasu Real niczym przyczajony tygrys będzie odliczał kolejne sekundy. Znając życie, na nadziejach się skończy. Jeśli rok temu nie znaleziono nic w transferze, który opłacono z naciąganych umów sponsorskich, trudno oczekiwać, że znajdzie się teraz. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że w razie wykrycia jakichś nieścisłości, Al-Khelaifi znajdzie sposób na ich ominięcie. FFP z definicji jest potrzebnym rozwiązaniem, ale wciąż posiada wiele niejasności i kwestii spornych.
"Cziri": Flo Perez we własnym kalendarzu ma dobitnie zaznaczoną datę 27 sierpnia. Wtedy też kończy się cykl Mbappe w PSG. Sternik RM planuje przeprowadzić wielką ofensywę by pozyskać młodego piłkarza.
— Krystian (@krymat1995) August 21, 2018
Na rozwiązanie tej sprawy trzeba jeszcze poczekać, ale wydaje się, że Real ma plan awaryjny i do końca okienka i tak kogoś kupi. Opcja B (Rodrigo) nie jest tak atrakcyjna jak wizja ściągnięcia Mbappe, ale ostatnie doniesienia sugerują, że do Madrytu może trafić… Iago Aspas, znany lepiej jako człowiek jednego klubu. 31-letni Hiszpan mógłby być solidnym zmiennikiem, gdyby nie to, że wcześniej bez powodzenia próbował swoich sił w Liverpoolu i Sevilli, a odbudował się – a jakże – w ukochanej Celcie.
Jak wszystko się skończy dla PSG i Realu? Na odpowiedź musimy poczekać jeszcze kilka dni, ale chyba domyślamy się, jak małe są szanse na jakiś szokujący scenariusz…