„Napoli jest potworem w Serie A i Lidze Mistrzów”

Za nami półmetek fazy grupowej Ligi Mistrzów. Część ekip jest już o krok od awansu do 1/8 finału. W kilku przypadkach jednak zrobiło się „gorąco” i czwarta kolejka może przynieść nam wiele zaskakujących rozstrzygnięć. Co nas czeka dzisiaj i jutro? Krzysztof Marciniak z CANAL+ jest naszym gościem w drugim odcinku cyklu „Piłkarskie salony” z legalnym bukmacherem BETFAN.

Rafał Szyszka: Tydzień z El Clasico raczej powinien rozwiewać wątpliwości, który mecz jest ważniejszy dla Barcelony. Jednak sytuacja w Lidze Mistrzów jest na tyle niewesoła, że jutrzejsze spotkanie na Spotify Camp Nou pozwala wysnuć śmiałą tezę, że to potyczka z Interem jest ważniejsza, niż nadchodzące El Clasico.

Krzysztof Marciniak: O ile sytuacja w lidze jest dobra, o tyle w Lidze Mistrzów daleka od dobrej. Zerowy margines błędu w tym momencie. Ostatnie zwycięstwo z Celtą Vigo raczej nastrojów nie poprawiło, tylko jeszcze wzmogło więcej wątpliwości w kontekście gry Barcelony. Robert Lewandowski w meczu z Interem będzie postacią centralną. Po to sprowadzasz czołowego napastnika świata, by w kluczowych momentach strzelał dla ciebie gole. Najlepiej takie, jak ten z Mallorką, gdy robisz coś z niczego. Tego Barcelona potrzebuje, bo ze stwarzaniem Polakowi sytuacji było ostatnio krucho.

Przed sezonem wydawało się, że takich kłopotów w europejskich pucharach, jak w ubiegłym sezonie nie będzie. Teraz brak wygranej z Interem, może oznaczać, że już po czwartej kolejce realnym scenariuszem będzie powtórka sprzed dwunastu miesięcy. Ewentualny „spadek” do Ligi Europy byłby zły sportowo, a finansowo-organizacyjnie katastrofą.

Barcelona zrobiła klasyczną ucieczkę do przodu. Kiedy dotykają cię problemy możesz z nimi walczyć i spowolnić swój rozwój lub wybrać drogę Barcelony. Jeszcze mocniej postawić na jedną kartę, zainwestować, może trochę „zapożyczyć się” na przyszłość. Wyniki są niezbędne, żeby wyjść z tego. A wyniki to zarabianie poprzez kolejne awanse w Lidze Mistrzów. Liga Europy byłaby gigantycznym ciosem wizerunkowym dla tego projektu, a także finansowym.

W najlepszym humorze spośród Polaków do 4. kolejki przystępuje Piotr Zieliński. Patrząc na liczby, Napoli jest w tym momencie najlepszym zespołem w Lidze Mistrzów!

Są potworem w Serie A, są potworem w Lidze Mistrzów (śmiech). Jeżeli wygrywasz 6:1 w Amsterdamie, trudno przejść obojętnie wobec takiego wyniku. Nie chce już zaczynać o tych memach z Piotrem Zielińskim w stylu, „wstałem i coś mi przeskoczyło w głowie”. Natomiast ma sezon, którego oczekiwaliśmy od dłuższego czasu. Jest dobra gra, branie odpowiedzialności za drużynę i wielki wpływ na nią. Można to odnieść do Napoli i reprezentacji Polski.

Taki mecz, jak z Liverpoolem na zawsze naznacza ciebie jako piłkarza. Nikt tego mu nie zabierze, można to zapisać w CV, oprawić w ramki. Będziemy pamiętać takie spotkania. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie jedyny taki mecz w karierze, tylko będzie ich więcej. Nie tylko w fazie grupowej, ale np. w fazie pucharowej.

Jednak to nie Zieliński jest teraz gwiazdą numer 1 pod Wezuwiuszem.

Kończąc wątek Napoli trzeba wspomnieć o Gruzinie Kwaraccheli. Zapadł w pamięć jeszcze przy okazji dwumeczu Rakowa z Rubinem. Śledziłem już od wtedy jego karierę, która krętymi ścieżkami wprowadziła go do Serie A. To, co on wyprawia, daje do myślenia, że mamy do czynienia z narodzinami w gwiazdy. Pseudonimy KvaraDona też nie wzięły się z niczego.

W ubiegłym tygodniu Kamil Grabara wrócił do bramki FC Kopenhagi. Debiut w Lidze Mistrzów dość dziwny. Z jednej strony kilka świetnych interwencji, pochwały od Guardioli, a z drugiej pięć goli w sieci. Jakikolwiek byłby to rywal, żaden bramkarz nie chce tyle wpuścić. Teraz rewanż i kolejne spotkanie z Manchesterem City.

Debiut na piątkę, to raczej Kamil Grabara chciałby o ocenę w sześciostopniowej skali, niż pięć przyjętych goli. Ale tutaj nie mówimy nawet o kilku, a kilkunastu paradach sprzed tygodnia. To pokazuje, ile pracy miał Kamil Grabara wtedy.

Mecz z Citizens to spotkanie, w którym można się wypromować. Wielu bramkarzy lubi, gdy ma dużo pracy i od razu są wysokie obroty, trzeba wyjść do dośrodkowań, kilka strzałów odbić. Ekipa Guardioli to zespół potwór. Haaland, Cancelo, Foden, Bernardo Silva, Kevin De Bruyne – tam zewsząd płynie zagrożenie. Myślę jednak, że po takim meczu Kamil Grabara będzie z siebie zadowolony.

Grafika-belka-2

Powrót ma jednak od razu na wysokich obrotach. Takie rzucenie na głęboką wodę.

Od momentu koszmarnej kontuzji w meczu ligowym, miałem spore wątpliwości, jak to się potoczy. Kamil Grabara dobrze wypadł na czerwcowym zgrupowaniu kadry. Wydawało się, że jest pewniakiem na mundial. Taka kontuzja potrafi jednak wiele rzeczy zahamować. Trzeba pamiętać, że Kopenhaga nie wzięła przypadkowego gościa na zastępstwo, tylko Matthew Ryana, reprezentanta Australii. Gdy oglądaliśmy jego mecze, wyglądało to całkiem nieźle, pomógł drużynie w kilku meczach.

Pamiętam, że rozmawiałem z agentem Grabary na początku września. Wtedy mi powiedział, że Kamil rozpoczyna treningi w masce. Ale od rozpoczęcia treningów w masce, do takiego takiego pełnego treningu bramkarskiego, trochę czasu musiało minąć. Widać jednak, że przepracował właściwie ten okres. Wypracował sobie wcześniej markę w klubie z Kopenhagi, a oni pamiętają o tym. Dobrze dla nas, że wrócił do bramki.

Skoro mowa o jednym bramkarzu, czas przejść do drugiego. Wojciech Szczęsny i Arkadiusz Milik z Juventusem są w trudnym położeniu. Dwie porażki na start mocno wydłużają drogę w kierunku 1/8 finału. Teraz pokonali Maccabi u siebie, ale jak na złość – dla Juve – Benfica potrafiła zapunktować z PSG.

Paradoks polega na tym, że Juventus potrzebuje wyjazdowego zwycięstwa, a tego nie udało się jeszcze osiągnąć w tym sezonie – ani w lidze, ani w Lidze Mistrzów. Maksymalnie remisowali i to też często odbywało się w bólach. Zadanie przed Polakami i resztą ekipy niezwykle trudne.

Trudno sobie wyobrazić, by Juventus miał odpaść już po fazie grupowej. Po losowaniu było raczej jasne, że Benfica ma być tym zespołem, który „spadnie” do Ligi Europy, a Maccabi Hajfa zostanie dostarczycielem punktów, a Juventus i PSG grają dalej. Taki scenariusz jest możliwy, ale wiele rzeczy musi się po drodze wydarzyć. Teraz Juve musi wygrać w Izraelu, PSG pokonać Benfice. Jeśli ten scenariusz się nie zrealizuje, to nie zazdroszczę Maxowi Allegremu i ludziom w Turynie.

Wydaje się, że Juventus musi wygrać dwa wyjazdowe mecze. Teraz Maccabi, a potem w Lizbonie. Swoją drogą skoro Benfica rok temu wyrzuciła z LM Barcelonę, to dlaczego miałaby teraz nie zrobić tego samego z Juve?

Tak, to trochę pułapka patrzenia poprzez renomę klubów. Kluby portugalskie nie mają aż takiego postrzegania, jak włoskie, w tym przypadku. W oczekiwania Juventusu wkalkulowane jest, by corocznie wychodzić z fazy grupowej, bez względu na skład grupy.

Wszystkie powyższe spotkania można zagrać u legalnego bukmachera BETFAN,  który ma najlepszą ofertę na europejskie puchary Grafika-belka-1-1

Komentarze

komentarzy